Tak sobie właśnie przypomniałem.
Chciałbym napisać o sprawie, która mnie stale irytuje. Mianowicie jest to liczba wymaganych podręczników.
To jest po prostu chore. 1 geografia i 1 chemia w tygodniu, ale po dwie książki muszą być. Jakżeby inaczej. Chuj z tym, że połowy jak nie lepiej nie przerobimy...
Fizyka, trzy książki - w tym roku jeszcze będzie czwarta. . Polski jedna, ale za to gigant, poza tym zasze jakaś lekturka na stole musi być, matma dwie, historia dwie.
Ponadto ceny podręczników do języków - hiszpański - 70 złotych, angielski - 60, niemiecki koło 50. Za książke.
Może to moja szkoła jest dziwna, a może to ja wyolbrzymiam, ale czuje się perfidnie wyru.chanyw dupsko przez wszystkich tych pierdolonych producentów książek. Nie chodzi tu nawet o noszenie, bo albo się z kimś dogadujesz, albo nie nosisz, ale po prostu o to, ile trzeba na to wydać. W tym roku wydałem na książki więcej, niż przez ostatnie 3 lata. Mam takie szczęście, że rodzice mogą mi zapewnić te używane książki, a jak potrzeba to nowe, ale jak u kogoś się nie przelewa.
Tak samo jest w nauczaniu początkowym (moja mama akurat jest nauczycielką). Ilośc tych wszystkich tomisk, zeszytów i całego badziewia jest przerażająca. A wszystko w dodatku kurewsko drogie i zazwyczaj nieprzechodnie. Ponadto wszystkie te wydawnictwa robią tak często zmiany wydań, że ciągle trzeba kupować nowe i nowe.
Trzeba to zmienić.
__________________
Cytuj:
- Nie wszyscy mogą być mądrzy, panie oberlejtnant – rzekł Szwejk tonem głębokiego przekonania. – Głupi muszą stanowić wyjątek, bo gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego.
|
Ostatnio edytowany przez Dark Sven - 11-10-2009 o 20:41.
|