@up: Jak tylko zobaczyłem tytuł tematu, to już myślałem, że twój
@topic:
Cytuj:
Ja uważam że to nie wina lekarzy tylko pacjentów którzy niechcieli być wyleczeni. Jak se ktoś powiem że kot to pies to dla niego kot to pies i niewiem jak wielkie piguły byś mu dawał to nic nieda. A perswazja może tylko pacjenta jeszcze bardziej "zdenerwować".
|
Co do perswazji, to jak ktoś ją dobrze stosuje, to nikt nie zauważy. Co innego jak terapeuta powie: "Nie próbuj skakać przez okno już nigdy" albo "Nie wariuj"
Zgodzę się z tym, że jak ktoś nie chce być wyleczony, to nie ma sensu próbować. Wg. mnie to trochę tak jak z jedzeniem (dziwne skojarzenia

). Jak ktoś nie lubi np. oliwek, to nie chce zacząć ich lubić, bo mu z tym nielubieniem dobrze.
Z resztą, jak ktoś jest psycholem, to często nie zdaje sobie z tego sprawy. Dziadek mi mówił, że miał w pracy schizofrenika, który raczej się nie ujawaniał ale pewnego dnia poskarżył się dyrektorowi, że ktoś mu grzebał w biurku. Pracownicy sobie przypomnieli jego różne "odchylenia" i doszli do wniosku, że sam sobie nabałaganił w papierach nie pamiętając o tym.
Po za tym niektóre choroby są rzeczywiście nieuleczalne. Ja na przykład nie jestem do końca normalny i czasem mam mocną nadpobudliwość. Jak ktoś właśnie takiego świra dostaje, to przeszkadzanie może mu nie do końca pomóc.
P.S. Może to z jedzeniem to nie był najlepszy przykład
