Hmmm...
1) Dwa lata temu w październiku. Goniłam się z kumpelą [nie pamiętam o co poszło], mój ukochany asfalt był mokry [ah te jesienne deszcze] tak więc szybko się wywaliłam... nie było aż tak źle - 'tylko' wystawiłam sobie bark

prawą ręką nie mogłam ruszać dopóki mi jej nastawili [głupi jasio rulahhh...] a potem zapieprzałam ponad miesiąc w usztywniaczu na całą klatę... mniam
2) Rok temu, również w październiku! Tym razem na treningu, na które miałam zakaz od pierwszego wystawienia barku... wpierw z dwie godziny strzelania z łuku, potem wzięłam się za walkę... do dziś pamiętam panikę kumpla, jak z nim walczyłam i nagle, jak brałam zamach mieczem padłam na ziemię z ręką pod dziwnym kątem

od tego czasu nabawiłam się nawykowego zwichnięcia barku, o walce na miecze musiałam zapomnieć - i dlatego też w avatarze widnieje moja łapka z metalową jedynką...
3) Z góry przepraszam, jeśli na forum są też przedstawiciele tejże, hm, interesującej grupy społecznej, ale od tego wypadku po prostu do dresów jestem uprzedona. Było to tydzień temu, w dzień matki. Wracałam wieczorem z dwoma kumplami, jakiś koleś zapieprzał za nami na rowerze. Nie wiedziałam, że jedzie, tak więc wydarł się na mnie dopiero ok pół metra za mną. Zdąrzyłam się tylko do niego odwrócić, a ten wpadł na mnie z całą prędkością

poleciałam głową na mój ukochany asfalt, jechałam po nim łbem i łokciami. Kumple i jacyś obcy ludzie zaczęli mnie zbierać z ziemi, podczas gdy pan dres wstał, opieprzył mnie, że ma kierownicę skrzywioną i szybciutko odjechał... starta skóra na głowie wcale nie jest przyjemna :/
pzdr