Wiele razy próbowali mnie okraść, a straciłem tylko zegarek. A było to tak; wracałem normalnie ze szkoły, ok. 19, ciemno i zimno na polu bo to styczeń. Wracałem do domu akurat jak na ironię cimna uliczka, w polowie drogi stalo po przeciwległych stronach 2 garów, twarze mieli tak szczelnie okryte szalikami Cracovii(sux), że dziwiłem sie jak oddychaja. Minołem ich i poszedłem dalej. Jeden z nich podbiegł i zapytał "masz szluga?"- standardowe pytanie, ja mu mówie, że nie(nie lubie sie dzielić fajkami, zwłaszcza z żydami), na te słowa koles chial mi sprzedać strzała na ostreżenie, na farta cię uhyliłem, i od razu rozumiejac powagę sytuacji "spoko człowieku dogadamy się". koles troche pzrystopował, w ty czasie przylazł 2 dres i zaczeli oszukiwać, iloraz IQ mieli chyba ujemny bo jedyne co mi sprawdzili to plecak komórke miałem w kieszeni. Skonczyło sie na zegarku.
BTW. Do zegarków do dziś nie miałem szczęścia- albo się psuły, albo urywały paski, albo ktoś je kradł, ostatni zegarek jaki maiałem, rozbilem przez przypadek o spadajac ze schodów
