Pewnego pięknego dnia, bardzo niedaloeko miasta Thais w świecie Julera pojawił się Pan Yo-Joy... Level około 39, distance fighting. Wpadł na "świetny" pomysł, aby "potrenować" na innych swoje umiejętności... Z tym, że ci inni to byli niskolevelowcy - jak ja. Zabił kilkunastu ludzi, zrobił całkem niezły tłok w depo i.... wprawił wszystkich w nerwy. Countsellorzy nie odpowiadali na wypowiedzi zabitych, zabijanych i atakowanych. Niskopoziomowcy zebrali się do kupy...
Po kilkunastu minutach pozostało po szacownym PK ciało.
Rest in peace.
(wszystko działo się rano, około 10:00 czasu polskiego w niedzielę, 29 lutego 2004, na świecie Julera)
[edit]
literówka w nazwie tematu, sorry, poprawcie jeśli możecie