Trzeba być wybitnie głupim, żeby zarywać noce przy książkach w szkole. W gimnazjum nie ma się czego uczyć, a w liceum uczysz się tylko tego co Ci potrzebne. Zresztą, te milion klasówek, kartkówek czy sprawdzianów, też jest wzięte z dupy. Jak często macie 3 takie prace w tygodniu? Raz, może dwa na semestr?
Edit: Jeśli macie takich nauczycieli, zmieńcie szkołę
