Już to gdzieś pisałem, ale dobra. Załóżmy, że udowodniono istnienie Boga. Punkt dla wierzących, Katolicy (a także Muzułmanie, Żydzi, Protestanci itd.) triumfują.
Czy aby na pewno? Istnienie Boga i tak tylko maleńkim stopniu implikuje słuszność religii. Chociażby dla tego, że nadal nie wiemy która z nich jest tą "jedyną słuszną i prawdziwą". Nie wyjaśnia to też dlaczego Bóg chce, abyśmy się do niego modlili (i to koniecznie za pośrednictwem kapłanów) - czy jest tak próżny, że stworzył nas po to, byśmy go wychwalali? Czemu w ogóle mamy w niego wierzyć? Co mu to niby daje? I czemu za brak wiary w niego karze najokrutniejszą i najgorszą z możliwych kar? Po co mu świątynie, obrazy, obrzędy religijne, ołtarze, ozdobne szaty etc. etc.? Czemu "zmienia zdanie" raz na kilkaset-kilkadziesiąt lat - raz mu składamy ofiary ze zwierząt, innym razem z "ciała i krwi" jego syna, raz księża mogą mieć żony i dzieci, kiedy indziej nie, raz Bóg jest jeden, potem w trzech osobach... Po co zsyłał swojego syna na męki, aby nas zbawić, skoro wystarczyła jedna jego myśl? No i skąd w ogóle wiemy, że jest dobry i miłosierny, skoro przeczy temu nawet Biblia?
Chyba mógłbym takimi pytaniami sporą książkę zapisać...
Ostatnio edytowany przez Duch Niespokojny - 02-07-2009 o 20:31.
|