Zobacz pojedynczy post
stary 25-07-2003, 17:56   #10
MatKus
http://tibiaspy.com
 
MatKus's Avatar
 
Data dołączenia: 22 07 2003
Lokacja: Opole / Głuchołazy
Wiek: 44

Posty: 2,289
Stan: Na Emeryturze
Imię: Matkus
Profesja: Elder Druid
Świat: Secura
Adres Jabbera do MatKus
Domyślny

Mirthal : fajnie pisane historyjki
To teraz moja kolej.

Opowiadanie (nieco fabularyzowane):

Był ranek gdy zbudziłem się. Przez okno słychać było rozmawiających ludzi, niektórzy trenowali, niektórzy przygotowywali runy do walki bądź na sprzedaż, ktoś łowił ryby. Inni po prostu stali i rozmawiali. Wstałem z łóżka, przeciągnęłem się, ubrałem (na szczęście w mojej sypialni nie ma okna w stronę depo), po czym zjadłem na śniadanie kilka kawałków tuńczyka znalezionych poprzedniego dnia przy jakimś smoku i wyszedłem przed dom.
- Czym by się zająć? Smoku już robią się nudne. Nie dość, że są powolne, to jeszcze bardzo głupie. Czy one nie widzą, że moje demoniczne szkielety są odporne na ich ogień? Jak tak dalej pójdzie, to staną się zagrożonym gatunkiem. Może wybrać się do gildii, może tam ludzie mają coś do roboty.
Tak też zrobiłem. Słońce prażyło niemiłosiernie tego dnia. Na szczęście droga była krótka. Na miejscu kilku przyjaciół już było. Oczywiście wszyscy jak zwykle siedzieli w miejscowej karczmie popijając piwo.
- Witam, co słychać, ludziska.
- Po staremu - ktoś odpowiedział.
- słychać głównie tego grajka, co tu gra. Niech ktoś go uciszy.
- Spokojnie, szkoda biedaka. Odpowiedziałem.
Rozmowa raczej nie kleiła się, gdy do karczmy wbiegł lider naszej gildi.
- Mam wieści od króla. - powiedział szybko - Jest dla nas robota. W podziemiach, niedaleko Edron mieszka podobnoż demon. Każdy, kto na go spotka, ginie.
- Każdy? Bo jeszcze myśmy tam nie byli. Chwila moment, i demona nia będzie - ktoś odpowiedział
- Spokojnie - rzekł lider - nie bądź taki narwany. Bez porządnego przygotowania się nie ma o czym mówić. Proponuję, aby każdy wziął swój najlepszy oręż i zestaw najlepszych runów bojowych, i spotkamy się za tydzień na edron o świcie słońca.

Tak też zrobiliśmy. Zabrałem tyle runów, ile zdołałem unieść, po czym udałem się na prom, którym w ciągu kilku godzin dopłynęłem na wyspę zwaną Edron. Część przyjaciół już tam było, na cżęść musieliśmy zaczekać. Ale był jeszcze czas, dzień spotkania miał być następnego dnia o świcie.
Gdy słońce wstało, zostałem obudzony. W prawdzie nie lubię, gdy ktoś mnie wyrywa ze snu, ale cel był szczytny, więc wstałem i czymprędzej popędziłem do przyjaciół. Po chwili byliśmy już wszyscy.
- Ktoś wie, gdzie to?
- Ja wiem - odpowiedział lider - Wszyscy już są? To idziemy. Ja was poprowadzę.
I wyruszyliśmy. Po wyjściu z miasta musieliśmy przejść góry, za którymi był gęsty las. Jak się okazało, las zamieszkały jest wyłącznie przez niedźwiedzie i wilki, więc przejście go nie stanowiło większych problemów. Pod wieczór doszliśmy do jaskini strzeżonej przez kilku wojowników z mieczami i łukami. Może dla słabszej grupy stanowili by oni problem, ale myśmy uwinęli się z nimi w kilka chwil bez strat własnych. Jedynie nasz lider został lekko ranny, ale run leczenia rozwiązał problem w mgnieniu oka.
- Zapalcie pochodznie, wchodzimy do tej groty - rzekł lider.
Jak się okazało, grota była zbudowana ręką ludzką. Wewnątrz mieszkało całkiem sporo różnego rodzaju stworów, od zwykłych dzikich wojowników, po demoniczne szkielety i beholdery, którymi zapewne władała mieszkająca tu kapłanka. Kilka runów rozwiązało jednak problem każdego z tych przeciwników. Nasza droga wiodła głębiej pod ziemię.
Po chwili dostarliśmy do jakiejś groty. Lider kazał nam się zatrzymać, po czym wyjaśnił, że w grocie tej mieszkają smoki.
- Smoki? - zapytałem - E tam smoki, dajcie mi chwilę i będzie po problemie
- Spokojnie, każdy chce się pobawić - ktoś odpowiedział
Smoków, jak się okazało, było tylko trzy, więc walka była krótka.
- A co dajej?
- Nie wiem, podobno jakiś dawny bohater gdzieś tu mieszka.
- No, to może wreszcie jakiś godny przeciwnik się trafi?
- Zobaczymy
Po chwili zeszliśmy do kolejnej groty. Jak się okazało, ciąg dalszy był znowu wykuty ręką ludzką. Murowane ściany i marmurowa połoga w dobrym stanie wskazywały, że ktoś tu nadal mieszka i dba o swoją siedzibę. Na wyjaśnienie nie trzeba było długo czekać. Natychmiast przybiegło do nas trzech mnichów i ubrany w czerwoną pelerynę mężczyzna.
- Zaśpiewam pieśń na waszym grobie - krzyknął do nas.
- Zobaczymy, komu grób będzie potrzebny.
Ów "bohater" nie przewidział chyba z kim ma do czynienia. Powalczyć zdążył ledwo kilka sekund, a i to dlatego, że zapomniałem sobie wcześniej otworzyć plecak.
Dalszą część drogi prowadził nas lider. Jak się okazało, przypomniał sobie, że widział niegdyć mapy tego terenu i wie, gdzie trzeba iść. Jednak po kolejnym zejściu na dół wrócił szybciej, niż zszedł.
- Jakiś mag ma niewidzialność? Trochę dużo tego tam na dole
- Dajcie mi sekundkę - odpowiedziałem
- Wypowiedziałem kilka zaklęć i zszedłem na dół. Faktycznie, sporo tego tam było. A żebyście widzieli ich miny, gdy obrywali z jakiś zaklęć nie wiedząc od kogo! Wróciłem więc po kolegów i poszliśmy dalej.
Po drodze spotkaliśmy jeszcze kilka kapłanek i innych, mniej inteligentnych przeciwników, aż dotarliśmy do miejsca, w którym stała grupa żywiołaków ognia.
- Ho ho, pewnie się zbliżamy, robi się coraz ciekawiej ! - powiedziałem.
Jako, że dało się, walczyliśmy z nimi pojedynczo, więc pokonaliśmy ich natychmiast.
Zeszliśmy znów na dół. Teraz zobaczyliśmy sporą grupę żywiołaków. Z taką grupą ciężko będzie walczyć. Jeden z żywiołaków odezwał się.
- Odejdźcie stąd, póki możecie. Nie zaatakujemy was, dopuki któryś z was nie wkroczy między nas.
Co by tu zrobić. Walka z nimi skończyła by się szybko, niekoniecznie na naszą korzyść. W pewnym momencie jeden z nas krzyknął
- Wiem. My nie wkroczymy sami miedzy nich. Każdy z nas będzie wpychał lub pociągał kogoś innego. W ten sposób samemu nie wejdziemy, a zostaniemy wepchnięci.
I tak też zrobiliśmy. Jak się okazało, żywiołaki były honorowe i dotrzymały słowa.
Demon był niedaleko. Pierwszy ujżał go nasz lider. Rzucił się na niego. Wszyscy byliśmy przygotowani do tej walki. Gdyby nie spory zestaw runów, pewnie by nas pokonał. Sam demon jednak nie spodziewał się zapewne naszego przybycia i runów leczniczych sobie nie przygotował. Po długiej i wyczerpującej (zarówno zdrowotnie, jak i finansowo, w końcu runy nie są tanie) walce demon padł. Niestety nie miał przy sobie za wiele sprzętu. Ledwie kilka sztuk złota i trochę jedzenia. Woleliśmy go jednak nie jeść, nie wiadomo, czy to, czym się żywią demony jest jadalne.
Drogę powrotną znaliśmy już, więc nie sprawiła ona nam wiele problemów.

Dane:
Grupa skłądała się z kilku członków mojej gildii.
Niestety ktoś zapomniał mi powiedzieć, że na FE trzeba się przepychać i padłem tam i straciłem mój AOL, więc resztę opowiadania wymyśliłem sobie
O ile mi wiadomo, padło kilkanaście demonów, ale żaden nie zostawił nic konkretnego.
__________________
Najlepsza strona o Tibii - http://tibiaspy.com - jeśli nie znasz, to nie wiesz, co tracisz!
Zarejestruj się na http://forum.tibiaspy.com - prowadź i oglądaj galerie, szukaj i udzielaj pomocy, rozmawiaj o Tibii i na każdy inny temat!
MatKus jest offline   Odpowiedz z Cytatem