Cytuj:
Oryginalnie napisane przez Maldoryz
Moglibyscie mi zdradzic, jakie srednie mieliscie w gimnazjum (bez zadnej ironii, czy co innego)? Bo z tego co piszecie (a na analfabetow nie wygladacie) to zaczynam sie ostro bac przyszlosci >.<
|
To wszystko zależy od szkoły (i nie mówię o przeznaczeniu szkoły, tzn. czy zawodówka, liceum czy technikum, ani nawet o poziomie szkoły - mówię o nauczycielach). W tym semestrze nie miałem żadnego zagrożenia i średnia wychodzi powyżej 3.0, co jest o tyle ciekawe, że:
- nie zrobiłem ani jednego zadania domowego,
- opuściłem ponad 150 godzin (nieusprawiedliwione),
- nie mam książek i nie prowadzę zeszytów ze wszystkich przedmiotów poza matmą i fizyką,
- na wszystkich lekcjach oprócz matmy i fizyki mam w d*pie lekcję i robię zadania z fizyki (przygotowuję się do matury).
Szkoła jest gdzieś tam wśród dwudziestu najlepszych szkół w Polsce i pierwsza albo druga w województwie. Po prostu nauczyciele mają dosyć wyj*bane, a matury i tak wychodzą dobrze (średnia klas
humanistycznych z matury próbnej z matmy w tym roku koło 70%, jedna z nich napisała na średnio 85%).
Oczywiście nie wszyscy nauczyciele _mieli_ wyj*bane, ale tych pozostałych wystarczy przekonać, że ich starania są bezcelowe. W interesie szkoły z dobrą reputacją nie leży wyrzucanie/oblewanie uczniów, więc będą tolerować drobne (a często i większe) niesubordynacje. Polonistkę musiałem nauczyć, że jak nie robię fizyki, to jestem jednym z najgłośniejszych uczniów, ale już się nauczyła - nawet nie daje mi kartek z zadaniami, a jak z kimś zamienie słowo, to pyta, czy już wszystko umiem z fizyki. ; )
W gimnazjum miałem 4.0-4.5, ale wtedy się uczyłem.