2 lata temu pierwszy dzień wakacji wziełem rower i w droge poszlifowac z kumplami. Była wtedy pewna stroma góra na ktorej robili jezdnie zjezdalismy z niej była bardzo stroma i długa... Jechałem strasznie rospedzony... Najechałem na beczke podskoczyłem lekko do góry i najechalem na jakis kamien dalem kozla za rame roweru na twarz... Śmiali sie ze mnie bo jak wstalem rozejrzalem sie zaczelem z bólu mowic umieram

Miałem fuksa po polewej mance gory była przepasc a ja poleciałem na prawo manke... Fajnie sie wakacje zaczeły
