Jesteś tu: Tibia.pl / Forum

Wróć   Forum Tibia.pl > Inne > O wszystkim i o niczym

Notki

O wszystkim i o niczym O tym wszystkim co nie pasuje gdziekolwiek indziej ;)

Odpowiedz
 
Opcje tematu
stary 05-01-2006, 17:00   #1
Adrayen Spold
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Wasz ulubiony wiersz

Jest temat o cytatach i sentencjach, mnie natomiast interesują wasze ulubione wiersze. (oprocz tytulu warto by przytoczyc treść)
  Odpowiedz z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stary 05-01-2006, 21:21   #2
Liado
Użytkownik Forum
 
Liado's Avatar
 
Data dołączenia: 16 10 2004

Posty: 277
Liado ma numer GG 5663472
Domyślny

Pitu, pitu, chlastu, chlastu że też niemam ronczek czypieńdziesiątnastu!
&
Gdyby kózka kwiecień plecień to by ślimak ch... a nieważne =P (lbię też rym cim cim cim dałabymcim)
Może byś zaczął?! PLX?!!
__________________




Ostatnio edytowany przez Liado - 05-01-2006 o 21:29.
Liado jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 05-01-2006, 21:21   #3
Emily Firehair
Użytkownik Forum
 
Data dołączenia: 21 08 2005
Lokacja: opole
Wiek: 34

Posty: 160
Emily Firehair ma numer GG 8444502
Domyślny

Halina Poświatowska - "w twoich doskonałych palcach"
* * *

w twoich doskonałych palcach
jestem tylko drżeniem
śpiewem liści
pod dotykiem twoich ciepłych ust

zapach drażni - mówi: istniejesz
zapach drażni - roztrąca noc
w twoich doskonałych palcach
jestem światłem

zielonymi księżycami płonę
nad umarłym ociemniałym dniem
nagle wiesz - że mam usta czerwone

- słonym smakiem nadpływa krew -


oraz "wieczny finał"


obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból

nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my - położymy się na ziemi
przed bramą czarciego pałacu

zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości

w promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie - dobranoc
zaśniemy

rano - stróż nas przegoni
z odrapanej parkowej ławki
i śmiejąc się okropnie
wskaże - ogryzek jabłka
leżący pod pniem jabłoni



Edward Stachura - "Czy warto?"

Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.

Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie, nie warto.
Nie, nie - nie, nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.

Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie, nie warto.
Nie, nie - nie, nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las,
Na błoń.

Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O tak - to warto.
Jeszcze jak warto!


Krzysztof Kamil Baczyński - Elegia o... (chłopcu polskim)

Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemnościach, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?


Narazie nic więcej nie pamiętam, jak sobie przypomne to pewnie dopisze.
Emily Firehair jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 05-01-2006, 22:04   #4
Pogromca pk
Zbanowany
 
Pogromca pk's Avatar
 
Data dołączenia: 18 04 2004
Lokacja: Siedziba Świętej Inkwizycji

Posty: 234
Domyślny

Solidarni
nasz jest ten dzień,
a jutro jest nieznane,
lecz róbmy tak,
jak gdyby nasz był wiek,
pod wolny kraj
spokojnie kładź fundament

A jeśli ktoś
nasz polski dom podpali
to każdy z nas
gotowy musi być,
bo lepiej byśmy stojąc umierali,
niż mamy klęcząc
na kolanach żyć.

==========

Zapylała raz pszczółka jakiegoś badyla,
Wtem czuje, że od tyłu też ją ktoś zapyla.
Patrzy się, a to truteń, niejaki Zenobi.
Morał – rób dobrze innym, tobie też ktoś zrobi

Zrobił wilk elektrownię, lecz by prąd uzyskać
Spalał w niej cały węgiel z kopalni od liska.
Kopalnia z elektrowni cały prąd zżerała,
Stąd brak światła i węgla. Ale system działa!

Chomik, zbierając plony, do swej norki ganiał,
A obok dobry niedźwiedź chomika ochraniał.
Potem zjadł mu te plony, wytarł łapą mordę,
Wydupcył biedne zwierzę i przypiął mu order.

Raz chory niedźwiedź pierdział, budząc miłosierdzie
A suseł mu oklaski bił po każdym pierdzie.
Czy ten suseł zwariował? - spytał dzięcioł śledzia.
Nie - śledź odparł - to rzecznik prasowy niedźwiedzia.

Andrzej Waligórski

Ostatnio edytowany przez Pogromca pk - 05-01-2006 o 22:08.
Pogromca pk jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 08:12   #5
Monte
Użytkownik Forum
 
Monte's Avatar
 
Data dołączenia: 13 06 2004
Lokacja: Nowhere
Wiek: 34

Posty: 772
Stan: Aktywny Gracz
Monte ma numer GG 4447617
Domyślny

Edward Stachura - "Życie to nie teatr"

Życie to jest teatr - mówisz, ciągle opowiadasz.
Życie to jest tylko kolorowa maskarada.
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra.
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach -- to jest gra.

Życie to nie teatr - ja ci na to odpowiadam.
Życie to nie tylko kolorowa maskarada.
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest.
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć.

Ty i ja - teatry to są dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.

Ja dusze na ramieniu wiecznie mam
Caly jestem zbudowany z ran
Lecz kaleka nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.

Jutro bankiet u artystów. Ty się tam wybierasz.
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera.
Flirt i alkohole, może tańce będą też.
Drzwi otwarte potem zamkną się, no i cześć.

Wpadnę tam na chwile, zanim spuchnie atmosfera.
Wódki dwie wypije, potem cicho się pozbieram.
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb.
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.

Ty i ja - teatry to sa dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle Ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.

Ja duszę na ramieniu wiecznie mam
Cały jestem zbudowany z ran
Lecz kaleką nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.
__________________
West Ham till I die.


Playing in memory of MMoH and MMoG. Miss you!
Monte jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 08:27   #6
Slay
Użytkownik Forum
 
Slay's Avatar
 
Data dołączenia: 27 03 2005

Posty: 1,427
Slay ma numer GG 1676568
Domyślny

Krzysztof Kamil Baczyński " *** (Raz-dwa-trzy-cztery)"

Raz - dwa - trzy - cztery -
niech ambasador nosi ordery,
nam jedna szarża do nieba wzwyż,
i jeden order nad grobem krzyż.

Raz - dwa - trzy - cztery -
niech pan minister nosi lakiery,
nam dziury w butach, głodno i chłód,
lecz wolność lepsza niż głupi but.

Raz - dwa - trzy - cztery -
niechaj homara jedzą frajery,
to chociaż kamień do gęby włóż,
lecz za toś, bracie, żołnierz, nie tchórz.

Raz - dwa - trzy - cztery -
woda czy góra, leź do cholery,
z naszych to ramion czy tak, czy siak,
wytryśnie Polska wolna jak ptak.

---

R. Wojaczek "Chodzę i pytam"


Chodzę i pytam:gdzie jest moja szubienica?
W czyim ogrodzie,w jakim lesie rośnie?
Na jakiej miedzy pasie cień kobiecy?
Na którym rynku świąteczną choinką?
W jakim pokoju zwiesza sie nad stołem
Uprzejma pętla,bym ja szyją przetkał?
Na jakich schodach nareszcie ją spotkam?
Na którym pietrze sznur sobą wyprężę?
W której stronie głowę ku niej skłonię?
W jakiej piwnicy,hałasie czy ciszy?
Na jakim strychu,ciemnym czy widnym?
W jakim klimacie, gorącym czy zimnym?
Slay jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 08:29   #7
Raynold
eX Moderator
 
Raynold's Avatar
 
Data dołączenia: 13 10 2003
Lokacja: Tychy
Wiek: 42

Posty: 1,816
Stan: Niegrający
Domyślny

Ala to piękne imię
Każdej przystoi dziewczynie
Andrzej to imię męskie
U nas darmowe weekendy
Od piątku od osiemnastej
__________________
Emerytura... Dzięki za wszystko.
Raynold jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 08:36   #8
Shinjix
Master Alucard
 
Shinjix's Avatar
 
Data dołączenia: 27 09 2004
Lokacja: www.tibiaspy.com

Posty: 2,722
Imię: Yatiru
Profesja: Elite Knight
Gildia: Dreamers
Świat: Secura
Shinjix ma numer GG 4032930
Domyślny

Szłem łąką,
wiater wiał,
kwiaty pachły,
ona mnie odepchła.
Więc weszłem do domu,
trzasłem drzwiami,
pierdłem rzygłem i wyszłem.
Bo chamstwa nie zniese.
__________________
A Mind is a Terrible Thing to Waste...
†††
In the name of God, impure souls of the living dead shall be banished into eternal damnation. Amen.
†††

I am the pure flame that burns
I am Sirius son
I am the infinite space
I am the most conquering One
Shinjix jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 08:37   #9
Szpicel
Użytkownik Forum
 
Szpicel's Avatar
 
Data dołączenia: 03 06 2005
Lokacja: Kołobrzeg
Wiek: 40

Posty: 76
Domyślny

@ up up:

Ten wiersz naprawde wiele dla mnie znaczy, kojazy mi sie z ludzmi z ktorymi przezylem wspaniale chwile, no i rowniez dzieki temu utworowi zdalem mature z polskiego. Pamietam go do tej pory.

Adam Mickiewicz "Oda do młodości"

Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.

Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.
Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.

Patrz na dół - kędy wieczna mgła zaciemia
Obszar gnuśności zalany odmętem;
To ziemia!
Patrz. jak nad jej wody trupie
Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali;
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;
A wtem jak bańka prysnął o szmat głazu.
Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby:
To samoluby!

Młodości! tobie nektar żywota
Natenczas słodki, gdy z innymi dzielę:
Serca niebieskie poi wesele,
Kiedy je razem nić powiąże złota.
Razem, młodzi przyjaciele!...
W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele;
Jednością silni, rozumni szałem,
Razem, młodzi przyjaciele!...
I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu,
Jeżeli poległym ciałem
Dał innym szczebel do sławy grodu.
Razem, młodzi przyjaciele!...
Choć droga stroma i śliska,
Gwałt i słabość bronią wchodu:
Gwałt niech się gwałtem odciska,
A ze słabością łamać uczmy się za młodu!

Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.

Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...
Dalej, bryło, z posad świata!
Nowymi cię pchniemy tory,
Aż opleśniałej zbywszy się kory,
Zielone przypomnisz lata.

A jako w krajach zamętu i nocy,
Skłóconych żywiołów waśnią,
Jednym "stań się" z bożej mocy
Świat rzeczy stanął na zrębie;
Szumią wichry, cieką głębie,
A gwiazdy błękit rozjaśnią -

W krajach ludzkości jeszcze noc głucha:
Żywioły chęci jeszcze są w wojnie;
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha:
Młodość go pocznie na swoim łonie,
A przyjaźń w wieczne skojarzy spojnie.

Pryskają nieczułe lody
I przesądy światło ćmiące;
Witaj, jutrzenko swobody,
Zbawienia za tobą słońce!
__________________
In the name of what?

Ostatnio edytowany przez Szpicel - 06-01-2006 o 08:38.
Szpicel jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 12:43   #10
Pacek
Użytkownik Forum
 
Pacek's Avatar
 
Data dołączenia: 18 07 2004
Lokacja: Bełchatów
Wiek: 38

Posty: 603
Stan: Niegrający
Imię: Pacek man
Profesja: Brak (Rookgaard)
Świat: Julera
Domyślny

jedzie żołnierz drogą zbroją pobrzekuje
uciekaj dziewczyno nóż cie pocałuje
a niech pocałuje kto jemu zabrania
toć on swoją piersią ojczyzne osłania

ps. czemu autor niczego nie wkleił??
__________________
"Czemu nas tam nie ma gdzie za darmo wszystko dają...."

"płoń płoń płoń parlamęcie niech spali cię ogień na historii zakręcie"

Pacek jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 16:55   #11
Tasior
Użytkownik Forum
 
Tasior's Avatar
 
Data dołączenia: 22 08 2004
Lokacja: Rubber City

Posty: 952
Tasior ma numer GG 4749077
Domyślny

Miron Białoszewski
"Ach, gdyby, gdyby nawet piec zabrali..."
Mam piec
podobny do bramy triumfalnej!

Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!

Oddajcie mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!!

Zabrali.

Została po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.

I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza-ra-na-ga-ja-ma
szaranagajama
__________________
"People like Coldplay and voted for the Nazis. You can't trust people, Jeremy" - Super Hans
Tasior jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 17:51   #12
Tibijska*Dziewczyna
Użytkownik forum
 
Tibijska*Dziewczyna's Avatar
 
Data dołączenia: 26 12 2005
Lokacja: Bydgoszcz/Thais

Posty: 24
Stan: Na emeryturze
Profesja: Druid
Świat: Guardia
Domyślny

ImPeRaToR PoRcJi LoDoW


"Wezwij zwijacza wielkich cygar,
Muskularnego, i kaz mu ubijac,
W misie oblesne maslane smietany,
I niech dziewuchy walkonia sie w sukniach,
Takich jak zwykle, i niech chlopcy przynosza,
Kwiaty w gazetach z zeszlego miesiaca.
Niechaj sie pozor przeistoczy w powod
Jedyny imperator: Wladca Porcji Lodow.

Z szuflad komody, ktorym brak,
Trzech szklanych galek,wyjmij posciel,
Przez nia w golebie kiedys haftowana,
I twarz jej zakryj przescieradlem.
Zrogowaciale stopy niech wystaja,
Swiadczac, ze zimne i niema jest cialo.
Niechaj swiatlo zalsni w szkliwie podlog.
Jedyny Impreator: Wladca Porcji Lodow."

Wallace Stevens
Tibijska*Dziewczyna jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 18:01   #13
Gufat III
Użytkownik Forum
 
Gufat III's Avatar
 
Data dołączenia: 08 12 2004
Lokacja: Wrocław
Wiek: 20

Posty: 357
Stan: Na emeryturze
Świat: Nova
Gufat III ma numer GG 8644522
Domyślny

Czesław Miłosz - Ars Poetica

Wybaczcie że nie wkleję, ale wiersze czytuję z książek nie z internetu i nie mam pojęcia gdzie tego wiersza szukać w internecie...

Wiersza... Hehehehehe ;-)
__________________
-> regulamin (Goń się, dziadu /przyp. Gufat)
Masz problem?/przyp. dziadu
Tak, mam okres i jestem zdenerwowany. Ty pewnie masz ten sam problem /przyp. Gufat
Gufat III jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 18:11   #14
Gtyk
Użytkownik Forum
 
Gtyk's Avatar
 
Data dołączenia: 26 07 2003
Lokacja: In a Galaxy Far, Far Away...
Wiek: 37

Posty: 851
Gtyk ma numer GG 2321949
Domyślny

A. Mickiewicz

ROMANTYCZNOŚĆ
Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.
Shakespeare



Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -


To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.


"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!


Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!


I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!


Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.


Źle mnie w złych ludzi tłumie,

Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!


Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!


Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa".


Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści
Skupia się ludzi gromada.


"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!"


I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
"Słuchaj, dzieweczko!" - krzyknie śród zgiełku
Starzec, i na lud zawoła:
"Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.


Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni".


"Dziewczyna czuje, - odpowiadam skromnie -
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.


Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!"
__________________

Hunt you down without mercy
Hunt you down all nightmare long


Ostatnio edytowany przez Gtyk - 06-01-2006 o 18:13.
Gtyk jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 18:13   #15
Matek
Użytkownik Forum
 
Matek's Avatar
 
Data dołączenia: 21 09 2004
Lokacja: Węgorzewo/Gdańsk

Posty: 1,859
Matek ma numer GG 3933509
Domyślny

NAMUZOWYWANIE

Muzo
Natchniuzo

tak
ci
końcówkuję
z niepisaniowości
natreść
mi
ości
i
uzo
__________________


"Miła, błagam, nie zrozum mnie źle
Kocham cię tak jak swoje przestworza pokochał wiatr"

Moj jogger
Matek jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 19:07   #16
DRoN
Użytkownik Forum
 
DRoN's Avatar
 
Data dołączenia: 02 08 2005
Lokacja: Przasnysz
Wiek: 35

Posty: 970
Domyślny

... dużo tego było , ale narazie pamiętam tylko to :

" Wstąpiłem na działo (...) , (teraz mój ulubiony fragment)
Gdzież jest król co na rzezie tłumy te wyprawia ,
czy dzieli ich odwage , czy pierś sam nadstawia ?
Nie on siedzi o pięćset mil na swej stolicy ,
król wielki , samowładnik świata połowicy.
Zmarszczył brwi i tysiące kibitek wnet leci,
Podpisał, tysiąc matek opłakuje dzieci,
Skinął, padają knuty od Niemna do Chiwy.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże,
Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!
Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany,
Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany;
Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
Jest Car. Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.
Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,
Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata."

no i to tyle , reszta dla mnie mniej ciekawa ...
DRoN jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 23:12   #17
Gangrel
Fallen Angel
 
Gangrel's Avatar
 
Data dołączenia: 26 01 2004
Lokacja: At the end of Rainbow.
Wiek: 36

Posty: 3,001
Stan: Na Emeryturze
Imię: Va'esse
Profesja: Elite Knight
Gildia: Dreamers
Świat: Secura
Poziom: 48
Gangrel ma numer GG 1366254 Gangrel ma login Tlenu gangrel_6@tlen.pl
Domyślny

Zbigniew Herbert - Przesłanie Pana Cogito

"Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź"
__________________
Va'esse deireadh aep eigean...

Gangrel jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 06-01-2006, 23:54   #18
Tana
The Witch
 
Tana's Avatar
 
Data dołączenia: 14 05 2004

Posty: 599
Stan: Na Emeryturze
Domyślny


Edgar Allan Poe - Kruk

Raz w godzinie widm północnej
Rozważałem w ciszy nocnej
Mądrość dawnych ksiąg przesławnych
Zapomnianych dzisiaj już.
Wtem znużoną chyląc głowę,
Na pożółkłe karty owe
Słyszę oto w nocną ciszę
Kołatanie do drzwi tuż.
Gość to myślę, u podwoi,
Zapóźniony u drzwi stoi.
Pragnie wejść choć późno już.
Gość, lecz jaki? Któżby? Któż...?

Grudzień to był wichrem śpiewny,
Lampy mojej blask niepewny
Kładł u stóp mych cienie drżące
Jak gasnących płatki róż.
Chciałem nim dnia wróci białość
W starych księgach uśpić żałość,
Za promienną, rzadką dziewą
Gdzieś zniknioną w blaskach zórz.
Za straconą, opłakaną
Dziś Lenorą w Niebie zwaną
Co w dal senną, bezimienna
Poszła i nie wróci już.

Słyszę mętne snując mary
Purpurowej szum kotary.
Fantastycznym zdjęty lękiem
Nie wiem, co mam myśleć już.
Tłumiąc trwożne serca bicie
Chciałem lęk ów uśpić skrycie
Powtarzając: -U podwoi
Gość spóźniony jakiś stoi,
Pragnie wejść choć późno już.
Cóż innego? Cóżby? Cóż.?

Wreszcie płonnej zbywszy trwogi
Bez wahania szedłem w progi,
Gdzie u wniścia, mego przyjścia
Czeka gość wśród nocnych burz.
- Panie! - rzekłem - czy też Pani!
Wasze lekkie kołatanie
Tak ostrożne, ciche, trwożne,
Ledwie do mnie doszło już.
Byłem senny, śniłem może,
Raczcie wejść, wnet drzwi otworzę.
Otworzyłem, lecz na dworze
Nic, prócz nocnych wichrów, burz.

Nie śmiąc wejść w te pustki ciemne
Stałem długo... Sny tajemne...
Marząc jakich nikt śmiertelny...
W taką noc nie wyśni już.
A przede mną ciemność głucha,
Wicher jeno tylko z jękiem dmucha,
Niosąc tylko jedno imię smętne,
Tej, co zgasła w blaskach zórz.
Imię to L e n o r a ! śpiewne,
Wyrzekł ktoś... to ja zapewne
Sam je rzekłem w tę noc burz
Bo któż inny? Któżby, Któż?

Więc na miejsce wracam dawne,
By znów badać księgi sławne
Lecz znów słyszę, w nocną ciszę
Kołatania, bliżej, tuż!
Czując żar płonący w łonie
Myślę:... -chyba w nocnej toni
Wicher w szyby okien dzwoni,
Wichr co jęczy w tę noc burz.
Okno w ciemną noc otworzę
Wicher w szyby dzwoni może
Cóż innego? Cóżby? Cóż?

Otworzyłem. I wnet potem
Szumnym, pewnym, równym lotem
Czarnopióry kruk wspaniały
Tak od razu ozwał już.
Bo pomyślcie tylko sami!
Jak to dziwnie!? Gdzieś nad drzwiami
Kędy biały biust Pallady
Jak domowy świeci stróż
Widzieć taki twór ponury,
Wyschły, straszny, czarnopióry
Co się zowie:
- N i g d y j u ż !

Na popiersiu cicho tkwiący
Siedział czarny kruk milczący
Jakby w słowie, które wyrzekł
Całą duszę zawarł już.
Więc ja w smętnej rzekłem mowie:
- Jak odbiegli mnie druhowie
Jak nadziei jasne słońce,
W zmierzch wieczornych zgasły zórz,
Tak nim ranny brzask zaświeci
Gość skrzydlaty mnie odleci!
A kruk rzecze:
- N i g d y j u ż !

Słysząc znów tak trafną mowę,
Rzekłem wznosząc trwożnie głowę,
Gdzie nad cichą biel posągu
Wzleciał czarny demon w r ó ż.
- Bez wątpienia, w słów twych treści
Co nad biustem siedząc tuż
Oczy we mnie wpił błyszczące,
Jako żagwie dwie płonące,
Paląc serce mego łona
Jak pożarnych ogniem zórz.
I tak w dziwnych mar osnowie
Czoło wsparłem o wezgłowie
Gdzie się kładły mętne blaski
Jak opadłych płatki róż.
Na wezgłowiu głowę kładę,
Gdzie L e n o r y czoło blade
Już nie spocznie nigdy już!

Naraz w nocnej ciszy łonie
Słodkie się rozeszły wonie,
Jakby miękko, cicho ręką
Ktoś wonności rozlał kruż,
Chłonąc wonnych dym kadzideł,
Usłyszałem jakby skrzydeł,
Jekby lekkich stóp anielskich
Cichy szelest blisko, tuż!
- Panie! - rzekłem - Ty łask zdroje
Przez anioły szlesz mi swoje,
Balsamicznych lek nektarów
Gdzies z niebiańskich zsyłasz zórz.
Przychyl ustom wonnej czary,
Bym przepomniał smętnej mary
A ból we mnie zmilknie stary
A kruk rzecze:
- N i g d y j u ż !

- Kruku! - rzekłem - Hej wróżbito!
Czarnych potęg zły najmito!
Powiedz czyś ty twór śmiertelny
Czy piekielnych mocy wróż?
Z jakich burz niezlękłych gromem
Nad tym smętnym zwisłeś domem
Jakby nocnych wichrów złomem,
Z Plutonowych zwiany wzgórz.
Powiedz błagam wróżu stary!
Czy te rajskie wód nektary?
Czy ta Serafinów dłonią
Kołysana wonna króż
Zniszczy we mnie żalu piętno,
Za L e n o r y marą smętną
A kruk rzecze:
- N i g d y j u ż !

- Kruku! - rzekłem znów - wróżbito!
Czarnych potęg zły najmito!
Nie wiem czyś ty twór śmiertelny?
Czy piekielnych poseł burz?
Lecz na święte Niebios godło
Co z nicości nas wywiodło
Powiedz, błagam dziwny ptaku!
Z Plutonowych zwiany wzgórz
Mów! czy ból mój i tęsknota,
Za Edeńskie spłyną wrota,
Gdzie L e n o r y duch promienny
Wśród niebiańskich gości zórz
Czy w Edeński kraj daleki
Wnijdę złączon z nią na wieki?
A kruk rzecze:
- N i g d y j u ż !

Więc gniew we mnie wezbrał mocny
I krzyknąłem: ptaku nocny!
Niech cię znów na zrąb piekielny
Grom niezlękłych niesie burz.
Zwiń te skrzydła co się scielą
Nad posągu cichą bielą.
Zdejm mi z serca dziób twój ptasi
Co jak ostry razi nóż.
Niechaj kłamny byt twój zgaśnie
Jak przebrzmiałych echo baśni,
Snem śmiertelnym cicho zaśnij!
W bezpamiętnych toni mórz.
Precz ode mnie! W kraj daleki
Odejdź stąd, lub zgiń na wieki
A kruk rzecze:
- N i g d y j u ż !

I wciąż siedzi cicho tkwiący
Czarnopióry kruk milczący
Kędy blady biust Pallady
Jak domowy świeci stróż.
A wzrok jego w snów pomroce
Błyskiem dziwnych skier migoce
Jak sennego wzrok demona,
Co z piekielnych spłynął wzgórz,
Lampy mojej światłość blada
Na twór ptasi cicho pada
Czarnopióre cienie drżące
U stóp moich kładąc tuż.
A z tych cieni co się włóczą
U stóp moich marą kruczą
Już mnie żadne moce władne
Nie wyzwolą
- N i g d y j u ż !


J.W.Goethe - Król Olch

Noc padła na las, las w mroku spał,
Ktoś nocą lasem na koniu gnał.
Tętniło echo wśród olch i brzóz,
Gdy ojciec syna do domu wiózł.

- Cóż tobie, synku, że w las patrzysz tak?
Tam ojcze, on, król olch, daje znak,
Ma płaszcz, koronę i biały tren.
- To mgła, mój synku, albo sen.

"PójdĽ chłopcze w las, w ten głuchy las!
Wesoło będzie płynąć czas.
Przedziwne czary roztoczę w krąg,
Złotolitą chustkę dam ci do rąk".

- Czy słyszysz, mój ojcze, ten głos w gęstwinie drzew?
To król mnie wabi, to jego śpiew.
- To wiatr, mój synku, to wiatru głos,
Szeleści olcha i szumi wrzos.

"Gdy wejdziesz, chłopcze w ten głuchy las,
Ujrzysz me córki przy blasku gwiazd.
Moje córki nucąc pląsają na mchu,
A każda z mych córek piękniejsza od snu".

- Czy widzisz, mój ojcze, tam tańczą wśród drzew
Srebrne królewny, czy słyszysz ich śpiew?
- O, synku mój, to księżyc tak lśni,
To księżyc tańczy wśród czarnych pni.

"PójdĄ do mnie, mój chłopcze, w głęboki las!
Ach, strzeż się, bo wołam już ostatni raz!"
- Czy widzisz, mój ojcze, król zbliża się tu,
Już w oczach mi ciemno i brak mi tchu. -

Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.



Aleksander Puszkin - Bajka o carze Sałtanie

Trzy dziewoje przy okienku
Tkały lnianą nitkę cienką.

"Gdybym tak carycą była -
Pierwsza siostra przemówiła -
To bym obiad na świat cały
Zgotowała doskonały."
"Gdybym ja carycą była -
Druga siostra oświadczyła -
To na cały świat bez mała
Sama płótna bym utkała."
"Gdyby mnie wziął car za żonę -
Rzekła trzecia nad wrzecionem -
Urodziłabym carowi
Bohatera co się zowie!"

Ledwie wyrzec to zdążyły,
Cicho drzwi się otworzyły
I w świetlicy nagle staje
Car, co władał owym krajem.
Nie wiedziały siostry o tym,
Że stał właśnie poza płotem
I ostatniej słysząc słowa
Tę ostatnią umiłował.
"Witaj! - mówi do niej grzecznie -
Bądź carycą i koniecznie
Daj mi, jeśli chęć twa szczera,
Z końcem września - bohatera.
A zaś wy, siostrzyczki obie,
Jako że tak życzę sobie,
Opuszczajcie swe domostwo,
Jedźcie za mną i za siostrą -
Tkaczkę z jednej z was uczynię,
A z tej drugiej - kuchmistrzynię!"

Wyszedł car i gwarną rzeszą
Do pałacu wszyscy śpieszą.
Car odkładać nic nie lubił,
Narzeczoną więc poślubił
I z małżonką swą po społu
Siadł ucztować wnet do stołu.

Zaś po uczcie ze świetlicy
Młodą parę do łożnicy
Ze słoniowej białej kości
Zaniósł poczet zacnych gości,
Tam ich samych zostawili
I rozeszli się po chwili.

W kuchni złości się kucharka,
Nad warsztatem tkaczka sarka,
Każda we łzach gorzkich tonie -
Tak zazdroszczą młodej żonie.

A carowa w swej łożnicy
Dotrzymała obietnicy
I poczęła tejże nocy.

Była wojna na Północy,
Więc car Sałtan ruszył w drogę
I pożegnał swą niebogę
Napomniawszy w krótkim słowie,
Żeby dbała o swe zdrowie.

Gdy tak walczył car daleko,
Gdzieś za siódmą górą, rzeką,
Nastąpiło rozwiązanie.
Syn był wprost jak malowanie,
A caryca nad dziecięciem
Jak orlica nad orlęciem.

Gońca z listem śle carowa,
By się ojciec uradował.

A kucharka z tkaczkś cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Na złośliwość tę się ważą,
Że przytrzymać gońca każą.
Ślą innego z wieścią nową
Pisząc w liście słowo w słowo:
Przyszła na świat ni to córka,
Ni to syn - coś na kształt szczurka,
Na kształt myszki albo żabki,
Czyli jakiś stworek rzadki."

Gdy usłyszał car od gońca,
Jaka przyszła wieść gorsząca,
Zaczął gniewać się i biesić
I już gońca chciał powiesić,
Ale jeszcze zmiękł tym razem
I odesłał go z rozkazem:
"Czekać cara, aż tę sprawę
Sam rozsądzi zgodnie z prawem."
Wiózł orędzie carskie goniec
I przyjechał z nim na koniec.
A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Dalej knują zdradę swoją,
Nieprzytomnie gońca poją,
Pismo z torby wykradają
I na inne zamieniają.

Za czym goniec pijaniutki
Przywiózł taki rozkaz krótki:
"Car poleca swym bojarom,
By nie zwlekać długo z karą,
Lecz carową wraz z przypłodem
Potajemnie wrzucić w wodę."
Zasmucili się bojarzy,
Zamyślili się o carze
I o młodej jego żonie,
Po czym tłumnie weszli do niej,
Wolę cara ogłosili
I do beczki w tejże chwili
Posadzili syna z matką,
Potoczyli beczkę gładko
I spuścili ją od razu
Na ocean - w myśl rozkazu.

W niebie gwiazda się zapala,
W oceanie pluszcze fala,
Po niebiosach obłok płynie,
Beczka płynie po głębinie.

Jak bolesna, smutna wdowa
W beczce miota się carowa.
Gdy zaś ona łka żałośnie,
Dziecię z każdą chwilą rośnie
I rozwija się wspaniale,
I przynagla tylko falę:
"Falo moja, falo wodna,
Tyś swawolna i swobodna,
Ty kamienie morskie toczysz,
Ty piaszczyste brzegi moczysz,
Ty wynosisz nad odmęty
Wszelkie nawy i okręty,
Ty, gdzie tylko chcesz, tam pluszczesz,
Przed zagładą ty nas ustrzeż,
Duszę zbaw od męki wieczniej,
Wyrzuć nas na ląd bezpieczny!"
I spełniła prośbę fala,
Wnet przygnała beczkę z dala,
Miękko ją na brzeg zepchnęła
I wolniutko odpłynęła.

Matka z dzieckiem ocaleli,
Wydostali się z topieli,
Lecz kto z beczki ich wyzwoli?
Czyż opuści Bóg w niedoli?

Syn nogami wparł się w beczkę
I natężył się troszeczkę,
Jeszcze dno pocisnął ręką:
"Jakby tutaj nam okienko
Wybić w beczce? Wiem, co zrobię!"
Wypchnął dno i wyszedł sobie.

Już są wolni matka z synem,
Widzą pośród mgieł wyżynę,
Sine morze z każdej strony,
Na wyżynie - dąb zielony.
Myśli syn: "Kto jeść zamierza,
Temu przyda się wieczerza."
Więc dębowy konar łamie,
Zgina łuk potężne ramię,
Od krzyżyka sznurek zrywa -
Już napięta jest cięciwa.
Jeszcze się o pręt zatroszczył,
W lekką strzałę go zaostrzył
I w dolinę nieboraczek
Poszedł szukać dzikich kaczek.

Ledwie wyszedł na brzeg miękki,
Słyszy naraz jakieś jęki.
Snadź na morzu coś się dzieje.
Patrzy - co to? Puch bieleje,
Łabędzica fale pruje,
Nad nią groźny sęp kołuje.
Ona, biedna, cała drżąca
Wodę mąci i roztrąca -
On już szpony rozczapierzył,
Krwawym dziobem się zamierzył...
Lecz zagrała właśnie strzała,
Sępa w szyję połechtała,
Krew spłynęła do czeluści,
A carewicz łuk opuści,
Spojrzy - sęp rażony ciosem
Tonie, ludzkim jęcząc głosem.

Łabędzica obok płynie,
Płynie obok po głębinie,
Złego sępa dziobem bodzie,
Bije skrzydłem, topi w wodzie,
Po czym, z zemsty swojej rada,
Po rosyjsku tak powiada:
"Carewiczu, mój wybawco,
Ocalenia mego sprawco,
Bez urazy przebolejesz
To, że dziś przeze mnie nie jesz
I że strzałę fala zmiata -
Taka strata, to nie strata.
Dobroć twoją odwzajemnię,
Będziesz miał pożytek ze mnie.
Nie łabędzia słyszysz słowa -
Tyś dziewczynę uratował.
I nie sęp w odmętach znika -
Tyś postrzelił czarownika.
Moja wdzięczność wieczna będzie,
Znajdziesz zawsze mnie i wszędzie.
Nie martw się, choć głód ci dojmie,
Kładź się spać i śpij spokojnie."

Odleciała łabędzica,
A carewicz i caryca
Pomyśleli i po chwili
Na czczo spać się położyli.

Gdy carewicz znów się ocknął
I otrząsnął marę nocną,
Nie uwierzył oczom swoim:
Oto miasto przed nim stoi,
Ściana wznosi się zębczasta,
A za ścianą, w głębi miasta,
Jak makówek szereg spory,
Błyszczą cerkwie i klasztory.
Młodzian matkę zbudził żwawo,
Ta spogląda w lewo, w prawo,
A syn tylko się zachwyca:
"Nie próżnuje łabędzica!"

Szedł carewicz obok matki:
Ledwo weszli za rogatki -
Zadzwoniły wszystkie dzwony
Na rozległe świata strony
I już wali lud z oddali,
Chór cerkiewny Boga chwali,
Dwór bogaty niesłychanie
Mknie w karocach na spotkanie.

Już książęcą mitrą wieńczą
Carewicza skroń młodzieńczą,
Po czym go, na znak poddaństwa,
Obwołują głową państwa.

Z przyzwolenia więc carycy
Zaczął rządzić syn w stolicy
I przed ludem zgromadzonym
Zamianował się Gwidonem.

Hula sobie wiatr po morzu,
Mknie okręcik po bezdrożu,
Na wydętych płynie żaglach,
Wiatr go pędzi i przynagla.
Podróżnicy wraz z załogą
Wprost nadziwić się nie mogą,
Że na wyspie pustej prawie
Stał się nagle cud na jawie:
Miasto, złocąc się, wyrasta,
Port obronny strzeże miasta
I już z portu biją działa,
By się nawa zatrzymała.

Więc do brzegu płyną goście,
Książę Gwidon woła: "Proście!"
Poi, karmi ich do syta
I w rozmowie grzecznie pyta:
"Czym wy, kupcy, handlujecie?
Dokąd teraz żeglujecie?"

Kupcy na to mu odrzeką:
"Wędrowaliśmy daleko,
Handlowaliśmy lisami
I burymi sobolami,
Teraz byśmy wracać radzi,
Droga nas na wschód prowadzi
Obok jednej z wysp Bujana
Aż do sławnych ziem Sałtana."

Książę na to im odpowie:
"Dobrej drogi wam, panowie,
Po burzliwych morskich pianach
Aż do sławnych ziem Sałtana.
Złóżcie pokłon mój carowi,
Płyńcie w świat i bądźcie zdrowi!"

Kiedy okręt w drogę ruszył,
Książę Gwidon z żalem duszy,
Na wybrzeżu tkwiąc wysokim,
Żegnał gości tęsknym wzrokiem.

Naraz patrzy - po głębinie
Łabędzica biała płynie.
"Czemu książę mój najmilszy
Niczym dzień ponury milczy?
Czemu takie smutne lica?" -
Zapytuje łabędzica.

Odpowiada na to książę:
"W gorzkim żalu serce grążę,
Życie już mi jest niemiłe,
Tak za ojcem zatęskniłem."

Łabędzica rzecze: "Może
Chcesz polecieć w dal przez morze?
Chętnie o to się postaram -
Przeobrażę cię w komara!"
I już skrzydłem falę muska,
Dookoła wodą pluska,
Już od stóp do głów Gwidona
Obryzgała woda słona.
Książę zmalał co niemiara,
Przeobraził się w komara,
Jeszcze bzyknął na ostatek,
Pośród fal dogonił statek
I, jak robią to komary,
Na okręcie wlazł do szpary.

*

Wiatr wesoło szumi wkoło,
Z dali okręt mknie wesoło
Obok jednej z wysp Bujana
Wprost do sławnych ziem Sałtana
I krainę upragnioną
Widać już za mgieł zasłoną.
Już na brzeg wysiedli goście,
Już car Sałtan woła: "Proście!"
A za gośćmi na komnaty
Wleciał też nasz zuch skrzydlaty.

Patrzy - siedzi car na tronie
W złotych szatach i w koronie
I zadumą niewesołą
Omroczone chyli czoło.

A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Siedząc razem na uboczu,
Nie spuszczają cara z oczu.

Car do stołu z gośćmi siada,
Wita ich i tak powiada:
"Hej, panowie, goście mili,
Czyście długo w drodze byli?
Czy powiedzieć mi możecie,
Gdzie jest jaki cud na świecie?"

Podróżnicy mu odrzeką:
"Żeglowaliśmy daleko
Przez rozległe świata szlaki,
Cud zaś jest na świecie taki:
W morzu stroma wyspa stała
Z dawnych lat niezamieszkała,
Dziś tam widać miasto nowe,
W mieście cerkwie złotogłowe,
A pośrodku piękne place
I ogrody, i pałace.
Miastem książę Gwidon włada,
Przez nas tobie pokłon składa."

Car podziwia owe cuda
Mówiąc: "Jeśli mi się uda,
Ruszę do tej cud-krainy,
Do Gwidona w odwiedziny."
A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Każda z całych sił się stara
Od podróży odwieść cara.

"Warto mówić o tym dziwie?"
Mrużąc oczy swe złośliwie
Kuchmistrzyni się odzywa.
"Miasto - cóż? - nad morzem bywa...
Wieść o innym cudzie niesie:
Ponoć jest wiewiórka w lesie,
Która śpiewa dla uciechy
Oraz gryzie wciąż orzechy,
A orzechy - wprost dziwota,
Ich łupiny są ze złota,
Każde jądro jest szmaragdem
To dopiero cud naprawdę!"

Car słuchając trwał w podziwie,
Za to komar, zły straszliwie,
Żądło swoje wbił głęboko
Ciotce prosto w prawe oko.
Kuchmistrzyni aż zdrętwiała,
Jedno oko postradała,
Siostra z swatką biegną do niej,
A komara służba goni:
"Komarzysko wstrętne! My cię..."
On zaś oknem czmychnął skrycie
I przez morza obszar siny
Pomknął wprost do swej krainy.
Znów nad morze książę schodzi,
Dookoła wzrokiem wodzi,
Naraz patrzy - po głębinie
Łabędzica biała płynie.
"Czemu książę mój najmilszy
Niczym dzień pochmurny milczy?
Czemu takie smutne lica?" -
Zapytuje łabędzica.

Odpowiada na to książę:
"W gorzkim żalu serce grążę,
Tak mi jednej rzeczy chce się!
Ponoć jest wiewiórka w lesie,
Która śpiewa dla uciechy
Oraz gryzie wciąż orzechy,
A orzechy - wprost dziwota,
Ich łupiny są ze złota,
Każde jądro jest szmaragdem,
Lecz czy ludzie mówią prawdę?"

Łabędzica się odzywa:
"Gadka owa jest prawdziwa,
Znam ten dziw i wszystko zrobię,
By się móc przysłużyć tobie."

Słysząc to, z otuchą w duszy
Książę wnet do domu ruszył.
Ledwie stanął na podwórzu,
Patrzy - tuż pod sosną dużą
Trwa wiewiórka i dla psoty
Gryzie orzech szczerozłoty,
Wyłuskuje szmaragd z łupki,
Łupki składa w równe kupki
I przed ludem zgromadzonym,
Poświstując cienkim tonem,
Wyśpiewuje wiewióreczka
"Koło mego ogródeczka."

Widzi książę - cud nie lada,
"No, dziękuję ci - powiada -
Łabędzico moja biała;
Obyś też uciechę miała."
Dla wiewiórki swej pomału
Wybudował dom z kryształu,
W bramie - warta honorowa,
A orzechy diak rachował,
By się na nie nikt nie łaszczył.
Księciu zysk - wiewiórce zaszczyt.

Hula sobie wiatr po morzu,
Mknie okręcik po bezdrożu,
Na rozpiętych płynie żaglach,
Wiatr go pędzi i ponagla.
Wyspa spośród fal wyrasta,
Widać na niej mury miasta
I już z portu biją działa,
By się nawa zatrzymała.

Więc do brzegu płyną goście,
Książę Gwidon woła: "Proście!"
Poi, karmi ich do syta
I w rozmowie grzecznie pyta:
"Czym wy, kupcy, handlujecie?
Dokąd teraz żeglujecie?"
Kupcy na to mu odrzeką:
"Wędrowaliśmy daleko,
Handlowaliśmy źrebcami
I dońskimi ogierami.
Dni w podróży szybko zbiegły,
A przed nami szlak odległy
Obok jednej z wysp Bujana
Aż do sławnych ziem Sałtana."

Książę na to im odpowie:
"Dobrej drogi wam, panowie,
Po burzliwych morskich pianach
Aż do sławnych ziem Sałtana.
Złóżcie pokłon mój carowi,
Płyńcie w świat i bądźcie zdrowi."

Goście księcia pożegnali,
Zniknał okręt ich w oddali,
Idzie książę ku topieli,
Łabędzica tam się bieli.
Znowu jej pomocy wzywa:
"Błagam, serce się wyrywa..."

Łabędzica usłuchała
Wodą księcia obryzgała,
Książę w muchę się przemienił,
Szybko uniósł się w przestrzeni
I minąwszy wód obszary
Na okręcie wlazł do szpary.

Wiatr wesoło szumi wkoło,
Z dali okręt mknie wesoło
Obok jednej z wysp Bujana
Wprost do sławnych ziem Sałtana
I krainę upragnioną
Widać już za mgieł zasłoną.

Już na brzeg wysiedli goście,
Już car Sałtan woła: "Proście!"
A za gośćmi na komnaty
Wleciał też nasz zuch skrzydlaty.
Patrzy - siedzi car na tronie
W złotych szatach i w koronie
I zadumą niewesołą
Omroczone chyli czoło.

A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Jak złe żaby na uboczu
Nie spuszczają cara z oczu.

Car do stołu z gośćmi siada,
Wita ich i tak powiada:
"Hej, panowie, goście mili,
Czyście długo w drodze byli?
Czy powiedzieć mi możecie,
Gdzie jest jaki cud na świecie?"

Podróżnicy mu odrzeką:
"Żeglowaliśmy daleko
Przez rozległe morza szlaki,
Cud zaś jest na świecie taki:
Wyspa wznosi się z otchłani,
Stoi duże miasto na niej
Z klasztorami i cerkwiami,
Otoczone ogrodami.
Przed pałacem sosna rośnie,
Kryształowy dom przy sośnie -
Mieszka tam wiewiórka mała,
Żartownisia niebywała.
Śpiewa piosnki dla uciechy
Oraz gryzie wciąż orzechy,
A orzechy - wprost dziwota -
Ich łupiny są ze złota,
Szmaragdowe w środku jądra!
O wiewiórkę służba mądra
Dba i troszczy się usilnie,
Diak orzechy liczy pilnie,
Zapisując to, co zbierze,
Salutują jej żołnierze,
Z łupin złotych co sobotę
Bite są monety złote,
A szmaragdy - służki w worach
Przechowują po komorach.
Lud na wyspie jest bogaty,
Izb tam nie ma, lecz komnaty;
Miastem książę Gwidon włada,
Przez nas tobie pokłon składa."

Car podziwia owe cuda
Mówiąc: "Jeśli mi się uda,
Ruszę do tej cud-krainy,
Do Gwidona w odwiedziny."

A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Każda z całych sił się stara
Od podróży odwieść cara.

Tkaczka śmieje się nieznacznie
I tak wreszcie mówić zacznie:
"Któż się temu dziwić może,
Że wiewiórka gryzie orzech,
Zgarnia złoto i szmaragdy?
Nie, to żaden cud, doprawdy!
Wieść o innym niesie dziwie:
Morze wzdyma się burzliwie,
Kipi, ryczy - z groźnym chlustem
Toczy się po brzegu pustym,
Ląd zalewa coraz szerzej
I trzydziestu trzech rycerzy
Ukazuje się na brzegu,
Ustawiają aię w szeregu -
Wszystko zuchy co się zowie,
Młodzi, piękni olbrzymowie
Lśniący zbroi swych żelazem,
A Czarnomor z nimi razem.
O tym dziwie jak o dziwie
Mówić można sprawiedliwie!"

Żaden z gości nie jest skory
Niepotrzebne wszczynać spory.
Car w ogromnym trwa podziwie,
Tylko Gwidon, zły straszliwie,
Brzęcząc wznosi się wysoko,
Spada ciotce w lewe oko
I nim tkaczka jęk wydała,
Jedno oko postradała.

Wszyscy krzyczą, lecą duchem,
"Chwytaj! Trzymaj! Zabij muchę!"
Łapią, gonią ją z wysiłkiem,
Książę zaś - do okna chyłkiem
I przez morza obszar siny
Wrócił wprost do swej krainy.

Znów nad morze książę schodzi,
Dookoła wzrokiem wodzi,
Naraz patrzy - po głębinie
Łabędzica biała płynie.
"Czemu książę mój najmilszy
Niczym dzień pochmurny milczy?
Czemu takie smutne lica?" -
Zapytuje łabędzica.

Odpowiada na to książę:
"W gorzkim żalu serce grążę -
Tak bym pragnął dziw jedyny
Przynieść tu do mej dziedziny."

"A o jakim prawisz dziwie"?
"Morze wzdyma się burzliwie,
Kipi, ryczy - z groźnym chlustem
Toczy się po brzegu pustym,
Ląd zalewa coraz szerzej
I trzydziestu trzech rycerzy
Ukazuje się na brzegu,
Ustawiają się w szeregu -
Wszystko zuchy co się zowie,
Młodzi, piękni olbrzymowie
Lśniący zbroi swych żelazem,
A Czarnomor z nimi razem."

Odpowiada łabędzica.
"A więc to cię tak zachwyca?
Zbądź się troski, przyjacielu,
Znam ten cud od lat już wielu,
Bo rycerze w lśniącej zbroi
To rodzeni bracia moi.
Odrzuć smutek, idź, nie zwlekaj
I na braci w domu czekaj."

Do pałacu książę bieży,
W siną dal spogląda z wieży -
Morze wzdyma się burzliwie.
Fala pieniąc się w przypływie
Ląd zalewa coraz szerzej
I trzydziestu trzech rycerzy
Ukazuje się na brzegu,
Ustawiają się w szeregu
I do miasta kroczą śmiele,
A Czarnomor na ich czele

Książę Gwidon zbiega z wieży,
Wita gości jak należy,
Lud ze wszystkich stron napływa,
A Czarnomor się odzywa:
"Łabędzica nas przysłała
I surowy nakaz dała,
Byśmy, twą spełniając wolę,
Obchodzili gród patrolem.
Więc będziemy już niezmiennie,
Tak jak jeden mąż, codziennie
Pojawiali się na brzegu
Pod murami miasta twego.
Wkrótce znów się zobaczymy,
Teraz wracać już musimy -
Ziemskie nam powietrze szkodzi."
I zniknęli w fal powodzi.

Hula sobie wiatr po morzu,
Mknie okręcik po bezdrożu,
Na rozpiętych płynie żaglach,
Wiatr go pędzi i przynagla.
Wyspa spośród fal wyrasta,
Widać na niej mury miasta
I już z portu biją działa,
By się nawa zatrzymała.
Więc do brzegu płyną goście,
Książę Gwidon woła: "Proście!"
Poi, karmi ich do syta
I w rozmowie grzecznie pyta:
"Czym wy, kupcy, handlujecie?
Dokąd teraz żeglujecie?"

Kupcy na to mu odrzeką:
"Wędrowaliśmy daleko,
Handlowaliśmy niemało
Złotem, srebrem, bronią białą,
Dni w podróży szybko zbiegły,
A przed nami szlak odległy
Obok jednej z wysp Bujana
Aż do sławnych ziem Sałtana."

Książę na to im odpowie:
"Dobrej drogi wam, panowie,
Po burzliwych morskich pianach
Aż do sławnych ziem Sałtana;
Złóżcie pokłon mój carowi,
Płyńcie w świat i bądźcie zdrowi."

Goście księcia pożegnali,
Zniknął okręt ich w oddali,
Idzie książę ku topieli -
Łabędzica tam się bieli.
Znowu jej pomocy wzywa:
"Błagam, serce się wyrywa!"

Łabędzica falę muska,
Ksigcia morską wodą pluska,
Książę w trzmiela się przemienił,
Brzęcząc uniósł się w przestrzeni,
Okręt pośród fal dogonił
I do szpary znów się schronił.

Wiatr wesoło szumi wkoło,
Z dali okręt mknie wesoło
Obok jednej z wysp Bujana
Wprost do sławnych ziem Sałtana
I krainę upragnioną
Widać już za mgieł zasłoną.

Już na brzeg wysiedli goście,
Już car Sałtan woła: "Proście!"
A za gośćmi na komnaty
Wleciał też nasz zuch skrzydlaty.
Patrzy - siedzi car na tronie
W złotych szatach i w koronie
I zadumą niewesołą
Omroczone chyli czoło.

A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Siedzą razem na uboczu,
Śledzą cara czworgiem oczu.

Car do stołu z gośćmi siada,
Wita ich i tak powiada:
"Hej, panowie, goście mili,
Czyście długo w drodze byli?
Czy powiedzieć mi możecie,
Gdzie jest jaki cud na świecie?"

Podróżnicy mu odrzeką:
"Żeglowaliśmy daleko
Przez rozległe morza szlaki,
Cud zaś jest na świecie taki:
Wyspa wznosi się z otchłani,
Stoi duże miasto na niej,
Tam w codziennym fal przypływie
Morze wzdyma się burzliwie,
Kipi, ryczy - z groźnym chlustem
Toczy się po brzegu pustym,
Ląd zalewa coraz szerzej
I trzydziestu trzech rycerzy
Ukazuje się na brzegu,
Ustawiają się w szeregu -
Wszystko zuchy co się zowie,
Młodzi, piękni olbrzymowie
Lśniący zbroi swych żelazem,
A Czarnomor z nimi razem
I dzień w dzień pod jego wodzą
Jako patrol gród obchodzą.
Choćby przebiec ziemię całą,
Lepszej straży nie bywało.
Książę Gwidon miastem włada,
Tobie przez nas pokłon składa."

Car podziwia owe cuda
Mówiąc: "Jeśli mi się uda,
Ruszę do tej cud-krainy,
Do Gwidona w odwiedziny."

Kuchmistrzyni tylko prycha,
Tkaczka też, zaś Babarycha
Rzecze śmiejąc się złośliwie:
"Warto mówić o tym dziwie?
Jacyś ludzie, gdy się zmierzchnie,
Z fal wychodzą na powierzchnię
I w patrolu miasta strzegą.
Nic nie widzę w tym dziwnego!
Są nie takie jeszcze dziwy -
Chodzi oto słuch prawdziwy,
Że księżniczka jest za morzem,
Co zaćmiewa światło boże,
W nocy jasność w krąg rozsnuwa,
Jej uroda wzrok przykuwa;
Pod warkoczem ksieżyc pała.
Lśni na czole gwiazda biała,
A wspanialsza jest od pawia,
Gdy dostojnie kroki stawia,
A gdy wdzięczne słowo powie -
Szmer strumienia brzmi w jej mowie.
O tym dziwie sprawiedliwie
Mówić można jak o dziwie."

Żaden z gości nie jest skory
Z Babarychą wszczynać spory.
Car w ogromnym trwa podziwie,
Książę zaś, choć zły straszliwie,
Oczu babki pożałował,
Brzęcząc, nad nią zakołował,
Wbił swe żądło w nos jej gładki
I na nosie starej swatki
Bąbel wyrósł niespodzianie.
Znów powstało zamieszanie:
Wszyscy krzyczą: "Gwałtu! Rety!
Trzymaj! Zabij! Jest? Niestety..."
Łapią, gonią go z wysiłkiem,
Książę zas - do okna chyłkiem
I przez morza obszar siny
Pomknął wprost do swej krainy.

Znów nad morze książę schodzi,
Dookoła wzrokiem wodzi,
Naraz patrzy - po głębinie
Łabędzica biała płynie.
"Czemu książę mój najmilszy,
Niczym dzień pochmurny milczy?
Czemu takie smutne lica?" -
Zapytuje łabędzica.

Odpowiada na to książę:
"W gorzkim żalu serce grążę -
Do każdego jeżdżą swaty,
A ja jeden - nieżonaty."

Czyżbyś kogo miał na myśli?
O kim mówisz? Powiedz ściślej."

Jest księżniczka gdzieś za morzem,
Co zaćmiewa światło boże,
W nocy jasność w krąg rozsnuwa,
Jej uroda wzrok przykuwa,
Pod warkoczem księżyc pała,
Lśni na czole gwiazda biała,
A wspanialsza jest od pawia,
Gdy dostojnie kroki stawia,
A gdy wdzięczne słowo powie -
Szmer strumienia brzmi w jej mowie.
Zresztą - ludzie kłamać mogą."

Książę rzekł i czeka z trwogą,
Ona waży coś w napięciu
I po chwili mówi księciu:
"Wiedz, choć taka jest księżniczka,
Żona - to nie rękawiczka:
W każdej chwili jej nie zmienisz.
Pomyśl, zanim się ożenisz,
Dobrze rozważ moje słowa,
Żebyś później nie żałował."

Ale książę się zaklina,
Że to jego chęć jedyna,
Że obmyślił wszystko ściśle
I jest gotów po namyśle
Cud - księżniczkę sercem całym
Kochać wiernie i z zapałem
I pójść za nią w świat daleki,
Choć za góry i za rzeki.

Łabędzica tylko wzdycha
I wzdychając mówi z cicha:
"Po co szukać masz po świecie?
Ta księżniczka - to ja przecie."

I trzepocze już skrzydłami,
Przelatuje nad falami,
Z wysokości się opuszcza
I w nadbrzeżnych siada kuszczach.
Z piór łabędzich się obnaża
I w księżniczkę przeobraża:
Pod warkoczem księżyc pała,
Lśni na czole gwiazda biała,
A wspanialsza jest od pawia,
Gdy dostojnie kroki stawia,
A gdy wdzięczne słowo powie -
Szmer strumienia brzmi w jej mowie.
Książę ją do piersi tuli,
Obejmuje jak najczulej
I prowadzi przez podwoje
Do kochanej matki swojej.

Klęcząc, kornie się odzywa:
"Matko, pani miłościwa,
Oto moja narzeczona,
Niech ci córką będzie ona,
Przyzwolenie daj nam swoje,
Pobłogosław nas oboje,
Aby dzieci twe w przyszłości
Żyły w zgodzie i miłości."

Nad ich głową pochyloną
Matka staje więc z ikoną,
Z oczu leje łzy i rzecze:
"Niech was Bóg ma w swej opiece!"
Książę zwlekać niezbyt lubił,
Więc księżniczkę wnet poślubił
I zaczęli wspólne życie,
O potomstwie marząc skrycie.

Hula sobie wiatr po morzu,
Mknie okręcik po bezdrożu,
Na wydętych płynie żaglach,
Wiatr go pędzi i przynagla.
Wyspa spośród fal wyrasta,
Widać na niej mury miasta
I już z portu biją działa,
By się nawa zatrzymała.

Więc do brzegu płyną goście,
Książę Gwidon woła: "Proście!"
Poi, karmi ich do syta
I w rozmowie grzecznie pyta:
"Czym wy, kupcy, handlujecie?
Dokąd teraz żeglujecie?"

Kupcy na to mu odrzeką:
"Wędrowaliśmy daleko,
Handlowaliśmy przemytem,
Zawsze z zyskiem należytym,
Teraz byśmy wracać radzi,
Droga nas na wschód prowadzi
Obok jednej z wysp Bujana
Aż do sławnych ziem Sałtana."

Książę na to im odpowie:
"Dobrej drogi wam, panowie,
Po burzliwych morskich pianach
Aż do sławnych ziem Sałtana.
Pamiętajcie mu powiedzieć,
Że obiecał mnie odwiedzić
I że czekam wciąż daremnie.
Pokłon złóżcie mu ode mnie."

Goście znów na pokład idą,
Płyną w świat, a książę Gwidon
Ze swą młodą żoną razem
Został w domu już tym razem.

Wiatr wesoło szumi wkoło,
Z dali okręt mknie wesoło
Obok jednej z wysp Bujana
Wprost do sławnych ziem Sałtana
I krainę upragnioną
Widać jak za mgieł zasłoną.

Już na brzeg wysiedli goście,
Już car Sałtan woła: "Proście!"
Goście patrzą - car na tronie
Siedzi w złotej swej koronie,
A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Siedzą razem na uboczu,
Śledzą cara czworgiem oczu.

Car do stołu z gośćmi siada,
Wita ich i tak powiada:
"Hej, panowie, goście mili,
Czyście długo w drodze byli?
Czy powiedzieć mi możecie,
Gdzie jest jaki cud na świecie?"

Podróżnicy mu odrzeką:
"Żeglowaliśmy daleko
Przez rozległe morza szlaki,
Cud zaś jest na świecie taki:
Wyspa wznosi się z otchłani,
Stoi duże miasto na niej
Z klasztorami i cerkwiami,
Otoczone ogrodami.
Przed pałacem sosna rośnie,
Kryształowy dom przy sośnie,
Mieszka w nim wiewiórka mała -
Żartownisia niebywała!
Piosnki śpiewa dla uciechy
Oraz gryzie wciąż orzechy,
A orzechy - wprost dziwota -
Ich łupiny są ze złota,
Wewnątrz jądra szmaragdowe.
Jest tam dziwo też i nowe:
Oto w nagłym wód przypływie
Morze wzdyma się burzliwie,
Kipi, ryczy - z groźnym chlustem
Toczy się po brzegu pustym,
Ląd zalewa coraz szerzej
I trzydziestu trzech rycerzy
Ukazuje się na brzegu,
Ustawiają się w szeregu -
Wszystko zuchy co się zowie,
Młodzi, piękni olbrzymowie
Lśniący zbroi swych żelazem,
A Czarnomor z nimi razem.
Choćby przebiec ziemię całą -
Lepszej straży nie bywało.
Z księciem żona dzieli łoże -
W dzień zaćmiewa światło boże,
W nocy jasność w krąg rozsnuwa,
Jej uroda wzrok przykuwa,
Pod warkoczem księżyc pała,
Lśni na czole gwiazda biała.
Miastem książę Gwidon włada,
Przez nas tobie pokłon składa,
A że miałeś go odwiedzić,
Przeto kazał ci powiedzieć,
Że na próżno ciągle czeka,
Wypatrując cię z daleka."

Kiedy car usłyszał o tym,
Wyszykować kazał flotę.
A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Każda z całych sił się stara
Od podróży odwieść cara.

Ale car nie słucha zgoła,
Zagniewany jeszcze woła:
"Czemu puścić mnie nie chcecie?
Co ja jestem? Car czy dziecię?
Jadę dziś!" I z miną srogą
Wstał i gniewnie tupnął nogą.

Gwidon siadł przy jednym z okien
I po morzu błądzi okiem.
Milczy morze zdjęte ciszą,
Fale ledwo się kołyszą
I w oddali nieobjętej
Ukazują się okręty.
To Sałtana flota płynie
Po spokojnej wód równinie.

Skoczył Gwidon jak szalony,
I na wszystkie woła strony:
"Matko! Śpiesz, bo czasu szkoda!
I ty, żono moja. młoda!
Spójrzcie - płynie flota chyża,
Ojciec ku nam się przybliża!"

Flota zdąża już do mety,
Książę patrzy w szkło lunety:
Sałtan płynąc do przystani
Przez lunetę patrzy na nich,
A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Stojąc obok, na przemiany
Podziwiają kraj nieznany.

Naraz działa wypaliły,
Wszystkie dzwony zadzwoniły,
Gwidon sam nad morze bieży,
Wita cara jak należy,
Swatce, tkaczce, kuchmistrzyni
Też honory wszelkie czyni
I nie mówiąc nic nikomu
Poprowadził ich do domu.

Idą wszyscy na pokoje,
Przy podwojach błyszczą zbroje,
Sałtan oczom wprost nie wierzy:
To trzydziestu trzech rycerzy
Ustawiło się w szeregu,
Jak zazwyczaj miasta strzegą -
Wszystko zuchy co się zowie,
Młodzi, piękni olbrzymowie
Lśniący zbroi swych żelazem,
A Czarnomor z nimi razem.

Na dziedziniec wstąpił Sałtan -
Właśnie dom z kryształu stał tam.
W nim wiewiórka, jak dla psoty,
Gryzie orzech szczerozłoty,
Szmaragd chowa do sakiewki
I wesołe nuci śpiewki,
A skorupek złotych wiele
Po dziedzińcu w krąg się ściele.

Goście dalej kroczą żywo,
Patrzą - cóż to? Księżna- dziwo:
Pod warkoczem księżyc pała,
Lśni na czole gwiazda biała,
A wspanialsza jest od pawia,
Gdy dostojnie kroki stawia.

Świekrze pierwsze miejsce daje,
Car spogląda - i poznaje,
Serce w nim zadrżało: "Boże!
Co ja widzę? Czy być może?
Jak?!" I krwi wezbrała fala
Łzami szczęścia car się zalał,
Obejmuje już carową,
Tuli syna i synową;
Zastawiono stół i huczna
Rozpoczęła się wnet uczta.

A kucharka z tkaczką cicho,
Z swatką - babą Babarychą,
Każda w inną dziurę wlazła;
Służba ledwo je znalazła.

Do wszystkiego się przyznały
I, skruszone, zapłakały.
Car ze szczęścia im przebaczył
I do domu puścić raczył.
Minął dzień i noc, a z rana
Położono spać Sałtana.

Byłem tam - miód, piwo piłem,
Tylko wąsy umoczyłem.


@nic na to nie poradzę, że akurat te 3 uwielbiam. Poza tym... lubie duże rzeczy ^^"
__________________
.


Ostatnio edytowany przez Tanatess - 07-01-2006 o 00:15.
Tana jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 07-01-2006, 00:35   #19
Hoopek
Użytkownik Forum
 
Hoopek's Avatar
 
Data dołączenia: 08 10 2005
Wiek: 35

Posty: 211
Domyślny

,, Urodzony ,,

Urodzony na cmentarzu, pod znakiem

pełni księżyca, porzucony przez matkę,

z wyrokiem śmierci wypisanym na twarzy

spotyka pomoc.

Nie wie, że przez otwarte drzwi

swojego łatwowiernego serca

wpuszcza śmierć.

Hera i Marihuana stają się jego przyjaciółmi,

a dziewczyną jest Extasy.

I tak żyje w cierpieniu ze swoimi przyjaciółmi,

nic mu więcej nie trzeba.

Po latach spotyka na swojej drodze

Śmierć i ulega jej woli.

W ciemnym grobowcu - śmietniku,

w kałuży krwi, bez świadków odchodzi,

zostawiając przyjaciół, którzy są tylko prochami.
__________________
;]
Hoopek jest offline   Odpowiedz z Cytatem
stary 14-02-2006, 21:12   #20
Adrayen Spold
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny

Mrok na schodach, pustka w domu
Nie pomoże nikt nikomu
ślady twoje śnieg zaprószył
żal się w śniegu zawieruszył.
Nie pomoże nikt nikomu
Nie pomoże nikt nikomu

Trzeba teraz w śnieg uwierzyć
I tym śniegiem się ośnieżyć
i ocienić się tym cieniem
i pomilczeć tym milczeniem
Nie pomoże nikt nikomu
Nie pomoże nikt nikomu

Mrok na schodach, pustka w domu
Nie pomoże nikt nikomu
Mrok na schodach, pustka w domu
komu mówić, nie ma komu
Ślady twoje śnieg zaprószył
żal się w śniegu zawieruszył.
Nie pomoże nikt nikomu
Nie pomoże nikt nikomu
  Odpowiedz z Cytatem
Odpowiedz


Użytkowników czytających ten temat: 1 (zarejestrowanych: 0, gości: 1)
 

Zasady postowania
Nie możesz dodawać tematów
Nie możesz odpowiadać
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Kod jest Włączone
UśmieszkiWłączone
[IMG]Włączone
Kody HTML są Wyłączone
Przejdź do forum


Wszystkie czasy podano w strefie GMT +2. Teraz jest 14:48.


Powered by vBulletin 3