Za dawnych czasów mój brat(miał jakieś 2.5 roku) lubił pisać(czyt. drzeć kartki na drobne kawałki) listy do Mikołaj i wyrzucać(czyt. wyrzucać) je przez okno i co gorsza, często przez moje okno. Po prostu przychodził do pokoju, stawał na parapet i otwierał okno. Pewnego razu się wkurzyłem i zamknąłem to okno jak najszybciej mogłem żeby nie śmiecił. Kiedy już było zamknięte okazało się, że mój brat próbował mnie powstrzymać i wsadził dłoń z drugiej strony okna i kiedy zoriętowałem się, co się stało jego grube paluszki były na zewnątrz. Na szczęście wszystko się skończyło tylko na płaczu. Ni to śmieszne, ni jakieś podniecające.
PS. Jak ktoś mi nie uwierzy to sobie żył nie podetnę, więc nawet nie ma, co próbować.
@Matek
Mogłeś wybrać jakiś inny "tasiemiec" z JM.(Onetowcy plax111)