Kumpel (mój "protector" przed koceniem) opowiadał mi, że zaprowadzili go we trzech do kibla (obrzeża pisuaru też były już obstawione) i chcieli zrobić mu spłuczkę (polega to na tym, że wkładasz głowę w klozet i spuszczają wodę), ale na szczęście wśród tej wesołej gromadki był ktoś kto go akurat znał i puścił go wolno; miał szczęście, ale czy mi się poszczęści? Szczerze mówiąc szczerze wątpie żeby ktoś mi spróbował zrobić chrzest; najwyżej trochę pobiegam ;p.
|