hehe, milusia historyjka ^^
Ja mialem podobnie. Ktoregos dnia znowu przyszlo ladnie stypendium na moje konto. Jak to zobaczylem to az sobie pomyslalem: "niedawno mialem urodziny i zrobie sobie prezent". Zamiast obiadow na stolowke wydalem kase na pacca

Postanowilem ze nie bede; kupowal jedzenia tylko rusze sie z akademika zapolowac na sarny i owce w okolicznych gestwinach. Ewentualnie szczury w akademiku w poszukiwaniu kawalka sera. Tak wiec bardzo zadowolny ze pieniazki (o moje kochanienkie, jak ja was lubie ticitici...) mam na koncie poszedlem do banku (haha). Sytuacja podobna do matkusowej. Co prawda moja osada jest troche wieszka niz Glucholazy (to pewnie z powodu tego piwa ;P ) no ale i tak to troche trwalo. Jedyna roznica byla taka, ze zalatwilem wszystko na miejscu. Ale jak widzialem jak ta kobieta obsluguje komputer i patrzy na te wszystkie numerki na tym formularzu co wypelnielem, to szczerze, troche sie balem... Potem na wydruku w komentarzu zauwazylem, ze napisala "premiunn accont"

To, ze moze troche niewyraznie napisalem to inna sprawa, no ale prosze panstwa... Podstawy angielskiego mam chyba prawo od niej wymagac? :>
Tak to wygladalo w banku w Tychach
Re: down: pisząc tego posta siedziałem pod Linuxem i miałem włączone jakieś kosmiczne kodowanie znaków, już dawno zmienione
