Celem projektantów gier, sieciowych i nie, jest nie tylko zaprezentowanie swojego pomysłu/dostarczenie rozrywki zgłodniałym masom

/heroiczna służba idei, ale również zysk. Normalna sprawa, kiedy w pewnym momencie życia człowiek chce zacząć zarabiać dzięki swoim zdolnościom i umiejętnościom. Tak, kiedyś nadchodzi ten moment. Mama i tata nie kupią pacca, nie zapłacą z jedzenie, za mieszkanie. Samemu trzeba. I to nie w wieku 30 lat, ale znacznie wcześniej. Straszne, prawda? Zatem celem projektantów gier jest również zysk. Nie ma co potępiać ich z tego powodu.
Inną zupełnie sprawą jest rozsądna cena za proponowaną rozrywkę. W Tibii jest to, w mojej ocenie, dość zrównoważone, ewentualnie ceny mogłby być nieco nizsze, jednak wynika to, jak ktoś słusznie wcześniej zauważył, z różnicy cen na rynku polskim a na rynkach zachodnich.
Fakt, potrzeba sporo czasu, żeby wbić sensowne skille. Rzeczą kluczową wydaje się stosunek czasu poświęconago na zdobywanie skilla/przedmiotu/poziomu do czasu, w którym można to stracić. Jednak, zarówno w tej, jak i w innych grach, zawsze znajdą się goście grający po pół lub więcej godziny na dobę i to oni, jako najpotężniejsi nadają tempo. W zależności od tego, jaką władzę da się im do ręki. Im więcej szkody mogą wyrządzić innym, tym władza ( i wywierany nacisk) większe. Przykład: w Tibii, przy śmierci tracisz od 2 do 10% doświadczenia, co wiąże się ze stratą określonego poziomem czasu gry. W takim np. Conquerze, podczaś śmierci tracisz tylo część ekwipunku z plecaka, czyli o ile nie znalazłeś akurat jakiegoś rzadkiego przedmiotu (co się zdarza RZADKO), nadrobienie strat jest kwestią kilku minut.
Pijopiwnik - Aroganckie zachowanie się graczy z PACCEM - no cóż, całkiem możliwe, jednak normalny człowiek, jeśli ma lepiej, pomaga tym którzy mają gorzej (pod warunkiem że nie czuje, ze jego dobra wola jest wykorzystywana i nadużywana - tak, tak...). Taaacy Leeepsi są tylko idioci.
Etoric, za 90 złotych rzeczywiście można to wszystko... potrzeba jedynie: 90 złotych, dziewczyny, dobrych chęci z OBU stron... a w niedzielę rano masz już wszystko za sobą
