Rower. Nic tak nie zabija czasu jak szukanie miejsc, o których położeniu nie ma się zielonego pojęcia (próba pojechania w dojlidy górne skończyła się wizytą w niewodnicy kościelenej).
Nastepnie, MDK. W młodzieżowych domach kultury jest od groma różnych zajęć, choćby informatyczne, takie, ale i tak trzeba ruszyć cztery litery do takowego i spotyka się tam zafejanych ludzi.
Chodzenie "na miasto". Ile frajdy może dać głupie chodzenie w około ratusza, albo wzdłuż głownej ulicy?
Zwiedzanie sklepów papierniczych *.*
Fotografia, rysunek -> post Shanheavela.
