Użytkownik Forum
Data dołączenia: 23 01 2004
Lokacja: Wrocław- West Coast
Posty: 369
Profesja: Master Sorcerer
Świat: Selena
Poziom: 102
|
Tu jest koniec opowiadanka. Bedę pisał dalej czy to wam się podoba czy nie.  
W niewielkim ogrodzie z tyłu domku panowała cisza i spokój. Na zalanej słońcem trawie na kocu leżał Herzegen. Ściekający ciągle z twarzy pot niemiłosiernie drażnił jego czarne oczy. 39 stopniowa gorączka nie pozwalała mu się skupić. Nie wiedział jakie wiedźma ma zamiary. Nawet gdyby chciał uciekać to i tak by nie mógł. Jego nogi wciąż odmawiały posłuszeństwa. Leżąca obok szmatka do wycierania potu wydawała się zbyt ciężka i zbyt odległa by ją podnieść. Teraz dla Herza nic nie miało znaczenia. Nie zwrócił nawet uwagi jak biały gołąb załatwił swoje potrzeby tuż koło jego głowy. Ciężkie powieki zamknęły się same. Herzegen płynął statkiem przez morze. Potworny upał drażnił jego skórę. W około nie było nikogo. Do wysokiego masztu przyczepiony był wyblakły i podarty żagiel. Na jego szczycie Herz widział martwe ciało. Nie zwracał na nie uwagi. Ważniejsze było to co widział za burtą. Niebieska woda nagle zaczęła robić się czerwona. Nie, proszę, tylko nie krew. Nie znowu. Nie, proszę.... Krwi było wciąż więcej. Całe morze było wielką czerwoną plamą. Upał wciąż nie dawał spokoju. Herzegen zwymiotował za burtę. Różowe żygowiny zmieszały się z krwią.
-Do cholery ciamajdo!!! Co ty wyprawiasz???
Herz leżał znów na kocu. Poczuł gorzki smak żygów w podniebieniu.
-Czemu ty ciągle krwawisz? Jest gorzej niż myślałam idioto.
Dopiero teraz Herzegen zobaczył przed sobą młodą, lecz niezbyt piękną kobietę.
-No co się gapisz? Wypij lepiej to.-powiedziała podając mu kubek z zielonym płynem-Jesteś słabszy niż myślałam, dużo słabszy...
-K...Kim jestes...-wyszeptał z niewyobrażalnym trudem wojownik, poczym wypił cała zawartość kubka.
-Jestem tą wiedźmą którą chciałeś zarąbać, kretynie.
Po paru minutach herz poczuł się o wiele lepiej. Gorączka wyraźnie spadłą, i mógł już ruszać każdą częścią ciała. Wytarł mokrą twarz i z trudem usiadł na małym pieńku w cieniu wysokiego dębu naprzeciwko wiedźmy. Mimo iż oczy nadal łzawiły to umysł był już w pełni sprawny. Chciał już zadać pierwsze pytanie ale wiedźma go uprzedziła.
-Nie więżę cię tutaj. Możesz odejść. Ale dobrze wiesz, że bez rozmowy się nie odejdzie, Herz... Dziś musisz się wszystkiego dowiedzieć...
Wojownik wytarł prawą ręką krew spływającą mu z ust, poczym wymamrotał.
-Czego ode mnie chcesz?
-DO CHOLERY KRETYNIE!!! TO CHYBA TY COŚ CHCESZ ODE MNIE!!!- wrzeszczała kobieta. Po chwili milczenia wstała i odgarniając długie, kruczoczarne włosy nachyliła się nad nim i wyszeptała mu do ucha z każdym słowem mówiąc głośniej :
- Czy ty nadal nie rozumiesz że uratowałam ci życie? Czy nadal do ciebie nie dotarło że twój ojciec cię opanował? Nie zdajesz sobie z tego sprawy że jedząc te cholerne grzybki dałeś mu wolną drogę do swego umysły. Dobrze wiesz, Herzegen... tu zbliżyła swe usta jeszcze bardziej do jego ucha- Że on cię nienawidzi nawet bardziej niż zwykłych śmiertelników... Równie dobrze wiesz że zamierza cię zabić. Nie wykonujesz jego planu. Mówiąc szczerze, olałeś go totalnie. mówiąc to delikatnie dotknęła jego ucha swymi ustami, poczym zmarszczyła jeszcze bardziej swą oszpeconą twarz, i z powrotem usiadła na pieńku.
-Naprawdę, bardzo mi się podobało jak rozbijasz się po całym Trazie i miałam cię za naprawdę silną osobę. Rzadziłeś sobie z naprawdę trudnymi zadaniami. Byłam jednak naiwna. Myślałam że poradzisz sobie ze wszystkim, nawet z twym ojcem. Nie chciałam ci nic radzić. Bałam się że swoją siła mnie zniszczysz. Niestety, przeliczyłam się i to bardzo w stosunku do ciebie. Twój umysł nie jest jeszcze gotowy, aby stawiać opór takim siłą jak Bethrezen... A do tego że masz słaby umysł to jesteś jeszcze głupi. Naprawdę głupi... Jak mogłeś zjeść te grzybki??? Czy ty naprawdę myślałeś że dodadzą ci siły??? Może i normalnemu człowiekowi, ale nie tobie, Herz... Przez nie stałeś się słabszy. Twój umysł był niewiele silniejszy od umysłu zwykłego człowieka. Stąd ta lewitacja w moim domu, rzyganie, czarne strużki z nosa, i oczywiście opętanie. Nie czytałeś książek jak bardzo osłabia to organizm??? Bogiem czułeś się tylko dlatego że cię opętał...
Herzegen słuchał tego wszystkiego z szeroko otwartymi ustami nie ze zdziwienia, ale ze zmęczenia. Co chwile powieki opadały mu bezwładnie, lecz lekkie kopniaki w łydkę od kobiety szybko przywracały rzeczywistość. Z oczu wciąż leciały mu łzy. Mimo potwornego bólu głowy do Herza docierało każde słowo wiedźmy. Jej szpetna twarz pokryta licznymi zmarszczkami w jasnym świetle słońca wyglądała skórka od pomarańczy. Długa czarna suknia dokładnie zakrywała grube nogi. Oglądanie jej ciała przerwał jej ochrypły krzyk.
-NO I CO SIĘ TAK GAPISZ NA MOJE NOGI??? NIE MIAŁAM WIĘCEJ SIŁY ABY SIĘ PRZEMIENIC W SEKSOWNĄ KOBITKĘ Z TWYCH SPROŚNYCH SNÓW!!!
-P.. Proszę cię, nie krzycz... Głowa mnie boli.
-Ochhh... Przepraszam, zapomniałam o tym. Nie powinnam pogarszać twego stanu. To może być niebezpieczne... Jestem prawie tak samo głupia jak ty. Hmmmmm. No może bez przesady... Do ciebie mi jeszcze wiele brakuje... po tych słowach na jej twarzy pojawił się lekki, ironiczny uśmieszek. Wojownik nie odwzajemnił uśmiechu. Nawet gdyby mógł to i tak nie zrobiłby tego. Nie było mu do śmiechu. Wiedział że zachował się jak ostatni, uliczny kretyn. Tyle osób powtarzało mu już że narkotyki go osłabią. Grzybki miał zostawić na poważną sytuację. Naprawdę poważną. Taka sytuacja jak mu się wydawało właśnie przyszła. Teraz dopiero przekonał się że jego ojciec spenetrował doszczętnie jego umysł. A ta wiedźma uratowała go. Na pewno miała w tym jakiś cel. Tę rozmowę po prostu trzeba dokończyć. Herzegen wiedział że dzisiaj wiele rozjaśni mu się w jego enigmatycznym dotąd życiu. Domyślał się od dawna że Bethrezen chce go zabić. Nie wiedział tylko kiedy zaatakuje. Dla zwykłego śmiertelnika sprzeciwianie się woli arcydemona skończyło by się wieczną męczarnią na 666 poziomie piekła. Jednak ojciec Herza wiedział że jego syn jest silny. Nie wystarczy po prostu zaatakować. Do zabicia Herzegena trzeba było podstępu. Rozmyślania przerwał mu znowu głos wiedźmy.
-Tak. Mam cel w ratowaniu cię. Kiedy byłam jeszcze naturalnie młoda, twój ojciec chodził po świecie w swej własnej, materialnej, postaci. Nie siał zniszczenia we własnej osobie. Wysługiwał się swoimi ludźmi. Żaden z tamtejszych króli bał się mu przeciwstawić. Należałam do tego legendarnego stowarzyszenia 10 czarodziejek, więc jak widzisz nie jestem wiedźmą, lecz zwykła czarodziejką. W nasze stowarzyszenie wdarła się korupcja. Powoli zaczynano się nie liczyć z moim zdaniem. Doradzałam oczywiście aby zabić twego ojca i całą jego sektę. Niestety, cała nasza rada przepełniona była tylko chęcią władzy, a taką władzę mogłaby naturalnie naruszyć przegrana walka z potężnym wówczas Bethrezenem. Byłam jedynym członkiem zakonu, który tej wojny chciał. Twój ojciec szybko się o tym dowiedział i próbował mnie zabić. Widząc co się dzieje pozostałe członkinie rady wyrzuciły mnie na zbity pysk. Zaszyłam się właśnie tutaj, w Imnesvale. Unicestwiłam tę wiedźmę która zatruwała życie tutejszym mieszkańcom i podszyłam się pod nią. Użyłam wszystkich swych magicznych zdolności, aby stworzyć iluzje, zamaskować to miejsce, i zrobić je niedostępnym dla Bethrezena i jego sług. Jak wiesz, kiedy twój ojciec próbował stać się bogiem, coś poszło nie tak. Został zwykłym demonem wśród wielu, a jego sekta rozpadła się. Zanim jednak to się stało spłodził wielu potomków. Nie jesteś jedyny, Herzegen. Jest was naprawdę wielu. Nie ty jeden nie wykonujesz jego planu. Jest was mało, ale kiedy razem połączycie siły, możecie reszcie stawić opór. Jesteś zakałą, i wszyscy będą cię próbowali zabić. Jednym z prawowitych dzieci jak to sobie nazywa Bethrezen jest ten mag którego spotkałeś w karczmie. Mógłby cię spokojnie zabić, ale całe to spotkanie miało na celu zabicie mnie, jedynej jeszcze żyjącej członkini rady 10. Sam mag nie dałby rady, ale ty kierowany przez swego ojca mogłeś to zrobić. Jednak arcydemon przeliczył się. Przed naszym spotkaniem miałam pełno sił zaoszczędzonych przez te wszystkie lata. Tylko dzięki temu uratowałam ciebie i siebie.
Herzegen nie mógł uwierzyć w to wszystko co słyszał. Przez tyle lat nie wiedział że są inni. Do tego chcą go zabić. Przez tyle lat spiskowali przeciw niemu. Ciężko mu było we wszystko uwierzyć. W tej chwili siedziała przed nim legendarna, jedyna żyjąca członkini Rady 10- Vanessa z Mrocznej Kniei. Po tej masakrze na wyspie Archmydii została tylko ona. Nikt od stuleci nie wiedział gdzie się ukrywa. Musiała użyć naprawdę potężnej magii aby się ukryć tak dobrze.
__________________
If you hated me before, NOW you will hate me with passion.
Postaw się ludziom notorycznie puszczającym smuty i kwasy! Powiedz BURN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|