Zacznijmy od tego, ze studiuje ( I rok Budownictwa ). Na codzien mam do czynienia z dziwnymi ludzmi (Ci co studiuja cos o tym wiedza). No wiec jedziemy:
1. Geometria wykreslna
a) Podchodze z rysunkiem brylki przerzuconej przez 2 rzutnie. Ona tak patrzy... i po chwili mowi: "Ale Pan ma zle okreslona widocznosc" (Bierze moja kartke zaczyna ja zgniatac i mi mowi: "A teraz Pan widzi ? Tutaj Pan patrzy, czyli Pan tego niewidzi, a to jest widoczne". Az mnie zatkalo...
b) Po incydencie z kartka mialem do zaliczenia zalegly rysunek z szesciokatem foremnym. Ona znowu patrzy na ten rysunek (i w tym momencie juz wiem co sie zaraz stanie), i po chwili mówi: "A dlaczego ta kreska jest chudsza od tej, czy ona jest jakas inna, czy ona smierdzi, niezasluguje by byc grubsza jak jej kolezanki ?
c) Znowu to samo, tylko ze tym razem podchodzi kumpel. Tylko zerknela i mowi: "Prosze pana jeszcze wiecej tych lini bo sie panu ten pajaczek tutaj niezmiesci (I narysowala mu pajaczka na kartce)"
2) Matematyka
a) Standardowy tekst przy kazdym zadaniu: "Czy ja potrafie to rozwiazac ? Nie ! Wiec co ? Patrze w defi - nicje (za***isty jest ten moment, w ktorym dzieli wyraz definicje na 2 czesci).
3) Mechanika
a) Pierwsze zajecia, wchodzi i wyskakuje z takim testem: "Tak, to ja usadzialam ponad 40 osob, wiec mechanika powinna byc tym czego powinniscie sie bac najbardziej". Z poczatku myslalem, ze powiedziala to, tylko po to, azeby nas postraszyc. Niestety, gdy zapytalem kumpla z II roku powiedzial, ze to prawda... Po czym na Inauguracjii Dziekan mowi: "I mam nadzieje, ze pani doktor Jacoszek troche oszczedzi studentow I roku.
To by bylo na tyle.
