Nie no,ja bym to normalnie olał,ale mój brat nie może.
Ostatnio dostał jedynkę za ćwiczeniówkę (bodajże,nie wiem jak jest teraz z książkami) bo nie miał uzupełnione ileś tam ćwiczeń.
Ludzie czy to jest warte zachodu?
Jeszcze wybierają nauczycieli którzy drą się na pół szkoły żeby nie gadali.
W szkole powinno być luźno,fajna atmosfera a nie stawianie jedynek za ćwiczenie które mi się i tak nie przyda.
Co do niektórych to tak,macie rację że przez ciekawostki by nie było wielu zawodów,ale np. mnie kręci prawo ( i właśnie to studiuję) a nie jakieś pieprzenie o roślinach nagonasiennych...
Chociaż IMHO tematy mogłyby być mniej napięte.
I jak dla mnie to możliwość wyboru kierunku powinna być jak za starego dobrego (Hahahahaha

Padłem ze śmiechu!) ....(wiemy kogo).
ari2423@
Co do ciebie to na studia chodzę na prawo a nie na medycynę (inna bajka) ale nigdzie nie powiedziałem że matma jest zuaaa!1!11
Matematyka jest nawet fajna,jak się ją poznaje z umiarem,ale nie jak masz wykuć 12-13 wzorów.
Pewnie myślicie że matematyka wyższa to tak jak w gimnazjum czyli 1-2 zdania na temat jednego wzoru.
Jednak nie.
Równania trygonometryczne i funkcje kątowe równoległe mają przynajmniej po 5-6 dróg rozwiązania i trzeba znać przynajmniej 3 (wiem to bo próbowałem iść na studia matematyczne ale po miesiącu mi się odechciało) no to przepraszam,ale coś tu jest nie halo.
Jeśli dobrze pamiętam to ostatni miesiąc mojego brata wyglądał tak -
Kartkówka z przyrody,sprawdzian z matematyki,jednego dnia sprawdzian z j. polskiego oraz kartkówka z muzyki oraz informatyki,sprawdzian z techniki,mistrzostwa Śląska w piłkę nożną juniorów i klasówka z j. angielskiego.
Licząc że na każdą kartkówkę 2 godziny nauki to już mamy 6 godzin.
Sprawdzian to ok. 4 godziny więc już 18 godzin.
Klasówka to jakieś 4-5 przez dwa dni więc ok. 28 godzin.
Pomyślcie,czy myślicie że dziecko które tak spędza "czas wolny" (którego tak na prawdę nie ma) jest szczęśliwe? Że będzie pałało radością bo dostało 6,ale będzie mieć myśli samobójcze po dostaniu 1?
Przemyślcie sami.