Ruszył mnie ten temat. Wziąłem głęboki oddech, założyłem moją ulubioną zbroję, przypiąłem sobie do pasa buławę, założyłem ciężkie buty, zasunąłem na twarz przyłbicę i z ufnością i toną czosnku na szyi (bo nie wiadomo, co za kurestwo może się tam za firewallem chować) wyruszyłem. A tu zonk, nie ma szczurów, nie ma wilków. Na czym ja tu mam doświadczenie zdobywać? Nie zrażony poszedłem dalej. Słyszałem o jakichś dresach, czy coś takiego - ponoć strasznie waleczne skurwysyny. Bałem się trochę, że mam za niski poziom, ale dałem radę - najpierw na mój widok wybuchnęli śmiechem, co ich obezwładniło, a po ciosie maczugą przez łeb już nie mieli ochoty na dyskusję. Ale jakoś nie pomogło, nie poczułem się silniejszy - ba, złamałem sobie chyba palce przy wymachu tym tępym kijem...
Bez sensu trochu ten temat jest. Co on zmieni? Kto przeczyta, ten przeczyta. Ale i tak nikt się nie zastosuje. Bo czy dużo zmieni to, że napiszę, że można czytać książki, pisać opowiadania, tworzyć muzykę, pobiegać po klubach czy knajpach? To się rozumie samo przez się. Wystarczy makownicą ruszyć. A ci, którzy powinni się zastosować i tak się nie zastosują. No bo tam, na zewnątrz, za oknem nie ma stworów. Nie tak łatwo zostać silnym, wielkim i pięknym, poważanym i godnym pochwały bohaterem. Nie wystarczy przez piętnaście godzin dać się gryźć szczurowi, by być sławnym i budzić grozę. A i wpierdol można dostać, i forsę zgubić. Albo - o zgrozo! - porozmawiać z kimś. I to o czymś innym, niż Tibia, komputery, internet... Jak tak można żyć?!
__________________
Smoki powinny być okrutne, chytre, nieczułe i straszne. Ale coś ci powiem, czlowieku....
Smoki nigdy nie paliły na stosie, nie torturowały, nie rozpruwały na kawałki i nie nazywały tego moralnością.
Terry Pratchett, "Straż! Straż!"
|