W duzej mierze artykul jest sluszny. W sprawie skladki, kosztow regulacji i kosztow ponoszonych przed administracje (czy to na szczeblu samorzadowym, czy panstwowym) w celu uzyskania dotacji unijnych - pelna zgoda.
Pozostaja jednak kwestie:
- kwestia kosztow ponoszonych przez przedsiebiorcow w celu uzyskania dotacji - coz, przedsiebiorca nie jest zobowiazany do wystapienia o udzielenie dotacji, a podjecie takich krokow (jak w sumie wszystkich, bedac przedsiebiorca) wiaze sie z ryzykiem - mozemy zyskac, ale mozemy tez stracic (wlasnie koszty zwiazane z ogolnopojeta papierkologia). Oczywiscie mozna powiedziec, ze skoro ponosimy koszty zwiazane z czlonkowstwem w UE (czyli np. obowiazek dostosowywania sie do prawa unijnego, ktore jest wazniejsze niz prawo krajowe!), to powinnismy z dotacji czerpac korzysci. Pelna zgoda, jednakze koszt ten powinien byc podciagniety pod grupe 1.
- kwestia ogolnopojetej biurokracji - jest to problem istotny, ktory w duzej mierze nie istnialby, gdyby nie nasze czlonkowstwo w UE. Jednakze pieniadze przeznaczone na biurokracje (koszt utrzymania urzedowych nieruchomosci i ruchomosci, a takze wyplaty dla pracownikow) wprawdzie sa duzym obciazeniem dla panstwa, jednakze w duzej mierze z tego panstwa "nie wyplywaja" (badz tez nie sa tzw. zmarnowanymi korzysciami, jak koszty zwiazane z regulacjami unijnymi). Pieniadze wydane np. na utrzymanie elewacji urzedu moga trafic do miejscowej firmy budowlanej, koszt biurka w urzedzie napedzi dzialanie polskiej firmy meblarskiej, a urzednik swoja pensje wyda w osiedlowym sklepie spozywczym. Trzeba jednak wziac pod uwage kwestie, ze firma budowlana moze nie byc polska (czyli tylko czesc pieniedzy trafi do polskiego 'krwioobiegu' w postaci podatkow, reszta wyplynie za granice), a dodatkowo pieniadze sa wydawane w sposob 'centralny'.
- wspolfinansowanie projektow dotacyjnych - tutaj chodzi o czysto formalna obsluge dotacji unijnych, czy wspolfinansowanie z pieniedzy z polskiego budzetu inwestycji finansowanych przez UE? Jesli drugi wariant, to sytuacja jest podobna do wspomnianej wyzej.
Ale Unia nie jest glupia - jednym z warunkow otrzymania dotacji unijnych np. na projekty uzytecznosci publicznej jest koniecznosc ustawienia swoistej ''tablicy pamiatkowej'' z tekstem mowiacym o finansowaniu danego projektu z pieniedzy wspolnotowych. Inaczej - nici z kasy. Jest to o tyle korzystne propagandowo, poniewaz zmarnowanych korzysci i kosztow poniesionych czy to przez administracje, czy przez przedsiebiorce, szybko nie widac. Natomiast nowy most widoczny jest od razu. Nie wspominajac juz o fakcie, ze statystyczny glupi polaczek mysli, ze UE to niekonczacy sie worek z pieniedzmi, ktore dobrzy Niemczy, Francuzi czy Portugalczycy oferuja nam, nie oczekujac niczego w zamian.
Na samo zakonczenie dodam, ze artykul nie porusza takze waznej kwestii zwiazanej z korzysciami plynacymi z czlonkostwa. Po pierwsze, z artykulu wynika, iz autor wzial pod uwage jedynie "suche" srodki finansowe plynace z instytucji unijnych. Nie skupil sie natomiast, po pierwsze, na Polakach pracujacych za granica, ktorzy pracujac poza Polska, zarabiaja pieniadze i wysylaja je do Polski. Pieniadze te nie napedzaja zachodnich gospodarek, lecz nasza. Po drugie zas zapomnial o czyms takim, jak korzysci plynace ze wspolnego rynku. Polski eksport opiera sie w glownej mierze na krajach czlonkowskich Unii Europejskiej, a nasza akcesja do tego panstwa zdecydowanie dzialania ulatwia. Ot, chociazby nie ma koniecznosci uzyskiwania wszelkich zwiazanych pozwolen, uprawnien i zgod, ponoszenia kosztow zwiazanych w wozem towarow czy po prostu ulatwiony jest transport. Pytaniem pozostaje, czy w miejsce tych rzeczy nie weszly inne, typowo unijne.
__________________
Nieaktywny.
|