Cytuj:
Oryginalnie napisane przez Mr.Bloody
Wolę iść z nauką oraz doskonalić technologie niż siedzieć na łóżku i składać pacierz.
|
Z wiarą i ufnością w naukę i technologię byłabym bardzo ostrożna. Dziwi mnie bardzo podejście ludzi nauki <którzy są tak naprawdę częścią większej korporacji, czyli państwa>, którzy, by udowodnić coś, co NIE MOŻE być udowodnione, czyli nieistnienie Boga <i vice versa>, sami próbują Nim być. Państwa prześcigają się technologiach, co raz ogłaszając "Człowiek panem tego i tamtego". Smutny będzie dzień, gdy nadejdzie wiadomość, jakże złudna, "Człowiek panem życia". Tutaj gorąco polecam zapoznanie się z wizją przedstawioną w
Battlestar: Galactica. Cytując,
człowiek musi być odpowiedzialny za to, co stworzył. Zostaniemy zmiażdżeni przez to, że ludzkość* zawładnięta żądzą posiadania Boskiej mocy tworzenia i udowadniania swojej wyższości doprowadzi do czegoś, czego nie będziemy w stanie ogarnąć. Jednak, czy trzeba końca świata, by człowiek zrozumiał, że jest tylko człowiekiem?
*ludzkość - na myśli mam coraz bardziej widoczny nurt kultu człowieka, nie rozdzielam tutaj na religie, bowiem jedynym dobrym podziałem jest "wybitni naukowcy" oraz "ludzkość, która im przyklaskuje".
Co do aktualnej dyskusji, po co próbujecie zrozumieć coś, co nie jest do końca wytłumaczalne dla ludzkiego stanu umysłu? Jednak ową sytuację można dość łatwo przedstawić - teoretycznie rzecz biorąc, to, że znam przyszły wybór danej osoby nie znaczy, że owa osoba nie wybierała i nie miała wolnej woli, bowiem ja widzę tylko przyszły skutek jej wyborów. Tak samo jest z potępieniem i zbawieniem - Bóg widzi efekt naszych wyborów,
naszych, które podejmiemy w ciągu naszego ziemskiego życia i zależą tylko od nas.
Cytuj:
Oryginalnie napisane przez zoliax
Tylko co to za wolna wola, jeżeli ktoś jest w stanie powiedzieć co, gdzie i kiedy zrobisz, a Ty nie masz na to żadnego wpływu, i tak tego dokonasz?
|
Źle mówisz. W podanym przez Ciebie przykładzie nastąpiła by i sprzeczność i pewna pętla jednocześnie. Powiedzmy, że Bóg dzisiaj mi mówi <nie, nic nie wdychałam dzisiaj!>, że jutro przypalę budyń. To co, nie mogę specjalnie cały dzień trzymać się z dala nawet od saszetek budyniopodobnego produktu z Biedronki <ach, ta moja pirokineza>? Mogę. Tutaj można wysnuć wniosek, że Bóg wiedział, że nie przypalę budyniu. Pewnie, bowiem on wie wszystko. Ale wtedy nie mógłby podać mi sprzecznej informacji, jaką jest "przypalisz budyń"! Dlatego też uznaję, że jest to jedna z tych tajemnic, która nie jest dostępna dla ludzkiego umysłu, a którą człowiek, chociaż nigdy mu się nie uda, próbuje na siłę odkryć.
Wolną wolę mamy, bowiem to ode mnie zależy, czy przychrzanię komuś łokciem, prawym prostym, czy Wielkim Zderzaczem Hadronów w nos, Bóg tylko widzi, który z wariantów wybiorę.