Wiecie, czasami mam wrazenie, ze od tibii juz niektorym sie mozg podrasowal.
Powtorze po ran 600setny: kazda grupa spoleczna ma swoj okreslony slang, ktorym sie posluguje. W slangu tibiiskim 'hacker' oznacza osobe, ktora wlamuje sie na strone - i to tez jest poprawne, tak sie poprostu przyjelo (tak samo jak 'dres' oznacza tepego osilka bioracego sterydy)
A zeby zablysnac wiedza: hackerzy dziela sie na dwie grupy: white hats i black hats. Ci pierwsi to tzw 'dobrz' hakerzy - szukaja dziury w calym, mowia o tym i dzieki temu dziura jest latana. Szanuja prywatnosc innych. Drudzy to ciemne charakterki - szukaja dziur dla wlasnych korzysci, kasuja dane (TAK, KASUJA!!), pisza exploity do wlasnego uzytku itp.
A nawiazujac jeszcze - staracie sie definiowac rzeczy o ktorych nie macie zielonego pojecia (zaznaczam, ze ja tez nie mam). Tak samo jak od roku '86 (oslawiony manifest hackera) komputery poszly strasznie do przodu tak samo teraz zmienila sie definicja hackera.
Subkultura hackerow to nie tylko wlamywanie sie do systemow komputerowych. To ruch na rzecz wolnosci i prywatnosci w sieci. To ruch na rzecz rozwijania skomplikowanych aplikacji dla SO - niekoniecznie linuxow.
hacking to filozofia, zaryzykowalbym stwierdzeniem, ze to cyberanarchizm.
A tak szczerze, manifest to najsmieszniejsza rzecz jaka przeczytalem ostantio
