U mine w szkole kocenie to takie oficialne, ale nie np. lizanie kibla czy mieżenie zapałką jak ktoś tak mówił, ale np. na auli karmienie mlekiem z łyżeczki przez jakiegoś nauczyciela, jedzenie konserwy turystycznej z etykietą "whiskas"
Takie przyjemne święto. Kto niechce, nie musi.