Witam!
Chciałbym tu wam przedstawić coś co się stało wczoraj.
Otóż zginął mój sąsiad.Został zamordowany.
Miał 61 lat. Nie wiadomo jak zginął. Wiadomo, że od siekiery.
Nigdy go nie lubiałem ( Jak byłem mały to na zapraszał na swój ogródek, żebyśmy się bawili u niego... Pedofil....) i nigdy mu "Dzień dobry" Nie powiedziałem. Wiecznie pił. Lecz czuję się taki lęk, gdy ktoś kto mieszka 50m od Ciebie zostaje zamordowany, i morderca jest na wolności... Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Daje parę zdjęć tego wydarzenia:
A czy wam zdażyło się w swoim życiu, że ktoś bliski wam albo mieszkający niedaleko was, zginął tragicznie?