| 
			
			 Użytkownik Forum 
			
			
			
				
			
			
				 
				Data dołączenia: 10 08 2004 
				Lokacja: Częstochowa  
				Wiek: 35 
				
 
Posty: 398 
                Stan: Na emeryturze 
                
                Profesja: Sorcerer 
                
                
                
                
                
				
				
				
				
			 
	 | 
	
	
	
		
		
			
			
				 
				
			 
			 
			
		
		
		Autor nieznany 
 
FALL OUT 
 
Rada wioski siedziała w namiocie i dyskutowała 
- Deszcz nie pada już zbyt długo. Nasze zboża marnieją. Grozi nam głód. 
- Trzeba coś zrobić... Te ćwierć- mózgi myślą że jesteśmy czarownikami. Jeżeli nie zadziałamy, to nas wywiozą na taczkach. Wtedy koniec z luksusowym życiem 
- Jest wyjście. Musimy znaleźć jelenia, którego wyślemy ze „świętą misją” znalezienia jakiegoś mało ważnego przedmiotu. Jak coś nawali, to wszystko będzie na niego... 
- Dobry pomysł, tylko gdzie my znajdziemy takiego kretyna? 
Starszyzna wyjrzała ze swojego namiotu i zaczęła rozglądać się po wiosce. Ich wzrok zatrzymał się na młodzieńcu zwanym Cosen One. Który bawił się z dziećmi w piaskownicy. Maiał 27 lat, wielkie mięśnie i był wyjątkowo, ale to wyjątkowo głupi. Pewnie dlatego,że podczas porodu wyskoczył z rąk wioskowego ginekologa wprost na kamienne podłoże. Elder spojżała na swoich toważyszy i powiedziała: 
- Bingo! 
Rada wioski kazała przyprowadzić Cozen One’a i zaczęła mu ostro wciskac kit: 
- Musisz wyruszyć... – zaczął jeden ze starszych 
- W daleką podróż w poszukiwaniu... – dodał inny. 
- Świętego G.R.E.K.’a Tylko on może uratować nas przed zagładą – skończył inny. 
Cosen one wpatrywał się w twarze rozmówców po czym wydukał: 
- Znaczy się...że co? Idę polowac i jaszczurkę w łeb? 
- Nie, nie... – wyjęczała Elder. 
- To nie idę? – podsumował zdezorientowany Cosen One 
- O Boże!!! – krzyknął jakiś starzec – Spuść bombę na tę trąbę!!! 
- Słuchaj. Cosen One. – powiedziała Elder – Idziesz szukać G.R.E.K.’a, a po drodze możesz dać wszystkim w łeb. 
- Fajno Aaaaleeeee... – Zastanawiał się Cosen One(a Bardzo rzadko mu się to zdażało) – skąd będę wiedział, jak on wygląda? 
- Dowiesz się...jak znajdziesz. A teraz WYNOCHA NA ŚWIĘTA MISJĘ!!! – ryknęła Elder i wypchnęła młodzieńca z namiotu. 
Ktoś życzliwy doradził mu, żeby przed wyprawą odwiedził szamana Haszynina, wielce szanowaną wioskową osobistość. Cosen One odsłonił skórzaną płachtę odsłaniającą wejście do namiotu. Z jego wnętrza buchnęły kłęby białego dymu. Stary mężczyzna siedział w środku w szlafroku. Na jego klacie wisiał złoty łańcuch z „Pacyfką” 
- Oooo. Czyym mogę służyć – powiedział do Cosen One’a pociągając skręta. 
- Ja chciałem cię odwiedzić przed moją świętą misją. Kolega powiedział mi, że coś dla mnie masz. 
- Oooo, Mam duuuuużo topy... Bierz młody. Tylko nie wypal wszystkiego od razu. 
- Chozen one spakował prezent do torby i podziękował. Starzec pożegnał go słowami. 
- Spoko młody. Wpadaj częściej. Pokój, bracie! 
 
 
Pierwszym zadaniem było uwolnienie Hic’a, Mechanika alkoholika, który często handlował z wioskowymy. A po jaką cholerę trzeba było go uwolnić, tego nikt nie wiedział... W każdym bądź razie na tą misję mężczyzna wyruszył w towarzystwie dzikusa Sulky’ego,który szukał swojej zaginionej siostry (była mu winna kasę...). Wróćmy jednak do ratowania Hick’a... Cosen One’owi udało się to przez przypadek. Pokazał Hic’owi flaszkę wódy, a ten w pijackim widzie sam rozwalił ścianę swojego pokoju-więzienia. We trzech ruszyli do VAUNT CITY gdzie zwerbowali do swojej paczki barmana Cassidy’ego. Co prawda chodził on w baletkach i różowych rajstopach, ale przynajmniej grupa miała ciągły dostęp do wódy i browarów. I tak wesoła drużyna ruszyła pijackim zygzakiem do Vault 13,zachaczając po drodze Broken Pillsi New Renowate. W pierwszym do dream-teamy dołączył zboczony biseksualny mutant Barcus (zwany w skrócie B.A.) w drugim zaś młody hipis Moron. 
Cała paczka trafiła do Vault 13 gdzie nieszczęśliwie Moron zauważył pokaźny worek zielska Cosen One’a. Jako hipis i chemik amator zarazem przygotował kupę skrętów i poczęstował nimi drużynę. Wszyscy nieźle dali w palnik! Gdy weszli do Vaulta drogę zastąpił im wielki Deathclaw i zapytał 
- Czego tu chcecie, obcy!? 
Moron zatrzymał i powiedział 
- Sorki Bratku... mówiłeś coś? 
- Tak Powiedziałem chyba „Czego tu chcecie, obcy!?” 
Moron wiedział że DeathClawy są bezrozumnymi bestiami, toteż znalazł tylko jedną możliwość, aby mogły mówić, najpierw spojżał na swojego dymiącego skręta, a potem na swoich kompanów i rzekł: 
- Ludzie... ten towar jest za***isty!!! 
Wszyscy zaczęli brechtać, te śmiechy wkurzyły DeathClawy, który wyrzuciły nieproszonych gości z Vaulta. 
Naćpana drużyna woziła się po pustyni 
- Czuję się jak Kominek – powiedział Barcus wypuszczając dym uszam. Reszta grupy obserwowała go i znów ryknęła śmiechem. 
Nagle na drodze pojawił się starzec w szlafroku z kapturem, który pilnował mostu wiszącego nad przepaścią. Grobowym głosem powiedział: 
- Zanim przejdziecie, każdy z was musi odpowiedzieć na trzy pytania. Ty młody (wskazał na Morona) będziesz pierwszy. 
- Jak się nazywasz? 
Moron sztachnął się skrętem i śmiejąc się wyjęczał: 
- Darth... Vader... 
Cosen One i reszta drużyny zaczęli wprost kwiczeć ze śmiechu. Tażali się po pustyni w dzikim szale. Pokaz tego Breakdance’a przerwała nagła śmierć Morona, Który został wyciągnięty w przepaść. 
Następni w kolejce ginęli jeden po drugim do chwili, gdy został już tylko Cosen One. Bał się teraz jak cholera. 
Nagle w narkotycznym widzie ujrzał swojego dawno zmarłego kotka, który powiedział do niego „BIERZ KOŁO... BIERZ KOŁO...” po czym rozpłynął się w oparach skręta. 
- Chciałbym skorzystać z koła ratunkowego – powiedział dumnie Cosen One. 
- O kur**... – powiedziała do siebie postać w szlafroku – Dobra, które?? 
- Eee... – zastanawiał się mężczyzna – Telefon do przyjaciela. 
- OK. Do kogo dzwonimy? 
- Do Haszynina! 
- Dobra... – powiedział zakapturzony, wyciągnął telefon komórkowy Nokia i wybrał numer – Halo? W słuchawce coś zacharczało. Po chwili rozległ się głos Haszynina: 
- Wasssssuuupp? 
- Wasssssuuupp? – odpowiedział strażnik mostu – Tu Hubert Urbański z programu „Milionerzy”, twój przyjaciel, Cosen One, liczy na twoją pomoc w udzieleniu odpowiedzi na pytanie. 
- Dooobra. A jakie to pytanie? 
- Czytaj, Cosen One, masz na to trzydzieści sekund... 
- Pytanie Brzmi ”Jak się nazywasz?” 
- Co? Kmów głośniej, COSEN ONE! – rzucił Haszynin. Nagle światło reflektorów rozjaśniło mroki nocy. 
- Brawo! Krzyknął strażnik mostu – Wygrałeś rejs na luksusowym tankowcu! 
 
 
Cosen One obudził się na pokładzie jakiegoś dryfującego statku. Narkotyki przestały już działać. Mężczyzna wstał i wyjrzał za burtę. Słońce zachodziło i było piękne, że no! Nagle Cosen One rzucił pawia. „Ooo.. papryczka” – powiedział do siebie patrząc na dryfujące wymiociny. Nagle zaczęły przybierać kształt liter. Mężczyzna zaczął je składać i wolno odczytywać – „Uprowadzili wszystkich z twojej wioski. Twoi ziomkowie oraz G.R.E.K. znajdują się na platformie wiertniczej będącej tajną bazą organiacji militarnej Enclosure, rywali Brotherhood of Steal.” 
Cosen One pomyślał przez chwile po czym zapytał – „Kto to do cholery pisze?”. Litery rozpłynęły się by po chwili ukrztałtowac nową wiadomość – „Autor tego opowiadania. A co żesz, kur**(cenzura), myślał”. Po chwili padło jeszcze jedno pytanie – „A czy możesz mi powiedzieć skoro już tu jesteś autorze, jaki jest sens życia”. Litery na wodzie raz jeszcze zmieniły formę układając się w zdanie „Nie przeciągaj struny, Cosen One!!!”, po czym rozpłynęły się. Mężczyzna dotarł do platformy wiertniczej, gdzie odnalazł swoich ziomków oraz G.R.E.K.’a. A właściwie kasetę video z filmem „Grek Zorba” z Anthony Quinnem (jak wyjaśniała Elder, można go wsadzić do magnetowidu, obejrzeć i nauczyć się starożytnego tańca sprowadzającego deszcz). Teraz ostatnim zadaniem Cosen One’a było utorowanie drogi do wyjścia, właczenie autodestrukcji bazy, i... ucieczka. 
 
 
Cosen One wpadł do pokoju, w którym stał naukowiec i krzyknął 
- E! Ty! Włączaj bombę! 
- Czyś ty ocipiał, chłopie? – zapytał naukowiec. – Chcesz, żebym sam siebie wysadził. 
- Nie to nie – odparł Cosen One i zastrzelił rozmówcę. Potem podszedł do jego biurka. 
Jego oczom ukazał się wielki czerwony guzik z podpisem „NACIŚNIJ ABY WŁACZYĆ ATODESTRUKCJĘ BAZY”. Mężczyzna nie umiał jednak obsługiwać urządzeń bardziej skomplikowanych niż tłuczek do kartofli. Zrobił więc to, w czym był najlepszy. Zaczął strzelać z dwóch Mingunów we wszystkie strony do momentu, w którym usłyszął komunikat z komputera: 
- Uwaga. Baza zostanie zniszczona za 10 minut! Życzę miłego dnia! 
„Jessss” – pomyślał Cosen One. Do ewakuacji zostało mu tylko 5 minut (pięć zmarnował na „taniec zwycięstwa”), więc ruszył pędem do wyjścia. W przedostatnim pomieszczeniu droge zagrodziła mu olbrzymia postać w pancerzu. 
- Coś ty za jeden? – zapytał Cosen One 
- Fmmphhh Hrrmmffoopphh – odparła postać. 
- że jak? Zdejmij ten hełm, bo nie rozumiem, co tam bulgoczesz – powiedział wyraźnie zirytowany mężczyzna. Opancerzony typ zaczął siłowac się ze swoim chełmem. Nagle do pomieszczenia wpadli Eryk Cartman, Stan Marhs i Kyle Broflovsky. 
- Cmmffphhh!? – ryknęla postac w pancerzu. 
- Kenny! Tu jesteś! – Krzyknął Cartman. Tymczasem opancerzona postać uporała się ze swoim Chełmem. Niestety, pancerz był tak skonstruowany, by eksplodować po naruszeniu zaczepów przy głowie. Wybuch zniszczył zbroję i siedząca w nim postać. 
- O mój Boże! – powiedział Stan – Zabili Kenny’ego... 
- Wy skur****ny!!! – dodał Kyle. Do zwłok podszedł Cartman, kopiąc je powiedział: 
- Wstawak McCormick! Wstawał gównożerco! Szanuj mój autorytet. 
- Spadam stąd – powiedział Cosen One i uciekł na statek pozostawiając członków swojego plemienia na włączonej bombie atomowej...  
 
 
hehe 
		
		
		
		
		
			
		
		
		
		
		
			
				  
				
					
						Ostatnio edytowany przez Sokochłap -  01-09-2005 o 22:25.
					
					
				
			
		
		
	 |