Użytkownik Forum
Data dołączenia: 29 08 2004
Lokacja: Emirates Stadium
Posty: 5,817
Stan: Niegrający
|
+61 win/lose ratio, carruje wręcz niemożliwe gry, dla przykładu ostatnia gra Xinem - spushowali nam mid do inhibitora, przegrywaliśmy każdy team fight, mieli barona, ale byłem sfarmiony, miałem odpowiedni build kontrujących ich postacie. Poczuli się zbyt pewnie, ja kupiłem eliksiry, oni backdoorowali w 4 bot, a ich mirror Xin sobie farmił miniony na midzie. Lecę do niego na Ghoście, E + R + Q + W, Wits End + Madredy + slow z Malleta i dot z lizarda, no nie miał szans na reakcję, zleciała się jego drużyna, cały focus na siebie wziąłem, szybki cleanse ulti Malza quicksilverem, zabiłem go, potem zabiłem Sonę, więcej nie wytrzymałem, padłem po triplu, ale poszedł ace, jeden push przez środek i mój team skończył.
Miałem brainafka Shaco, który sobie złożył 2x Hextecha i był generalnie bezużyteczny, Malzahar w kulminacyjnym momencie miał ponad 800 AP, Sona prawie 20 stacków na mejaiu, Kog też miał mega dps, a w moim teamie Ryze miał 28 level i był mało użyteczny, miałem dobrego Mundo, który stankował w ostatnim pushu wszystkie turrety, no i jeszcze średnio ogarniającą Caitlyn, bo grała pierwszy raz.
Ale ja nie płakałem, że mam taką i siaką drużynę, odrzucałem każde głosowanie na surra, sytuacja wydawała się już być właściwie beznadziejna, po prostu moja drużyna przetrwała do momentu, kiedy jedyną różnicę robił już baron, a resp trwa 70 sekund, podjąłem odpowiednią decyzję, byłem w odpowiednim miejscu, miałem odpowiednią farmę, odpowiedni build, zrobiłem, co do mnie należało i wygrałem tę grę.
W killach mieli przewagę bodajże 15-20, może nawet trochę więcej, początek był tragiczny, generalnie ten ostatni team fight był jedynym, jakiego udało nam się wygrać.
Ale przecież znacznie łatwiej jest rozłożyć szeroko ręce, płakać, że ma się idiotów w drużynie i po prostu przegrać. Co nie, ryba?
__________________
Ooh to be a Gooner.
Ostatnio edytowany przez Yoh Asakura - 06-01-2011 o 03:10.
|