Witam.
Może nie napiszę niczego odkrywczego, ale jako początkujący gracz mogę się pewnie podzielić swoimi doświadczeniami. ;-)
OK, zaczynamy od
levelu 1. Na tym poziomie jestem jakby "nikim", więc nie ma co jeszcze startować na wielkie akcje ;-). Co więc robię? Zabijam króliki przy użyciu najpierw pały, a potem pięści. Choć nie dostaję przy tym żadnego doświadczenia, to zbierając mięso warte 2gp za kawałek wyrabiam sobie już podstawowe skille do walki. O ile dobrze pamiętam, na jeden raz jestem w stanie unieść 24 do 25 kawałków mięsa, więc mam za to około 50gp. Przez godzinę jestem tak w stanie zarobić sporo kasy: nawet na całkiem dobry stuff (miecz, tarczę, zbroję itp.). Ale pomalutku, jeszcze niczego nie kupuję, tylko chomikuję kasę.
Pora na doświadczenie. Mając już o wiele większe skille niż normalnie, przy zerowym expie, wchodzę do kanałów i jaskiń zabijać szczury, z których także zbieram kasę, a także sery do odżywiania się i robaki na później. Choć mam exp równy 0 i poziom dopiero pierwszy, jednak, przy dobrze wytrenowanych na królikach skillach, zabijanie szczurów to bułka z masełkiem. ;-)
Dobrze, jest
level 2. Ale aaale... spokojnie! Wiem, że już mogę sobie wyjść z miasta, ale ja jeszcze trochę idę na króliczki i dziczyznę: nawalam je już tym razem przy użyciu jakiegoś prostego "machacza" (czyli mieczyka: sworda, sabre czy tym podobnego ;-), ale i także pięści. Zarabiam, oczywiście, znowu przy tym kasę, a jednocześnie podnoszą mi się skille. :-)
No to teraz można iść w teren ;-). Znowu, jak ze szczurami, zabijanie wilczków i wężyków z wyrobionymi skillami to pestka ;-). Przyglądałem się ludziom, którzy na 2 levelu spieszyli się, żeby wyjść z miasta i zaraz po tym zaliczyli śmierć :-). Ja nie padłem na 2 ani na 3 levelu żadną z obydwu swoich postaci, łażąc po lesie wśród wilków, węży a nawet waspów (no, w razie konieczności salwowałem się też ucieczką ;-).
Heh, przez już ten czas właściwie to już nawet nie pamiętam kiedy sam się nabił
level... 4! (o 3 nawet nie wspomnę ;-). Teraz troszeczkę zaczyna się monotonia. Długie łażenie i expienie na wilkach i wężach, ale także długie wystawanie w mieście w oczekiwaniu na atrakcyjną ofertę sprzedaży dobrego stuffu (np. broni, czy zbroi). No cóż - trzeba było to przeczekać i jakoś pokombinować ;-). Ale warto było - bo dość szybko zdobyłem większość, może jeszcze nie najlepszego, ale, rzekłbym: dobrego stuffu. Nie chciałem wydać jednak całych pieniędzy na stuff - wiadomo, że musi pozostać pewna suma rezerwowa, na wszelki wypadek. Zadowoliłem się więc takim na razie średnim stuffem.
I znowu długotrwałe expienie, a pod koniec już początki treningów. Najlepiej późno w nocy, nawet nad rankiem, kiedy "be-ery" (Brazylijczycy ;-) już także pójdą spać, iść na trolle i misie. Oczywiście brałem jakiegoś słabego "machacza", ale dobrą tarczę i... jazda przez kilka godzin. No i, oczywiście, nie należy też zapominac o
Fishing skill ;-) - po tanim zdobyciu wędki, kiedy potrzebowałem żarełka, miałem już je za (prawie) darmo :-), zwiększając jednocześnie sobie skill do wędkowania.
I tak jakoś, nie wiadomo kiedy, każda moja postać doszła w końcu do
8 levelu, gdzie pierwsza z nich (
Jarassimus) poszła jako rycerz do Venore, a druga (wytrenowana znacznie szybciej, bazując na doświadczeniach, nauczkach i błędach poprzedniej postaci:
Jarissimus) ostała się na Rookgaardzie. :-)
Obecnie wychodzi już taka sytuacja, że na Rookgaardzie mam 14 level i w Venore też mam 14 level, tyle, że na Rooku moja postać ma "trochę" więcej exp ;-). Nie ma już dla mnie problemu w tym, aby samodzielnie i bez użycia choćby jednego life fluida zabić w walce w zwarciu minotaura (choć jednak z rotwormem mam pewne problemy - udaje mi się go zabić, ale tracę mnóstwo HP :-/) czy orca spearmana, co, jak zauważyłem, dla wielu ludzi jest wciąż sprawą bardzo ciężką (pomijając na razie stosowane przez ludzi strzelanie do minotaura z łuku czyli
Distace fighting, który będę trenował później). :-)
Pamiętacie mój wątek, w którym, jako początkujący zadawałem pytania odnośnie gry? OK, dziękuję wszystkim za cenne rady, wziąłem je sobie do serca, a dziś sytuacja
Jarissimusa (Rookstayera) wygląda tak:
- uzbrojenie: Carlin Sword (Atk: 15, Def: 13) i Plate Shield (Def: 17),
- zbroja: Chain Armor (Arm: 6),
- hełm: Legion Helmet (Arm: 4),
- nogawice: Studded Legs (Arm: 2),
- buty: Leather Boots (Arm: 1),
- zabezpieczenie zapasowe: Silver Amulet (nie noszę go jednak stale, tylko na jakieś trudniejsze akcje).
Jak widać, nie jest to jeszcze najlepsze wyposażenie, jakie można mieć na Rookgaardzie, a ja już w nim czuję się dość pewnie. Nie chcę nawet myśleć o tym, co będę na Rooku wyprawiał mając już takowe wyposażenie ;-). Ale nie zamierzam go kupować od "ulicznych handlarzy" - zamierzam sobie je samodzielnie zdobyć chodząc solo na questy. Mam już wiele potrzebnych do tego rzeczy (kilof, odpowiednie klucze itp.). I przy tym całym już wyposażeniu, w swoim depo-charze ;-) mam już ponad 2k złociszy, które będę wydawał na łuk i strzały do niego. ;-)
Wiecie co? Kiedy tak się przyglądam niektórym ludziom, którzy grają w Tibię, a widzę, jak tyle czasu spędzają snując się po centrum miasteczka na Rookgaardzie i żebrząc: "
free items plx", to się zastanawiam nad tym: czy nie byłoby lepiej spożytkować ten czas na staranne trenowanie, expowanie i zdobywanie nowych doświadczeń? I czy nawet, jeśli tacy ludzie zdobędą już pożądane (najczęściej od razu najlepsze) broń i stuff, czy będą umieli z niej korzystać w pełni funkcjonalności? Czy po prostu, zaraz gdzieś w ciemnym lesie zginą, bo nie mają dobrych skilli i będą się głupio zastanawiać: "
czemu zginąłem? przecież miałem najlepszy stuff!", nie rozumiejąc, że nie samym stuffem gra się w gry RPG takie jak Tibia?
Echhh... to właśnie jest dla mnie noobstwo. ;-)
A wszystkim nie-noobom życzę ogromnych skilli, no i, oczywiście, leveli. :-)
Przesyłam pozdrowienia.