Hmm... tak te słodkie smocze ocięta doprowadzają mnie do szału

. A jeśli chodzi o napis to napewno nie miał on być ognisty. To jest taki raczej mój swoisty wzorek (takie ala łuki, ala roślinki

). Z początku miałam go zrobić nieco inny, no, ale potem już nie chciało mi się zmieniać

.
Jeśli chodzi o ten łepek, to wierz mi - mi też on nie leży... Co ciekawe pozostałe obrazki jakby "widziałam przed namalowaniem", a ten rysowałam tak na "żywca". Najwięcej czasu spędziłam przy tym łabedziowatym jak już go określiłaś. Ten smok miał być taki bardziej "wodny" (stąd te n pomysł na ciopecki na błonach

) i chyba podobnego, ale większego wykorzystam do tej serii obrazków. Ta malutka wyverna muszę się przyznac zajęła mi najmniej czasu. A może i nie? Sama nie wiem, była rysowana na końcu... Rodzice plotkowali z sołtysem i jego żoneczką, a ja sobie siedziałam i pomalutku szkrobałam. Nom, to prawe skrzydło to troszkę ma defekt, ale to jest chwila randki z gumeczką i po kłopocie. Jutro zamierzam poćwiczyc troszkę pazurki i szpony, więc nie zdziecie się jak nagle z monitora wyskoczą w waszą stronę wielkie szponiaste łapska

. Trzeba będzie też poćwiczyć rysowanie całeo smoczego ciałka, coby samych wyvern nie malować

.
Hmm... jeszcze oczywiście ten twój dodatek specjalny: skan. Niestety mój skaner to wiekowe dziadostwo i ma już swoje starcze choroby, takie jak skleroza - takie kolorowe, pionowe paseczki na obrazku (wyczyściłam je ile mogłam na komputerze - ręcznie), czy opryszczka starcza

(czyli właśnie te twoje kropki. Jeśli chodzi o moje (są dwie

) nieszczęsne gumki to zawsze staram się "zdmuchiwać" z obrazka wszelkie pozostałości po ich działalności

. A nawet jeśli to z piórami raczej nie będę mieć problemu (kury i kacki w zagrodzie, oraz pokaźne pióra z ogona indyka sąsiadki

). Ale jak narazie jestem zmuszona radzić sobie z tym co mam - zacierki i rozmazany ołówek, a także błedy mojego skanera likwiduję w programie graficznym. Te kilka kropeczek musiałam gdzies pominąć

.