Dzisiaj byłem po brata w podstawówce... Kiedy pomagałem mu w lekcjach zamurowało mnie.
W dzisiejszych szkołach (podstawówka i gimnazjum) uczą nas tematów wyssanych z dupy.
Jeśli ja chcę być lekarzem,to po jaką cholerę mi jest 1000 wzorów na obliczenie funkcji trygonometrycznej? Jeśli chcę być prawnikiem to po co się uczę że w 2010 o godzinie 14.31,w czasie przesilenia zimowego,w zimnych czasach Mariusz Pudzianowski jadł kiełbasę??
Nie rozumiem tego.
Ale wracając do tematu,to mój brat miał napisać wykres,ile ton metali wydobywa światowa gospodarka rocznie. Po jaką mu to cholerę?
Jeśli o mnie chodzi to kochałbym system nauki rosyjskiej:
I klasa - J. polski (ni ch*ja żadnych lekkich przedmiotów),matematyka,religia i język do wyboru.
II klasa - J.polski,matematyka,religia,informatyka,j. angielski i język do wyboru.
III klasa - J.polski,matematyka,religia,informatyka,j. angielski i język z II klasy.
IV klasa - Matematyka (języka polskiego już starczy),religia,informatyka,j. angielski i język z II klasy.
V klasa - J. angielski,j. niemiecki,geografia,biologia,chemia.
VI klasa - J. niemiecki,biologia,fizyka
Po co mam pie*dolić jakąś biologię przez 9 lat (6 lat podstawówki i 3 gimnazjum) skoro i tak nie nauczę się wszystkich roślin na pamięć?
Dodatek specjalny - Przytoczenie z wykop.pl.
