warszawskie LO
teksty chemika (który jest z deczka zakręcony):
- co, z ręki do ręki bonanza?
- żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek?
(koledzy chcą wyjść wcześniej bo śpieszą się na pociąg)
U: panie profesorze, pociąg
N: a sam se pociągł
Początek lekcji polskiego, my rozgadani, pani prof. chce zacząć lekcję, my nadal gadamy, na co ona nagle krzyczy: "JOŁ!" ... zatkało nas ... poczym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Inna lekcja polskiego z praktykantką:
N: a więc co oznacza "Cogito ergo sum"?
U: myślę więc jestem (chórem)
N: czyli co dokładnie?
U: tzn, że połowy nas tu nie ma // klasa mat-fiz

Na co po chwili cała klasa wraz z niemogącą się wytrzymać p. prof w śmiech.
Jak podpadnie ktoś:
N: masz dwa życia że z jednym igrasz?
Fizyk oddając ostanią klasówkę:
- prawie wszyscy zaliczyli // definicja słowa prawie: wszyscy poza określoną ilością, w tym przypadku 3/4 klasy
- to do tablicy przyjdzie ktoś na literę Ż ... np. X Ró
żyński