Oooook... 2012... beznadziejny scenariusz, beznadziejna gra aktorska (chociaz obsada daje rade), o muzyce mozna powiedziec tyle, ze chyba byla, niewlasciwy jak na moj gust dobor rozlozenia akcentow na poszczegolne postaci. Efekty specjalne? Mam wrazenie ze ten film powstal tylko po to, zeby sie nimi pochwalic. Zdecydowany przerost formy nad trescia. W dodatku momentami tak kurewsko sztucznie to wygladalo, ze az sie do monitora usmiechnalem. No i te absurdalne momenty, za ktore Emmerich powinien dostac epickiego kopa w dupe... 3/4 swiata rozpieprzone, ale ziomek nie ma problemu zeby z jednego konca swiata dodzwonic sie komorka na drugi koniec globu. No i te typowe hollywoodzkie happy endy... ja to bym hm... nie wiem... utopil syna Jacksona w scenie kiedy probuja odblokowac brame w arce? Albo jego corke moglby wlaz przeciac w pol w momencie, kiedy z przedzialu do przedzialu przeskakiwala? Albo jak w Mount Everest pierdolneli, to jednak ta frontowa szybka moglaby peknac i chocby dowodztwo by dedlo... no ale coz, przez caly film pokazali tak naprawde jednego trupa z ktorym odrobine mozna by sie identyfikowac - i byl to bezplciowy Gordon, ktorego rownie dobrze mozna by sobie w filmie podarowac. Chociaz nie, sorry. Jeszcze jakas skala jebnela w Charliego. Swoja droga - epizod Woody'ego Harrelsona - mistrzostwo. Uwielbiam tego goscia ;] Szkoda jeszcze troche bylo tego ruskiego pilota, ale w/e.
Generalnie - efekciarstwo bez wyraznego celu, dobrze ze nie wastowalem $ na kino. 6/10.
|