[Gordorczyk]

BBC, jak niemal wszystkie brytyjskie media, potępia odpalanie pirotechniki na stadionach. Ale tym razem w krytyce posunęło się do stwierdzenia, że najgorsze w przegranym 1:8 dwumeczu Aberdeen z Sigmą Ołomuniec były... race. Czyli kompromitacja na boisku jest czymś drugorzędnym? A przecież to "kibolom" zarzuca się, że nie obchodzi ich mecz... Fani ze Szkocji zaatakowani gazem w Czechach >>> Myślałem, że po określeniu kibiców faszystami z powodu napisu "ultras" nic głupszego w brytyjskich mediach się nie pojawi. Ale konkurencja nie śpi. "Aberdeen opuściło europejskie puchary po przegranej 1:8 z Sigmą. Ale gorsza może być kara po tym, jak sędzia wspomniał w raporcie z meczu przesłanym do UEFA o racach odpalonych przez kibiców Aberdeen". Czyli nagle kompletna kompromitacja z czwartą drużyną ligi czeskiej staje się mniejszym problemem niż trzy (dosłownie trzy) race? Chyba jednak nie. Wpływy z praw telewizyjnych w przypadku awansu do kolejnej fazy byłyby prawdopodobnie liczone w dziesiątkach tysięcy funtów, nie wspominając o wyprzedaniu stadionu na kolejny pojedynek. Tymczasem za pirotechnikę klub czeka prawdopodobnie kilka, kilkanaście tysięcy euro do zapłaty. BBC przypomina, że klub ze szkockiej Premier League już został ukarany za "podobny incydent" w 2007 roku, kiedy musiał zapłacić 10 tys. euro za użycie przez kibiców rac na Ukrainie. Aberdeen już rozpoczęło polowanie na sprawców, jakby co najmniej byli winni wtargnięcia na murawę, wykrzykiwania komunistycznych haseł czy ataku na służby porządkowe. A oni tylko zapalili race, nawet nie w trakcie meczu, ale przed jego rozpoczęciem. Na stronie klubu znajdują się zdjęcia dwóch młodych ludzi połączone z apelem o poufne zawiadomienie klubu, jeśli ktoś ich zna. Na pewno nie chodzi o wręczenie im kwiatów, raczej chodzi o dożywotni zakaz wstępu na stadion w Aberdeen. W specjalnym oświadczeniu klub pisze, że to nie kibice - nazywa ich "elementem". Według mnie, jeśli coś jest z nimi nie tak, to raczej fakt, że po absolutnej kompromitacji w Szkocji (1:5) w ogóle chciało im się jechać do Czech i dopingować swoją drużynę. Ogromna większość kibicowskiej braci z Pittodrie Stadium została w domach, bo ma w poważaniu fatalną grę zespołu, niski prestiż Ligi Europejskiej i mało rozpoznawalnego rywala. A mimo to ich wierności, oddania i, co najważniejsze, przynależności do grona kibiców nikt nie kwestionuje.
źródło: kibice.net