Zobacz pojedynczy post
stary 28-02-2004, 20:49   #5
behi
Użytkownik Forum
 
behi's Avatar
 
Data dołączenia: 23 01 2004
Lokacja: Wrocław- West Coast

Posty: 369
Imię: BURNIASTY
Profesja: Master Sorcerer
Świat: Selena
Poziom: 102
behi ma numer GG Parampampam
Domyślny

Dobra. Teraz ciąg dalszy. Mam nadzieje że bardziej udany...



W karczmie panowała ponura atmosfera. Nigdzie nie grała muzyka, w kominku nie palił się ogień a ludzie nie stukali się kuflami piwa i wódki opowiadając sprośne dowcipy. Wszyscy wpatrywali się w przybyszy.
-Co wy tacy niemrawi ludzie??? To tak dziękujecie za zabicie tych rzezimieszków?- krzyknął z nutką ironii w głosie Herzegen.
-Herz...Tatuaż...-szepnął Fifi
Dopiero teraz bohater zauważył że jego przemoczone zielone włosy zupełnie odsłoniły ukrywany tatuaż na lewym policzku przedstawiający pentagram.
-DIABEŁ!!!LUDZIE!!!TA WIEDZMA SPROWADZIŁA NAM DO TEGO WSZYSTKIEGO DIABŁA!!! WSZYSCY ZGINIEMY!!!MOWIŁEM ŻEBY UCIEKAC...
-Zamknij ryj karczmarzu. Nalej każdemu po kieliszku dobrej wódki. Załatw nam najlepsze pokoje.- syknął Herz zasłaniając zaczesując włosy. Zapłacę każdą cenę. Nie przybywam tu aby was mordować. Przybywam tu aby wyciągnąć z was pieniądze. Ale nie za nic. Chcę rozwiązać ten problem. Nie za darmo oczywiście. Ten kto chce może teraz opuścić karczmę. No dalej, śmiało... Przecież mówie że mam ważniejsze sprawy na głowie niż mordowanie kmieciów.
Wyszli prawie wszyscy wieśniacy. Został tylko karczmarz, dwóch totalnie nachlanych pijaków i jakiś mężczyzna w kapturze na głowie. Nie odwracał ku nam głowy. Siedział nadal na swoim miejscu i popijał jakiś trunek.
-Ej ty!!! Nie bądź taki butny!!!- krzyknął Rikla
-Zabronisz śmieciu???- odrzekł z ironią.
Rikla momentalnie wyciągną sztylet i ruszył powoli w kierunku nieznajomego.
-Tknij mnie tylko a pożałujesz szmaciażu...
Tym razem złodziej nie wytrzymał. Zdjął kaptur okazując swą szpetną twarz i rzucił się z krzykiem na wroga. Nim jednak dosięgnął swym kozikiem przeciwnika ten zniknął.
-Co jest kurwa??? Magia???
-Magia śmieciu. Moja pani dowie się że pomordowałeś jej sługusów. Radze wam uciekać z tąd.. To miejsce jest przeklęte..- powiedział głos otaczający Rikle ze wszystkich stron.
Gdy umilkł rozległ się przeciągły, złowieszczy pisk, prawie identyczny do zawodzenia nieumarłych. Cała karczma zaczęła się trząść. Nikt z trójki bohaterów nie wiedział co się dzieje. Przed oczami pojawił się mrok. Niezwykły mrok. Taki podobny do otchłani w oczach Herzegena... Nagle wszystko ucichło. Fifi leżał nieprzytomny na dwóch pijakach, Rikla leżał pod ławą i obficie krwawił. Tylko Herzegen z trudem utrzymywał się na nogach.
-Cholera. Wplątalismy się w większą kabałę niż myślalem...- rzekł sam do siebie poczym powlókł się do pokoju na góre. Po takim zużyciu energii jak wchodzenie do czyjejś świadomości bez kontaktu wzrokowego jedyną rzeczą którą chce się robić jest długie spanie. Niestety Herz mógł spać tylko góra 5 godzin...

+++


Rano obudził się z potwornym bólem głowy. To było jednak do przewidzenia. Nie mógł niestety spać dłużej. Wiedział Imnesvale że to sprawa nie cierpiąca zwłoki. Powoli podniósł się z łóżka. Za oknem padał deszcz ale o wiele mniejszy niż wczoraj... Było nawet widać znajdującą się naprzeciwko karczmy stajnię dla koni. Zatrudnieni do jej obsługi miejscowi najwyraźniej olali swoją pracę, bo nikt nie dał koniom nawet wody.
Na dole nie było żadnych klientów. Nawet tych dwóch pijaczków. Na końcu sali, tuż obok rozpalonego już kominka siedzieli Fifi i Rikla z zabandażowaną głową.
-Mam nadzieje że poodwiedzaliście domy wieśniaków i coś się dowiedzieliście...
-Ładnie nas witasz Herz. Żadnego dzień dobry tylko od razu do spraw... Zobacz co to ścierwo mi zrobiło!!!- syknął Rikla pokazując na swoją głowę.
-Rikla, miałem cię za człowieka inteligentnego który zrozumiał że sprawa jest NAPRAWDĘ poważna.
-Ja wszystko zrozumialem!!!- powiedział wesoło Fifi.
-Echh... Widzisz? Nawet Fifi zrozumiał... Zadałem ci pytanie???
-Byliśmy. Ci wieśniacy wyglądają mi na zastraszonych. Mówią żebyśmy z tąd uciekali. Twierdzą że ten mag w karczmie to sługa wieźmy tak jaki ci wężowcy. Już od wielu lat żyją w ciągłym strachu. Mieszka podobno tam głęboko w lesie na końcu wioski.- mówiąc to pokazał palcem na las za oknem.- Nie będę ukrywał że się nie boję, Herzegen. Po tym co wczoraj zobaczyłem to wydaje mi się że to są moce podobne do twoich...Ja..Ja..Ja myślę że ty sam powinieneś odwiedzić tę wiedźmę. Takich zwykłych ludzi jak my podobno petryfikuje i torturuje a potem pali na stosie w ofierze swemu panu..Ja...Ja...Ja tam po prostu nie pójdę
-Wiesz co? Teraz naprawdę straciłeś u mnie swój cały autorytet... Ale dobrze... Złożę tej wiedźmie wizytę sam..
-Zrób to szybko, proszę cię. Ona ma porachunki z tą wioską... Wygnali ją wiele lat temu... Zresztą myślę że to co ona robi jest na większą skalę niż na tą wioskę.
-Szczerze mówiąc drugi raz widzę cię tak przestraszonego. Dobrze tchórzu. Idę sam. Nawet bez Fifiego. Idzcie jeszcze do burmistrza tego miasta. Porozmawiajcie z nim o nagrodzie. Negocjuj dobrze, Rikla... Mam nadzieje że to jeszcze potrafisz... Gdzie jest ta wiedźma dokładnie???
-Tam...Tam prowadzi ścieżka. Idź ciągle tą ścieżką a dojedziesz. Tak mówią wiesniacy... Pospiesz się...
-Dobrze. Idę. Jeżeli dzisiaj nie wrócę uciekajcie z tąd. Uciekajcie jak najdalej. Aha. I przed tym lasem usypcie jakiś kurchanik... Na moją pamiątkę.
-HA!!! Ja nie tchórzę!!! Być może ten złodziejaszek się boji, ale ja nie!!!- wykrzyknął Fifi
-Mówiłem wam kiedyś że jeżeli nie idziemy we trzech, to idę sam a wy czekacie. A teraz idzcie do burmistrza. Ahhh... I jeszcze jedno. Naprawdę wątpie żeby za tym stała ta wiedźma... Wiedźmy nie istnieją, idioto. Ale z chęcią złoże tej babulce wizytę... Takie osoby bywają naprawdę mądre, Rikla...- rzekł z i ironią Herz i wyszedł z karczmy.
-Uważaj na siebie, Herz. Naprawdę uważaj. Mam złe przeczucia...
W drodze do lasu ciągle widział przed oczami przerażoną twarz Rikli. Jeżeli wyzywa się go i jego rodzinę a on nie reaguje to znaczy że naprawdę jest przerażony... Tylko raz był tak bardzo nerwowy... Wtedy kiedy penetrował jego umysł po kradzieży... Zresztą jakieś przeczucie nie pozwalało Herzowi brać ze sobą przyjaciół. Normalnie kazał by siłą iść Rikli ze sobą, ale nie tym razem... Przynajmniej teraz wiedział że złodziej nie nadaje się na wyprawy gdzie czai się czarna magia.’’ Chyba ja też postradałem do reszty wszystkie zmysły, za takiego kretyna się nie podejrzewałem... Jak mogę wierzyć w takie bujdy o złych wiedźmach...Ale to przeczucie... Nie daje mi spokoju... Boże, czemu ci wszyscy ludzie tak bardzo boją się pół diabła... Przecież nie jestem taki zły...” myślał Herzegen usmiechając się co chwila widząc wieśniaków uciekających przed nim i ryglujących drzwi.
-Rikla miał w jednym rację. Ta Imnesvale to naprawdę zapadła wioska. Kiedy zostanę królem załatwię wam drogi i piękny burdel!!! Przysięgam... Pozazdrości ich wam całe królestwo!!!- powiedział tym razem na głos a po chwili wchodząc do lasu ryknął ze śmiechu... Kmiecie powychodzili z domów i wpatrywali się w przybysza zapuszczającego się w las...
+++

Po godzinie drogi las robił się coraz bardziej ciemny i gęsty. Na wszystkich gałęziach drzew porozwieszane były upiorne lalki. Pierwszy raz od dłuższego czasu Herzegen zaczął się bać. ‘’A więc to jednak prawda”. Tam myśl kołatała mu wciąż w głowie. Wokoło zrobiło się ciemno jak w nocy. Oczywiście tylko dla normalnego człowieka. Herzegen widział wszystko jak w dzień. Wokoło słychać było tylko odgłos kroków pól – diabła odbijających się od elegancko wybrukowanej, czarnej kamiennej ścieżki. W oddali zamajaczyła mała chatka. Teraz nawet nasz bohater zaczął tracić wzrok. W miarę przybliżania się do niej oczy pół-diabła coraz bardziej łzawiły.
-Cholerna magia!!!- syknął sam do siebie.
Kiedy stanął przed niewielkim domkiem prawie nic nie widział. Całe ciało dygotało z zimna. Herz szybkim ruchem dobył miecza. Złowieszcze krwisto – czerwone ostrze rozświetliło mrok. Chatka otoczona była niewielkimi, bardzo zadbanymi, czarnymi grządkami. Na drewnianym krużganku wpisane były na czarno znaki i napisy w demonicznym języku. Herzegen nie chciał ich tłumaczyć. Zbyt bardzo się bał. ”Teraz Fifi i Rikla mogą zacząć uspypywać mi kurchanik...”-pomyślał. Nagle bohater zawył z bólu. Przez jego głowę przeszedł nieludzki ból. „ Nie bój się... Zjedz to co da ci siłę...”- powiedział w jego głowie ochrypły głos...
-O nieee wiedźmo... Teraz przegięłaś... Nikt nie ma prawa zaglądać do mego umysłu...
Wyjął z kieszeni zielone grzybki. Miał je zostawić na czarną godzinę a taka właśnie nadeszła. Momentalnie gdy je pogryzł poczuł się jak bóg. Wszystko mu się rozjaśniło. Przestał cały dygotać. W domku słychać było gotujący się czajnik. ” Nooo. Teraz cię mam suko, nie podejrzewałaś że zmierzysz się z pół bogiem”. Jednym szybkim kopniakiem wyważył drzwi i wbiegł do środka.
W kominku wesoło tańczył ogień. Na mini kuchence gotował się czajnik. Na środku kuchni na różowym taborecie siedziała stara kobieta. Wnętrze domku było idealnym kontrastem do tego co działo się na zewnątrz. Na ścianach porozwieszane były obrazy przedstawiające ludzi w śmiesznych sytuacjach. Przez błękitne, koronkowe firanki wpadały promienie porannego słońca. Za oknem śpiewały wesoło jaskółki.
-Myślałaś stara suko że mnie pokonasz? No to się przeliczyłaś.
-Stój głupcze... Odbiło ci??? Wypowiedziała z trudem wiedźma.
Było już jednak za późno. Herzegen zaczął demolować całe mieszkanie. Wpierw zerwał błękitne firanki, potem postrącał słoiki z półek i rozłupał jednym ciosem kuchenkę.” Niszcz. Wyzwól swój gniew. Zabij te suke!!!!” Coś kierowało Herzem... Jakaś nadprzyrodzona siła której nie mógł się oprzeć. Ból stawał się jeszcze większy. Normalnie zemdlał by. Ale nie tym razem. Pierwszy raz w życiu ktoś go opanował.
-I co na to powiesz stara szmato???- krzyknął już nie swoim, lecz tym ochrypłym złowieszczym głosem.-Jesteś taka słaba... MYŚLAŁAŚ ŻE DASZ TEJ ZAKALE WSKAZÓWKĘ... IDIOTKO!!! POCZUJ MÓJ GNIEW!!!!
-Nie podejrzewałam że będę musiała tego użyć. Trudno kretynie. Nie mam wyboru...
-SZMATO!!!SPENETRUJE TWÓJ UMYSŁ!!!BĘDZIESZ PEŁZAĆ W KONWULSJACH!!! ZŁAMIE W TOBIE DUCHAAA!!!!
Staruszka szybko podniosłą się z taboretu. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Jakby była o 40 lat młodsza.
-BEHREZEEEN!!!- wykrzynęła nie swoim głosem. POPEŁNIŁEŚ BŁĄD PRZYCHODZĄC DO MNIE!!! JESTEŚ ZBYT SŁABY!!! MYŚLISZ ŻE NIKT CIE NIE POKONA!!! NIE TYM RAZEM!!! WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO DOMU!!! NIE BESZCZEŚĆ GO PIEKIELNYM OGNIEM!!!- wrzeszcząc zaglądnęła nagle głęboko w oczy Herza. Tak głęboko nikt jeszcze w nie nie zajrzał.” BÓL. CZUJESZ BÓL... KOCHAM PŁAWIĆ SIĘ W TWYM BÓLU!!!” Herzegen nie mógł się opanować. Nie miał kontroli nad tym co się dzieje. Widział wszystko, rozumiał. Ale nie miał kontroli. Przeszywający ból pobiegł od głowy do stóp. Przed oczami zobaczył z góry dwa gryzące się lwy. Mimo iż były nie miłosiernie zakrwawione walczyły dalej. Nie miał żadnego wpływu na walkę. Ciągle czuł przeszywający ból który powoli się wzmagał. Po chwili poczuł że umiera. Ból przechodził granice wytrzymałości. Teraz przed oczami widział ogień. Krwisty ogień który palił i pożerał wszystko wokoło. Pożoga... Wszędzie ogień. Śmierć i ból. Teraz już nawet nie wiedział co go boli dokładnie. Chciał już umrzeć. Nie ma sensu życie w takim bólu. Czarny kruk wzbił się do góry. Za nim wznosiło się bezkresne, burzliwe morze... W zakrwawionym dziobie trzymał rybę. ‘’Chce umrzeć, proszę dajcie mi śmierć, dajcie mi w końcu umrzeć. Czy o tak wiele proszę. Kruku zabij mnie tak jak zabiłeś tę rybę... Chcę być tą rybą... Proszę... Tego bólu nie da się wytrzymać...”
Spadł z dużej wysokości na drewnianą podłogę. Wszędzie było pełno krwi... Na drugim końcu kuchni w szczątkach rozbitego okna leżała zakrwawiona staruszka. Co chwilę okropnie wymiotowała. Jedynym całym przedmiotem w domku był wielki drewniany stół. Na blacie wyryty był czerwony płonący pentagram. Ból powoli ustępował. Nadal był jednak nie do wytrzymania... Z załzawionych oczu spływały mu zielone łzy. Herz mógł już na szczęście ruszać rękoma. Prawą wytarł czarna strużkę jakiegoś płynu spływającego z nosa. Taki płyn wylewał się tylko z ludzi których penetrował. Niebywałe. Po raz pierwszy w życiu przegrał. Tak wiele rzeczy zdarzyło się u niego w ciągu ostatnich dwóch dni pierwszy raz w życiu...Przewrócił się na brzuch poczym obficie wymiotował. Teraz czuł tylko ból w prawym policzku. To jego tatuaż płonął ogniem... Zauważając to Herzegen zemdlał...
-Mamy sobie wiele rzeczy do obgadania Herzegen. Naprawdę wiele.- wyskrzeczała starucha powoli podnosząc się z ziemi i starając się ocucić zarzyganego pół-diabła.- Wypij to. Poczujesz się lepiej. Tylko tam nie zwymiotuj bo będziesz kupował nowe... Bo ja jak zapewne wiesz nie mam wstępu do tej wioski...
Wojownik zaczął powoli dochodzić do siebie...
+++










Jeszcze będzie koniec ale to chyba dopiero w przyszłym tygodniu... Ahh ta nauka...
__________________
If you hated me before, NOW you will hate me with passion.


Postaw się ludziom notorycznie puszczającym smuty i kwasy! Powiedz BURN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
behi jest offline   Odpowiedz z Cytatem