Moja drużyna może pochwalić się tym, że wygrała ligę nie przegrywając żadnego spotkania. No i serią 49 kolejnych spotkań bez porażki, która została brutalnie przerwana przez bodajże Rileya i symulanta-ogra Rooneya. Szkoda, że Campbell wtedy się bardziej nie wkurzył, bo zabiłby gnoja.
A czym może się pochwalić Liverpool? Tym, że w 89' roku wystarczyła im nawet porażka 0:1 u siebie z Arsenalem, który wydarł im mistrzostwo kraju w ostatniej minucie spotkania, strzelając na 0:2?
