Cytuj:
Oryginalnie napisane przez Lasooch
Mnie na przykład nurtowało, jak obliczyć pole figury, na którą nie ma standardowego wzoru (ot, choćby pole pod wykresem y=x^2 od 0 do c należącego do R) - inna sprawa, że po zobaczeniu definicji całki oznaczonej zacząłem żałować ^^
|
Bo jakiś debil wykombinował, żeby naukę całek zaczynać od definicji.
___
Ja osobiście, bazując na własnym doświadczeniu, uważam, że ilość materiału podanego do przyswojenia w szkole jest groteskowo mała. Problem polega na tym, że ten materiał ładuje się łopatami do głowy, zamiast poprawić metody tak, aby sam bez oporów do tej głowy wchodził. Rezultat jest taki, że bada debili narzeka na konieczność poznania rachunku całkowego, nie zastanawiając się nawet gdzie w praktyce się z całkami zetknie (a w sumie nawet lepiej ograniczyć sobie rozważania do obszarów w których się z całkami
nie zetknie).
I tak w koło Macieju z nauką matematyki (super definicje k***o), biologii (rzędy, grupy i gromady zamiast wiedzy, czy po całonocnym piciu boli Cię wątroba czy trzustka), angielskiego (kto często czyta forum.tibia.pl ten wie), polskiego (j/w) i w zasadzie wszystkiego innego poza wf.