No wiec jak bylem maly to przed domem rura wylewala i zrobila sie spora dziura. Ja z ciekawosci podszedlem do niej z kijem, stanelem na brzegu i zaczelem dlubac w scianie dziury. Nagle bum brzeg sie zarwal ja w krzyk zaczelem sie topic (bo pelno wody tam bylo) zemdlalem na chwile i tata mnie wyciągnąl!
Nast. historia. Przed domem byla budowa, postanowilismy wejsc na nia i zbudowalismy tam wypas domek z murami (z cegieł)

) Po środku tej budowy byla taka "przepasc" 5m w dol. No i kiedys weszlismy tam z rowerami prawie wszyscy sprowadzili(jednej osobie rower zlecial) ja przechodze przez ta deske i bum lece w dol, spadlem na plecy, na cegly

wiem tylko ze wzielem rower z deski jak szedlem do domu, wiecej nie pamietam bo bylem w niezlym szoooku
Nast. tragiczna historia nie moja tylko kolegi

No wiec pewnego dnia

zjezdzalismy sobie z takiej duzej gory i na dole byl bardzo waski zjazd, po srodku wystawala rura. Kazalem mu zeby zjezdzal z lewej strony ruru bo po prawej roslo drzewo. No i niestety mu nie wyszlo, zjechal z prawej. Zachaczyl o rure walnal w drzewo zaczal robic salta z rowerem w powietrzu potem na ziemi do gory nogami

, nast. bokiem i zatrzymal sie na ulicy (autentycznie) Od razu jakas kobieta podbiegla a ja sie z boku przygladalem

potem jeszcze pojechal rowerem do domu
Nast. historia, nie moja, tylko kolezanki
Raz zjezdzalem sobie z takiego podestu dla samochodow (nie pamietam jak sie to nazywa) no i obok byla kolezanka. Bardzo chciala zjechac wiec jej dalem

(skutki byly tragiczne

) W polowie podjazdu spadla z deski

dostała jakis drgawek

i przechodzaca kobieta zaniosla ja do mojego domu (nie wiem czemu, nie znalem jej) Potem leżala 2 tyg w szpitalu
Wsszystkie te historie sa z lat 1-3 kl. Podstawówki.