no dobra, widze ze zdania sa podzielone. ja osobiscie widze i dobre i zle strony w przymusowej sluzbie. sam jeszcze takowej nie odbylem, i pewnie nie odbede, bynajmniej nei z problemow zdrowotnych. wole jednak sie uczyc i nei pojsc do woja

taka slozba ma jednak swoje dobre strony. wiadomo ze niewiele tam ucza, ale pomyslcie - nastaje jakas wojna, w ktorej caly narod polski musi wziac udzial. i idzie dwoch takich, jeden ktory odbyl ta roczna sluzbe w woju, a drugi taki ktory w zyciu karabinu na oczy nie widzial. i co sie okazuje? ten ktory byl w woju jeszcze cos pamieta, potrafi przeladowac bron i strzelac w miare celnie (bo np wie ze Kalasz ma odrzut i sie jak go sobei do ramienia przylozyc zeby mu barku nei wybilo). ten drugi idzie do okopu, daja mu granat i kaza mu rzucac. ten lapie za zawleczke i zadowolony czeka az bedzie mial dogodna pozycje do rzutu az tu nagle bum i rozwala siebie + kilku z nim dzielacych okop. dlaczego? bo nie wiedzial ze granat zeby nei wybuchl nawet po wyciagnieciu zawleczki nalezy trzymac ta raczke. to jest taki blachy i glupi przyklad, ale jakis tam jednak jest
druga sytuacja. moj wujek odbyl swoje w wojsku i pozniej po kilku latach zapragnal zrobic kurs ochroniarski. juz na starcie byl do przodu, gdyz w wojsku mial "zajecia" ze strzelania z broni ktorkiej do celu. niby nic, bo mozna sie tego nauczyc, ale zamiast uczyc sie dopiero jak sie bron trzyma i celuje on mogl doskonalic juz sama sztuke celowania.
oczywiscie przeciwnicy moga dalej utrzymywac ze w wojsku to ylko przekilinac ucza i nic sie takiego nie dzieje. al ejest to swego rodzaju szkola przetrwania, marna namiastka wojny, ale czasem ta marna namiastka moze zaprocentowac tym, ze nie padnie sie na wojnie przy pierwszej lepszej okazji.
zaraz wszysysc zaczna na mnie naskakiwac z emoje argumanty sa gowno warte - moze i tak. to jest po prostu moj punkt widzenia na sprawe. jezeli ktos nei chce isc do wojska - niech sie uczy. jezeli nie ma mozliwosci finansowych to kicha - zawsze zostaje zrobic sobie tatuaz na twarzy ;]