Ja jestem knightem i walczyłem od początku clubami. Kupiłem sobie na jakimś 14 levelu dragon hammera i walczyłem nim dłuuugo, bo nie chciałem kupować skull staffa ze względu na małą ilość def. War hammera też nie używałem, nie lubie dwuręcznych bronii. Jednak kiedy byłem koło 25 levela, swierdziłem, że cluby nie są takie dobre. No bo do końca życia mam zostać przy dragon hammerze?! Postanowiłem więc zacząć trenić sword fighting (a miałem wówczas jakieś 50 club fighting). Walczyłem cały czas dragon hammerem. Teraz mam 28 lvl. Kilka dni temu kupiłem bright sworda, lecz leży on w depo, a ja ciągle trenie. Mam teraz 43 sword fighting, 53 club fighting (chcę wyrównać, by zacząć walczyć bright swordem). Trochę to jest czasochłonne. Przestrzegam więc wszystkich młodych rycerzy: cluby to pułapka! Na początku są super, ale potem albo zostajesz przy dragon hammerze lub skull staffie, albo robisz to co ja. Lepiej przetrzymać wczesny okres i chodzić ze spike swordem, niż potem tracić czas.
Czcijmy swordy!
