|
Notki |
RPG Wszystko o grach RPG i cRPG, czy może MMORPG. |
![]() |
|
Opcje tematu |
![]() |
#21 |
Użytkownik forum
Data dołączenia: 25 09 2005
Wiek: 36
Posty: 18
Stan: Na emeryturze
Imię: Kazag Guardian
Profesja: Brak (Rookgaard)
Gildia: -
Świat: Refugia
Poziom: 17
Skille: 19/22
![]() |
![]() imię: Kazag
rasa: elf [stara cywilizacja] klasa: ?? łucznik ?? Wygląd: 180 cm, 65 kg, ciemne blond włosy i ciemnoniebieskie oczy, szczupły, przystojny Zainteresowania: Lecznictwo, polityka Ekwipunek: długi, ciemnozielony płaszcz, sakiewka z tajemniczym ziołem, u pasa szabla, na plecach kołczan i plecak głownie z jedzeniem i zapasową koszulą, kapelusz, w ręku łuk, w bucie ukryty sztylet Historia: Urodzony w Księstwie Sinean w czasach Wielkiej Wojny z Monarchią Aarabat. W wieku 2 lat rycerze Aarabat zabili mi matkę i uwięzili ojca, który zginął miesiąc później w więzieniu w skutek tortur. 15 lat ukrywał się w lasach mieszkając ze starą wróżbiarką. W wieku 17 lat udał się do Zamku Sinean i dołączył do Gwardii Króla Estriana. Rok poźniej w czasie wojny poznaje piękną elfkę Lise i zakochuje się ze wzajemnoscią. Niestety podczas jednego z oblężeń Lisa ginie ugodzona strzałą. Kazag wpada w szał i sam wychodzi na przeciw oddziałowi 12 ludzi. Zabija czterech i dwóch ciężko rani, sam odnosi poważne obrażenia i ucieka do lasu. Wyczerpany pada na leśnej polanie gdzie znajduje go wróżbiarka. Leczenie ran trwa bardzo długo ale kobieta robi wszystko co leży w jej mocy i ostatecznie udaje jej się wykurować Kazag. Dziewiętnastoletni elf opuszcza Sinean i udaje się w drogę do opiewanej w pieśniach Teanty, stolicy pradawnego państwa Elfów. Po śmierci Lisy Kazag niewiele mówi, stroni od innych, jest tajemniczy a u boku nosi sakwe z leczniczymi ziołami. Często studiuje zwoje zapisane zaklęciami jednak nie posługuje się magią. Jest bardzo szybki i zwinny i po mistrzowsku posługuje się łukiem. W zwarciu walczy szablą, jednak nie jest to jego najmocniejsza strona. Trudni się głownie myśliwstwem i marzy o pomszczeniu śmierci ukochanej... _/_/ Dobre? |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#22 |
Użytkownik forum
Data dołączenia: 19 03 2005
Posty: 11
|
![]() To i ja się zgłosze.Mam nadzieje,że się załapie.PS.Opis ten umieściłem także na stronie www.rp-online.prv.pl .Jestem tym samym użytkownikiem...Zmieniłem trochę treść(no nawet sporo) aby pasowało to bardziej tu...
Geghan Typ broniwu-ręczne miecze. Człowiek/Zna trochę magii ognia. Pochodził z zamożnej rodziny.Od dziecka wyjawiał zainteresowania do ciemnej magii.W wieku osiemnastu lat wdarł się do zamku króla Salwadora,włądcy jednego ze "złych państw" zabijając jego pięciu najlepszych obrońców.Od tego czasu był jego najwierniejszym sługą. Z łatwością władał dwu-ręczną bronią.Po długiej służbie u króla zaczął odczuwać znudzenie.Pewnego dnia po prostu uciekł.Od tego czasu samotnie przemierza lądy świata mając "na karku" żołnierzy Salwadora. Ekwipunek: Wielki miecz,metalowa srebrna zbroja.Zapasowe urbania przechowuje w torbie na koniu,gdzie trzyma również czystą wodę i jedzenie. Umiejętności:Jest dość zwinny JAK na taki typ wyposażenia(Ktoś z lżejszym mieczem jest dużo szybszy,a jak lekka zbroja to się można domyśleć ;]).Potrafi posługiwać się kilkoma czarami magii ognia,co nie raz wybawiało go z kłopotów:Bardzo słaba ściana ognia,Rozzarzenie miecza. Słabości:Kiepsko się broni,jest dość szybki ale przyjmuje zasadę zabić szybko.W dłuższej walce z przeciwnikiem jego taktyka może okazać się bardzo zawodna. Ataki z dystansu powierza zbroi co może okazać się zgubne.Często używa lekkiej zbroi np. ze skóry. Tyle,byłoby mi miło,gdybym mógł dołączyć się do sesji. @Ok przeczytaj teraz,sam wybierz do czego ta postać bardziej pasuje (Elementalista czy Klasyk). |
![]() |
![]() |
![]() |
#23 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 05 10 2006
Posty: 73
|
![]() Też chce dołączyć
![]() Imię: Kozun Wiek: 26 lat Rasa: Człowiek Klasa: przywoływacz Historia: Kozun wychował się w szamańskiej rodzinie. Jego rodzice doskonalili się w sztuce tworzenia żywych za pomocą magii. Cała jego rodzina żyła na skraju lasu zajmując się rolnictwem. Pomagali oni sobie magia przywołując do pomocy stworzone przez siebie zwierzęta. Niestety ich magia była krótkotrwała, przez co stworzone przez nich istoty bardzo szybko się starzały i po całym dniu pracy umierały, po ich śmierci, ciała zastępował magiczny pył. Na zamieszkałej przez Kozuna okolicy zaczęły panować susze. Małe zbiory nie pozwalały już jego ojcu wyżywić rodziny. Nastoletni już Kozun postanowił wyruszyć do miasta, aby zarobić trochę grosza. Na środku głównego targu wystawił mała sakiewkę i zaczął popisywać się swoimi magicznymi sztuczkami. W szybkim tempie zgromadziła się wokół niego publiczność, dzięki datkom sakiewka zapełniła się po brzegi. Po przenocowaniu w karczmie, kupił kilka worków prosa i wyczarowując sobie muła, który pomógł mu nieść ciężar nasion, wyruszył do rodzimej ziemi. Na miejscu zastał go straszny widok. Po jego domu pozostały tylko zgliszcza. Próbował łudzić się nadzieją, że jego rodzice żyją szukając ich w popiele. Jedyne, co znalazł to mały miedziany medalik z wtopionym w niego rubinem – znakiem Driadów – odmiany elfów stojącej po drugiej stronie barykady. Na tylnej stronie medalika widniał napis – Zydar - prawdopodobnie imię właściciela oraz podpalacza. Po temperaturze popiołu Kozun wywnioskował, że sprawca pożaru musiał być tu nad ranem. Przekonany, że jego rodzice nie żyją, szukając pomsty na Zydarze, postanowił poświęcić się doskonaleniu siebie. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionego łucznika nauczył się dość dobrze władać łukiem, a dzięki księgom w bibliotece nauczył się przywoływać coraz potężniejsze istoty. Zdolności: Przywoływanie – przywołuje różne istoty z pomocą magicznego pyłu. Nie są to potężne demony, smoki czy dżiny, ale bez problemu radzi sobie ze zwierzętami leśnymi oraz słabymi kreaturami (np. leśne duszki, małe enty), łucznictwo, sztuka przetrwania – dzięki temu, że w dzieciństwie żył na odludziu łatwiej jest mu przetrwać w dziczy (znaleźć pożywienie, wodę), zmysł kupiecki – późniejsze życie w mieście nauczyło go wartości pieniądza. Dzięki temu potrafi zmniejszyć cenę towarów u kupców. Ekwipunek – talizman po podpalaczu - brak specjalnych zdolności, krótki łuk, ciemnozielone spodnie i koszula, czarny płaszcz z kapturem, buty, rękawice, woreczek z magicznym pyłem, plecak z mnóstwem drobiazgów. Jest to moja pierwsza sesja więc proszę wszystkich o wyrozumiałość. ![]() Ostatnio edytowany przez Kozunek - 05-10-2006 o 23:18. |
![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 08 2004
Lokacja: Gdansk
Posty: 780
Stan: Niegrający
Imię: Muminki r0x
Świat: TVP 1
|
![]() Czemu wasi rodzice zawsze muszą ginąć pod waszą nieobecność ^^
Zaraz zupdejtuje historie ;x
__________________
21:00 Auro Dano [13]: buy wand of dwarfenbreath Oddech krasnoluda r0x -Hi -Notka -No? -So Stfu&Bye Nob!1 |
![]() |
![]() |
![]() |
#25 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 17 04 2005
Lokacja: Annihilator Room
Wiek: 34
Posty: 260
Stan: Na Emeryturze
Imię: Aris Xetr
Profesja: Rookstayer
Gildia: Selint Hill
Świat: Guardia
|
![]() imie: Aris
rasa: Człowiek profesja: Druzynik (strażnik) charakter: mało rozmowny, nieufny wobec kobiet, ekspresywny wiek: 24 lata niski zdolności: rozmowa ze zwierzętami lasu, ziołolecnictwo, władanie dwoma toporami, zwinność, anty zdolności: słaba głowa, nieodporny na wysokie temperatury ekwipunek: złoty pierścień, naszyjnik z trzema łuskami smoka, skórzany ubiór, mały topór, 10 złotych monet, proca drzewcowa z 5 małymi żeliwnymi kulami za pasem z tyłu, jedna żelazna rękawica po ojcu na lewej ręce Ostatnio edytowany przez ari2423 - 06-10-2006 o 17:41. |
![]() |
![]() |
![]() |
#26 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 16 05 2005
Wiek: 34
Posty: 160
Stan: Początkujący
Imię: Morte de'Death
Profesja: Knight
Świat: Berylia
Poziom: 10
Skille: 48/48
Poziom mag.: 2
|
![]() Ok no to co nieco dopracowałem znowu nie będzie to "coś" lecz pewnie już bliżej
![]() Imie : Alucard Rasa : Krasnolud Wiek : Nieznany ( można tylko się domyślać ) Zdolności : Władanie w szczególności dwuręcznymi toporami i młotami Ekwipunek : Ciężka stalowa zbroja , hełm ( ogranicza zwinność i szybkość) , topór i młot , bukłak z wodą . Cechy charakter : impulsywny , chamski , gadatliwy. Wygląd : Średniego wzrostu , widoczny lekki brzuszek , biała broda. Historia: Początki życia są jakby przykryte mgła, niektórzy mówią , że Alucard to podrzutek inni , że syn Troka (przywódcy białobrodych krasnoludów). Jako dziecko lekko nie miał , musiał walczyć o każde nawet najmniejsze względy u Troka z rodzeństwem. Gdy lekko podrusł przestało mu na tym zależeć. Brakowało mu dyscypliny , a przecież krasnoludy są znane z wielkiej dyscypliny, on miał to gdzieś. Posiadał cięty język co przyspożyło mu więcej problemów. Ojciec mając go lekko dość wysłał Alucarda do znajomego Klenesa który szkolił młodych adeptów w sztuce walki toporami i młotami. Początki nie było łatwe. Mały Alucard w iweku bliskim dorosłości nie miał zbyt wiele siły ( w pewnym sensie był zaprzeczeniem ideału krasnoluda). Samo podnoszenie broni przez niego trwało porównując do wystrzelenia tuzina strzał przez leśnego Elfa. Jednak to co go wyróżniało to upartość. Więc ćwiczył przez długie lata, ąż doszedł do perfekcji. Mięśnie wkońcu ukształtowały mu się porządnie. Podczas treningu nauczył się dyscypliny oraz taktyki. Przez kolejne lata zdobywał doświadczenie w walce (szczególnie z orkami) i rzemieślnictwie. Polubił czasem popić własnie po jednej takiej popijawie , kopalnie Troka zaatakowały orki. Zapanował chaos, wszystkie nauki poszły w las , nikt nie potrafił zebrać wszystkich do kupy. Orkowie wykurzyli krasnoludów z ich domu , z domu dzieciństwa naczego bohatera. Rozgoryczenie po stracie najbliższych było ogromne lecz gorsze był upadek wiary w ideały których nauczył się podczas treningów. Teraz szuka przygód , a w podświadomości chce zgładzić wszystkich orków.
__________________
_____________________________________ I'm Back ... Slipknot ... \m/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 05 10 2006
Posty: 73
|
![]() @Kulikos: Bo to jest najprostrze do wymyślenia
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#28 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 16 06 2005
Lokacja: Bełchatów
Wiek: 32
Posty: 519
Stan: Aktywny Gracz
Profesja: Royal Paladin
Gildia: Arashi/KoA
Świat: Thoria/Aldora
![]() |
![]() Imię: Qewsed
Rasa: Krasnolud Wiek: --- Umiejętności: Dobrze włada toporami. Ekwipunek: Stara stalowa zbroja, dwuręczny topór, skurzane spdnie, pod zbroją stara koszula z wełny. Wygląd: Nie za wysoki, dość długo broda Historia: Pochodzi on z kopalni, które obecnie są już zniszczone. Jego rodzice zgineli poprzez zawalenie się kopalni gdy miał 3 lata. Udało mu się uciec razem z jego dziadkiem. Winowajcami zawalenia się kopalni byli źli ludzie. Qewsed postanowił się zemścić. Dziadek postanowił go do tego przygotować. Trenowali dużo czasu mieszkając w jaskini w której niegdyś mieszkały niegdyś niedźwiedzie. Gdy Qewseder miał już 13 lat był dosyć silny jak na swój wiek. Będąc na polowaniu na wilki jego dziadka porwali Ci którzy zawalili kopalnie. W jaskini zostawili kartkę. Przeczytawszy ją chłopak postanowił odbić dziadka i przy okazij się zemścić. Jego dziadek był uwięziony w ich obozie, który był dość daleko od ich jaskini. Po bardzo długiej podróży dotarł tam. Postanowił napaść ich w nocy. W nocy zakradł się do ich obozu. Odnalazwszy namiot przywudcy wszedł do namiotu zabijając szefa zbójców. Jego dziadek już nie żył. Zdenerwowany Qewsed napadł na resztę obozu. Zabił zbójców lecz potem padł z wycienczenia. Odnalazł go dobry mnich z dworu króla Sweveda. Chłopak zamieszkał tam. Król obiecał mu że gdy osiągnie 18lat to będzie mógł walczyć w jego armi. Qewsed czuł się tam bardzo dobrze. Po osiągnięciu 18lat dostał własnych żołnierzy pod swoją komendę. Pewnego dnia na zamek napadli żołnierze sąsiędniego państwa. Krasnolud walczył bardzo dobrze zabijając wielu wrogów, ale reszta żołnierzy zaczeła ginąć i zamek został zdobyty. Qewsed uciekł i teraz wałęsa się po świecie i nie wie co ma ze sobą zrobić.
__________________
'Świat schodzi na psy, razem z nim Ty wierzysz mi?' 'Niech rap da Tobie siłę, nadzieje i wiarę' Ostatnio edytowany przez Tomcio Pall - 07-10-2006 o 13:08. |
![]() |
![]() |
![]() |
#29 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
![]() |
![]() Imie: Aslan
Rasa: Młody mag, szkoli się na Arcymaga Wiek: około 19 lat Zdolności: Władanie magicznym kijem, potrafi władać żywiołami ale na razie udało mu się najwyżej stworzyć mały płomień, zgasić go wyczarowaną fiolką wody. Jednak udało mu się przywołać nawet niezły wietrzyk który zdmuchuje z głów lekkie hełmy... Eqipuneq: Zielone lub błękitno-brązowe szaty, wyglądają dosyć tajemniczo, magiczny kij, dostał go od mistrza w wieku 17 lat. Cechy charakteru: Tajemniczy, po przygodzie z wymiarowaniem przestał być ufny, zaczął bardziej pracować głową. Życie nauczyło go prawidłowo postępować. Wygląd: Ciemne włosy które najczęściej zakrywa kaptur, wzrost wysoki. Słabe punkty: Ulega pięknym dzieczętom, słaba pamięć i w trudnych momentach dekoncentracja, zawsze stawia na zręczkość, zwinność i szybkość a nie na siłę. Główne atrybuty: Zwinność, praca głową (jestem Aslan nie Zidane... niebierzcie tego dosłownie) Historia: Skąd wziął się w tym całym zmieszaniu Rozłamu? Przeczytać można tutaj: Struga światła z nieosłoniętego okna oświetlała wysokiego, ciemnowłosego chłopca. Na oko… miał dziewiętnaście lat. Ubrany był w błękitno-brązowy strój, najwyraźniej czegoś szukał. Nerwowo przerzucał stare księgi, aż w końcu wzrok utkwił w wyjątkowo starej, zakurzonej księdze bez okładki. Położył ją na środku ciemnego pokoju i delikatnie, na palcach podszedł do złoto-brązowej szkatuły na półce, złapał stary kij leżący obok i skupiając się dotknął nim szkatuły. Na kiju zaczęły pojawiać się bladoniebieskie znaki a, później ciemnoniebieskie iskierki. Chłopiec spocony zamknął oczy i z końca kija wystrzelił niebieski promień oświetlając szkatułę. W chwili gdy chłopak szybkim ruchem ręki odsunął kij szkatuła otworzyła się z trzaskiem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Chłopak błyskawicznie odwrócił się plecami do szkatuły jednocześnie zasłaniając ją ,a w drzwiach pojawił się siwobrody stary człowiek mówiąc: - Aslanie jesteś pewien ,że dasz sobie radę? Wprawdzie wyjeżdżam tylko na kilka tygodni, ale… - Tak, dam sobie radę mistrzu. - A, więc dobrze – powiedział starzec zamykając drzwi. Chłopiec poczekał chwilę, aż kroki ucichną, a potem wyjął ze szkatuły kilka kamieni. Również położył je na środku pokoju i otworzył starą księgę. Przez kilka minut przekręcał kartki, aż w końcu znalazł to czego szukał. Na ilustracji był przedstawiony dziwny znak, a obok pismo którego nie dało się odczytać. Aslan narysował swoim magicznym kijem na warstwie kurzu ten sam znak, a po chwili wahania uderzył kijem w sam środek narysowanego dzieła. Kij jakby przywarł do ziemi, a kamienie zaświeciły się różnymi kolorami i zaczęły podskakiwać. Cały pokój zaczął wirować, z półek spadały książki i mikstury. Gdyby chłopiec nie trzymał się błyszczącego na niebiesko kija dawno już latałby po pokoju jak kartki, kawałki ksiąg, szuflady i butelki. W momencie gdy szklana kula wyleciała przez okno, Aslan poczuł jak przeszywa go straszliwy ból. Namalowany na ziemi znak zaczął oświetlać pokój. Teraz po pokoju latały meble rozbijając się o ściany, a chłopak wirował razem z „przymarzniętym” kijem w środku pokoju. Ból powiększał się z każdą chwilą, w pewnym momencie Aslana odrzuciło na sufit, czuł, że się pali i dodatkowo niewidzialny miecz tnie go na kawałki. Ostatkiem sił złapał trochę powietrza i oderwał się od sufitu. Spadał prosto na kij, „przebije mnie, zginę” – myślał. Gdy był o milimetr od ostrza kija oślepiający błysk wypełnił pokój. Nagle wszystko ucichło. Po opadnięciu kurzu, oprócz bałaganu był tylko znak namalowany wcześniej przez chłopca, chłopca - któremu udało się coś, co nieudało się największym czarodziejom. Aslan powoli otwierał oczy zastanawiają się czy żyje. Po wstaniu i otrzepaniu się z kurzu uświadomił sobie, że nie jest już w tym samym pomieszczeniu. Pokój miał identyczne rozmiary ,ale był bardziej rozświetlony, wszędzie stały szklane półki a, na nich diamenty i naszyjniki. Obok wielkiej szkatuły z szklanymi kulkami leżał jego kij. Gdy podszedł go zabrać zza półek wyskoczył niski, łysy człowiek w okularach. - Czym mogę służyć… Och! – powiedział okularnik ciągle patrząc na kij - Mogę się dowiedzieć gdzie jestem? - Jak się tu dostałeś, ja… na pewno jesteś czarodziejem… - powiedział drżącym głosem okularnik łapiąc za szczotkę. - Tak, ale nie wiem kim pan… - Aslan nie dokończył ponieważ człowieczek z całej siły uderzył go w brzuch, a potem w głowę. - Wynoś się z stąd! Nie chce mieć przez ciebie kłopotów! – krzyknął wypychając go za drzwi. - Nierozu… BANG! – kij wyrzucony przez okularnika uderzył go w głowę. - Ludzie są tu niezbyt gościnni. – powiedział czarodziej odwracając się i masując sobie głowę. Dokładnie przed nim stała rozkrzyczana grupka osób wpatrzona w kogoś kogo okrążyli. Najwyraźniej byli czymś zdenerwowani. Chłopiec przepchał się przez tłum i zobaczył młodego maga ubranego podobnie jak on sam. Ludzie darli się na niego i co chwilę kopali leżącego nieszczęśnika. Obok gromadka ludzi próbowała nadaremnie połamać jego kij. Aslan nagle dostał potężnego kopniaka i wylądował obok biedaka. - Następny czarownik! – krzyknął ktoś z tłumu. - Łudzi się, że uratuje swojego koleżkę! – krzyknął ktoś inny. - Zabierzcie mu tą laskę – rzekł jakiś wieśniak z widłami. - O co tu chodzi? – spytał Aslan i po chwili poczuł uderzenie w plecy. Czarodziej zdenerwowany tą bijatyką bez powodu upadł, ale zaraz wstał ściskając w dłoni swój kij. Gdy jakaś osoba gotowała się do ciosu, Aslan z szybkością błyskawicy odwrócił się i przebił napastnika kijem. Nagle wszyscy ucichli. Słychać było tylko ciche jęki przebitego człowieka. Po chwili wieśniak z widłami rzucił się na maga, a w ślad zanim poszła reszta osób. Chłopak wyjął kij z sztywnego ciała i zaczął uderzać nim napastników. Przez myśl przeleciało mu kilka zaklęć, które zaraz wykorzystał. Gdy jednym końcem kija uderzał, drugim miotał zaklęciem. Po posłaniu ostatniego człowieka na dach (nie licząc uciekających) zza rogu wybiegła dość liczebna grupa wojowników, która w kilka sekund rozniosłaby trzech dorosłych czarodziejów. Młody mag, który dotąd leżał skulony na ziemi złapał Aslana za rękę i pociągnął w stronę jednego ze zniszczonych budynków. Wojownicy byli tuż-tuż gdy dwaj czarodzieje wbiegali po schodach wewnątrz pomieszczenia. Aslan zdziwiony zadawał sobie pytanie: „Po co on mnie tu zaprowadził?”. Oprócz obdrapanych ścian było tu tylko stare lustro i przewrócona szafa. Młody czarodziej rozpędził się i pobiegł prosto na lustro przenikając przez nie. Mag usłyszał na schodach kroki wojowników więc nie pozostało mu nic więcej oprócz wskoczenia w lustro. Gdy w lustrze znikał rąbek jego szaty, wojownicy byli już na górze. Byli, Ale niezbyt zadowoleni… Tymczasem po drugiej stronie szkła Aslan siedział przy stole razem z kilkoma czarodziejami ubranymi tak jak on. Już miał coś wtrącić do ich ożywionej rozmowy na temat jadu kaczki bagiennej, gdy głos zabrał najstarszy z czarodziei. Po jego długiej i nudnej przemowie zapytał maga, którego uratował o powodzenie jego misji. Młody mag opowiedział całą historię od pojawienia się wybawcy do lustra, a wszyscy bili brawo. W końcu jeden z czarodziei zapytał: - Skąd pochodzisz magu i jak się nazywasz? Rzadko widujemy tu osoby z błękitnego rodu, prawie wszyscy wyrzekli się magii. Oprócz nas oczywiście. - Nazywam… E… Nazywam się Aslan – powiedział trochę zamulony czarodziej. - Skąd pochodzisz? – zapytał gruby czarodziej z miksturą w ręku. - Pochodzę… Stąd gdzie i wy. Znaczy tak mi się wydaje. Użyłem bardzo zaawansowanej magii i wydaje mi się… nie z pewnością coś się zmieniło tylko nie wiem co. Wszystko jest tu inne choć… takie same… Po chwili każdy uznał, że czarodziej plecie bzdury i zostawił go w spokoju. Teraz każdy oprócz Aslana dyskutował na temat uzdrawiającego ogona kaczki bagiennej. Czarodziej ucieszył się, nie lubił być w centrum zainteresowania. Rozmyślał nad zachowaniem ludzi na ulicy, i okularnika w sklepie. Myślał też nad tym co robił wcześniej. Gdzieś podsłuchał o magicznych wymiarach i to go zainteresowało. Znalazł w bibliotece magicznej coś więcej i postanowił zbadać to dokładniej. Tak oto siedzi tu i zastanawia się gdzie jest. Może przeniósł się w czasie… a może w przestrzeni. Jeżeli w przyszłość to jest straszna: magia zakazana, czarodzieje dyskryminowani, wszystkie osoby z błękitnego rodu wyrzekły się magii… Te pytania dręczyły go coraz bardziej, tak chciałby znać odpowiedź na choć jedno… Spojrzał na zegar i uświadomił sobie, że siedzi tu już przeszło trzy godziny. Akurat czarodzieje się rozchodzili. Niespodziewanie zagadał do niego najstarszy czarodziej: - Mówisz, że przybyłeś stąd? - Eee… Można to tak nazwać. - Nie wiem czy o to ci chodziło, ale z innego wymiaru tak? – zapytał spokojnie starzec. - Tak. – odpowiedział Aslan zadowolony, że zrobił to co chciał zrobić. - I, co zamierzasz? Zapadła głucha cisza. Czarodziej nie zastanawiał się nad tym, więc odpowiedział: - Chyba wrócić do domu… - Aha, wykonałeś to co miałeś wykonać i wracasz? - Nie, nie miałem niczego wykonywać, chciałem sobie tylko uświadomić, że potrafię to zrobić. – powiedział Aslan niepewnym głosem. Znów zapadła cisza, ale teraz z twarzy starego maga znikł spokój, a pojawiło się zdziwienie. - Który rok studiujesz magię na Wielkim Uniwersytecie Magii i Czarodziejstwa? – spytał starzec. - Drugi… ale nie na żadnym uniwersytecie tylko u mojego mistrza jako pomocnik. A pro po przypominasz mi go. - To jak, jak to, bez wykształcenia, bez znajomości, bez… - zaciął się jeszcze bardziej zdziwiony czarodziej. - Nic trudnego, stara książka kilka magicznych run czy kamieni „Field”, znak… każdy może sobie coś takiego zrobić. - Przez cztery tysiące lat nieudało się tego zrobić żadnemu z największych czarodziei!!! – krzyknął mag wstając. - Jak to?! - Tak to, jednemu się udało, ale niezupełnie. Przez wymiar teleportowała się tylko jedna noga! - Gulp… - przełknął ślinę Aslan. - Wymiarowanie czyli przenoszenie w inny wymiar jest dosyć trudne. Trzeba zachować odpowiednią równowagę umysłu… Nikt nie policzył wymiarów, bo sam powiedz jak to zrobić. Niektórzy twierdzą, że jest ich jedenaście inni, że tysiące. Załóżmy, że jesteśmy w czwartym wymiarze, a „twój” wymiar jest trzeci. Osoby z trzeciego wymiaru mają odpowiedniki osób z czwartego wymiaru, czyli na przykład ja i twój mistrz. Miejsca też mają swoje odpowiedniki, ale nigdy nie są takie same. Aslanowi przypomniał się jego pokój i sklep z biżuterią, oraz pomieszczenie z lustrem – dopiero teraz uświadomił sobie, że taką samą szafę jak tam ma jego kolega Albus. - Słuchasz mnie? – przerwał rozmyślania maga. - Tak, tak. - Różnice w wymiarach czyli na przykład: takie same pomieszczenie, ale wnętrze inne lub w jednym wymiarze osoba z brodą, w drugim bez są spowodowane drobnymi różnicami różnych błahostek takich jak: pogoda, zmiana planów, albo nawet ruch ręki. Łatwiej już się nie da tego wytłumaczyć, rozumiesz? - Dopiero teraz zrozumiałem głupotę swego czynu. - Hm… gdybyś wiedział na jakie niebezpieczeństwo się porywasz na pewno zawahałbyś się albo poczułbyś strach i… skończyłbyś jak tamten z nogą. - Będę musiał wracać do domu… - Co?! Chcesz wracać? Przecież niebezpieczeństwo jest takie same, możesz zginąć w męczarniach. - Hej, a ty co się tak mną przejmujesz? Bez magii można wykryć, że masz w tym ukryty swój cel. Gadaj. - W twoich żyłach naprawdę płynie krew błękitnego rodu… - odrzekł starzec i podszedł do półki z książkami. Wyciągnął małą cienką książeczkę i rzucił na stół. - Czytaj - powiedział starzec. Aslan otworzył książeczkę, a raczej broszurę i zaczął czytać: Autor: mnich Afenelebrax. Trochę niżej pisało: Biada tym, którzy spotkaja go na drodze, albowiem nie zniszczy go nikt ani orezem, ani magia, a nawet posłuszni mu nieprzetrwaja. Niżej było to przetłumaczone na kilka innych języków, a po drugiej stronie pisało: Jedyny przejdzie przez białe wrota. Jedyny podejmie słuszna decyzje. Jedyny zrozumie magie. Jedyny udowodni, ze jest godzien. Jed…<miejsce nieczytelne>…go. Jedyny uderzy i zniszczy esencje zła. Jedyny. Niżej znów było tłumaczone na kilka języków, a gdy zamkniemy broszurę, na tylnej okładce widzimy napis: Dzien w którym planety ułoza sie w rzedzie moze okazac sie dzniem ostatecznym. Dosiegnie nawet białych wrót!!! - Nie no takich bzdur to jeszcze nie czytałem – powiedział Aslan. - Białe wrota to przejście między wymiarami… - Co za głupstwa! Chce mi się śmiać. - „Zrozumie magię” – jesteś magikiem. - Kto to w ogóle napisał! - Już raz, ratując życie czarodziejowi pokazałeś, że jesteś godzien. - Jakiś Afenebleblak - coś tam. - Za kilka dni planety ułożą, się we właściwej konfiguracji. W rzędzie. Aslan popatrzył na starca, później na książkę. Gdy spuścił wzrok na podłogę cicho powiedział: - Nie mogę… - Tak wiem, że chcesz wrócić do domu, ale jest napisane, że dosięgnie białych wrót czyli twój wymiar także. - Skąd wiesz, że to prawda? - Ten mnich… pisał to we śnie, gdy napisał ostatnią literę umarł, a lasy i pola niedaleko zapaliły się równocześnie. Później była tam epidemia… - Wystarczy. To może być zwykłe zaklęcie zapalające i tak dalej albo może być… - Prawdą. – dokończył starzec. Zapadła cisza. Nikt się nie odzywał przez dobre dziesięć minut, aż w końcu Aslan przerwał ciszę słowami: - Ja nie jestem wybrańcem, na pewno nie jestem jedyny… ja… jest już późno… - Wolne łóżka są naprzeciwko. - rzekł starzec. Gdy Aslan szedł korytarzem w głowie kołatała mu się tylko jedna myśl: „Jedyny podejmie słuszną decyzję”. Wizja Aslan szedł wśród gruzów jakiegoś muru. Wszędzie leżały ciała. Podszedł do jednego z nich i zobaczył, że to elf. Każdy był elfem. Trochę dalej było widać popękane schody. Gdy wszedł po nich na górę zobaczył straszny widok. Wielka kupa gruzów jakiegoś zburzonego zamczyska przyciskała wiele niewinnych lecz nieżyjących elfów. Było słychać ich jęki. Młodemu czarodziejowi łzy cisnęły się do oka. Tu i tam chodziły czerwone bestie z długimi ogonami zapalając co popadnie. Mag czuł jak ogarnia go wielka pustka i poczucie winy. Nie wiedział dlaczego, nigdy tu nie był. Po środku stał wielki zdruzgotany pomnik elfa z łukiem. - Co za bitwa musiała się tu odegrać, co za nieludzki przeciwnik. – pomyślał. Nagle ujrzał, że u jego stóp czołga się jakieś dziecko, ukucnął aby mu pomóc i zobaczył, że mały elf jest strasznie poraniony, nie było dla niego ratunku. - W czym mogę ci pomóc dziecko? – spytał mag, czuł się tak bezsilnie wobec strasznej śmierci tylu osób, że był gotów sam się zabić. Nagle dziecko, które miało poharataną twarz otworzyło usta, a jego twarz zmieniła się na twarz Aslana. Czarodziej tak się przestraszył ,że odskoczył w tył, a dziecko leżące na ziemi powiedziało jego własnym głosem: - Nie możesz mi pomóc, ja nie jestem wybrańcem… – nagle przerwał i dokończył z innym już akcentem – na pewno ja… jest już późno… - NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! – wydarł się mag. Nagle spostrzegł, że siedzi w łóżku. Obok tarli oczy jego współlokatorzy zdenerwowani wczesną pobudką. Wytarł pot o kołdrę i po założeniu butow pobiegł do sali gdzie wcześniej rozmawiał ze starcem. Zastał go czytającego książkę. - O! Widzę, że już wstałeś. - Ja zrozumiałem, JESTEM wybrańcem i dodatkowo wiem, że w najbliższym czasie Qeltha Las zostanie zniszczone! - Królestwo elfów? - Tak, muszę tam jechać, oni się niczego nie spodziewają! - A, wiec chcesz tu zostać? - Tak! Nie rozumiem czemu mnie trzymasz i jesteś tak spokojny. - Dobrze, każę przygotować ci konia. Zaraz wracam – powiedział po czym wyszedł z Sali. Aslan zaczął nerwowo okrążać stół niewiedzą co z sobą zrobić. Spojrzał na książkę, którą czytał stary mag i od razu rozpoznał na ilustracji diabelską bestię ze snu. Obok pisało: Bestie te nazywają się Ostrorogi i są prawie niezniszczalne. Choć z pozoru są czerwone i zieją ogniem można powiedzieć, ze lubią ogień. Tymczasem ogień to jedyne co może ich pokonać. Dzięki temu są śmiałe i nie boją się wroga. Zawsze ustawiają się w pierwszej linii… Czarodziej nie dokończył ponieważ do sali wszedł stary mag, a za nim młody chłopak ubrany na zielono i człowiek, którego Aslan uratował na ulicy. - To jest Will – powiedział starzec – pomoże ci wydostać się z miasta, a to Xawier, miałeś już okazję go poznać. Aslanowi przeleciała przez myśl przepowiednia: „uzyska i straci przyjaciół” i już miał coś powiedzieć gdy Xawier wtrącił: - Uratowałeś mi życie teraz ja musze ci odpłacić tym samym. - Nie możesz mu odebrać takiego prawa. – powiedział uśmiechając się stary czarodziej. Aslan nie chciał się z nikim spierać więc tylko machnął ręką poszedł za Willem. Bez większych kłopotów wydostali się z miasta i popędzili na koniach w stronę wschodzącego słońca. Po dobrych dwóch godzinach cwału czarodziej zapytał: - Daleko jeszcze? - Jak na maga nie jesteś zbyt cierpliwy – otrzymał w odpowiedzi od Willa. - Widać już las! – krzyknął Xawier omal nie spadając z konia. Jechali przez las ponad godzinę, a gdy wyjeżdżali na (jak się każdy spodziewał) polanę zobaczyli, że znajdują się przed wielkimi białymi murami po, których spacerowały elfy z łukami. - Dzięki bogu – wykrztusił z siebie Aslan zeskakując z konia. - Konie zostawcie tutaj! – krzyknął bardzo dziwnie ubrany elf. Czarodziej od razu rozpoznał białe schody tym razem nie popękane, ale czyste i zadbane. Po wejściu na gorę naszym bohaterom zaparło dech w piersiach. Ujrzeli piękny, wysoki, obwarowany zamek tak biały i zadbany jak żadna ludzka budowla stojąca na ziemi. Niektórych okien wież zwisały wielkie chorągwie z znakiem Qeltha Las – zielonym drzewem na wzgórzu. Wszędzie był wielki ruch. - Nieeesamowite. – powiedział Xawier. - Pięknie! – wyrwało się Wilhelmowi. - Będziecie się zachwycać później – burknął Aslan. Po chwili byli już w głównej siedzibie władcy elfów. - Trzej ludzie proszą cię o wysłuchanie panie. – powiedział elf na balkonie naprzeciwko tronu królewskiego. - Ludzie? Hmm… coś nowego, rzadko widujemy tu ludzi. Niech wejdą – rzekł król. - Witaj panie – powiedział Aslan przeciskając się przez otwierane wrota. - Co cię tu sprowadza? - Przybyłem cię ostrzec królu, twemu ludowi grozi straszliwe niebezpieczeństwo. - A, dokładniej? – spytał zaciekawiony władca. - Nadchodzą demony! Musisz przystąpić do obrony panie. - Słuchaj… elfy zawsze uważały ludzi za głupców żądnych władzy i wiemy, że rasa ludzi w końcu upadnie z powodu tej słabości. Jedynie czarodzieje są wystarczająco mądrzy, aby ich wysłuchać – tu król spojrzał na kij maga – ale nawet największy czarodziej jest człowiekiem… - Do czego zmierzasz? – zapytał szorstko Aslan uważając, aby nie urazić króla co było bardzo łatwe przy temperamencie maga. - Stolica królestwa – kontynuował – jest otoczona lasem w, którym aż roi się od elfickich patroli. Nie mówiąc już o miastach i obozach w lesie. Zaraz bym się dowiedział o ewentualnym ata… BUM!!! – drzwi otworzyły się z hukiem. Stał w nich elficki łowca z połamanym łukiem w ręku. Był strasznie poraniony – służba podbiegła do niego, aby się nie przewrócił. - Aaach… wróg zaatakował nas… niespodziewanie. Uch, udało mi się uciec. Nikt ich nie… nie… powstrzyma… - elf przerwał i zemdlał. - Szykować się do obrony! Ewakuować patrole! Przygotować moja zbroję! – krzyczał władca zbiegając z podestu tronu. Król mijając Aslana powiedział mu po cichu: - Daję ci dowództwo nad północną linią obrony. - Mi??? Ale ja… - Pierwszy raz elfami włada człowiek, proroku. Mag stał jak wryty przez niecałą minutę, a potem wybiegł z sali tronowej. Obrona Qeltha Las Aslan wchodząc na mury obronne nie mógł oswoić się z myślą, że może być wybrańcem czyli „jedynym”. Zwykłemu człowiekowi nie pokazałaby się taka wizja, nie władałby teraz tysiącami elfów broniąc ich terytorium, nie wymiarowałby się. Myśli te przerwał Xawier, który zaczepił go słowami: - Z tego wszystkiego zapomniałem ci podziękować… gdyby nie ty było by po mnie. Dziękuje. - Powiedz, czemu wszyscy prześladują czarodziei. - Wszystko było dobrze dokąd król zachorował i jego miejsce zajął przybrany syn. Wmówił ludziom, że to przez nas świat prześladują klęski takie jak plagi, nieudane zbiory i tak dalej. Czarodzieje, którym udało się uciec z łap króla zbierają się w tajne stowarzyszenia i czekają na lepsze czasy. Niektórzy wyrzekli się magii. - To straszne! Xawierze pamiętaj, że jesteś wolnym człowiekiem nie musisz brać udziału w tej bitwie… - Robię to z własnej nieprzymuszonej woli. Jestem na twoje rozkazy. - Las się pali! – krzyknął nagle ktoś z tłumu elfów rozdających broń. Aslan spojrzał przed siebie i ujrzał jak wielokilometrowe lasy stoją w ogniu. Było to dziwne ponieważ, przed chwilą nie było widać ani płomyka, teraz każde drzewo dookoła muru stało w ogniu. Choć od muru do lasu było wiele kilometrów zapach palonego drewna było czuć na murze i poza nim. Gdy mag spojrzał na twarze elfów zobaczył strach w ich oczach. Nietrudno się dziwić - oni nawet nieznani przeciwnika. Dym „wielkiego ogniska” powoli zasłaniał słońce, a Aslan czuł, że to może być ostatni dzień w, którym je widzi. Nagle spośród drzew wyłoniło się coś czerwonego, za chwilę było widać już mnóstwo małych czerwonych istot zmierzających w stronę zamku. Wszyscy wytężali wzrok, aby obejrzeć kim są te istoty, ale Aslan nie musiał, spełniły się jego najgorsze obawy. Gdy elfy zaczęły opisywać istoty mag kazał im gotować się do strzału. - Uwaga! – krzyknął czarodziej – Teraz!!! Tysiące strzał wyleciało w górę aby zaraz spaść na niczym nie przejmujące się potwory. W niektóre powbijało się nawet kilka strzał, ale istoty tylko przystanęły na chwilę i w szale ataku pobiegły dalej. Podobnie było z następnymi salwami. Gdy stwory były już niedaleko Aslan dał sobie spokój i szukał jakiegoś czynnika, który dałby mu przewagę. Niestety jedyne co znalazł to widok zwęglonej trawy pod murem. Stwory w biegu zaczęły pluć ognistymi kulami trafiając w elfów. Palący się nieszczęśnicy spadali z muru prosto w ogień. Mag musiał szybko coś wymyślić więc podniósł kij do góry przypominając sobie zaklęcie. - Shapire!!! – krzyknął i nad murem pojawiła się przezroczysto-niebieska tarcza nie pozwalająca ognistym kulom przedostać się do środka. Ogień zatrzymywał się na niej robiąc małe wypalone dziury. - Uciekajcie… poziom… wyżej… - powiedział z wysiłkiem czarodziej. - Ale, jak to przecież… - bąknął Xawier. - Na schody! SZYBKO!!! Po kilku minutach wszyscy wbiegli już na schody, oprócz maga, który osłaniał resztę. Wiedział, że może nie dobiec na górę wyłączając zaklęcie. Gdy potwory były tuż-tuż Aslan zerwał się do biegu po chodach omijając ogień. Niespodziewanie w ramię ugodził go ognisty pocisk i chłopak sturlał się po stopniach. W locie płomień zgasł, ale przed sobą miał jeszcze większe niebezpieczeństwo – ku niemu biegły chmary ognistych istot przeskakując gruzy zwalonego muru. Nagle magowi przypomniało się coś tak oczywistego, że przez chwilę chciało mu się śmiać. - Ostronogi… tfu Ostrorogi! Boją się ognia! Nagle z boku wyskoczyła grupka Ostrorogów. Aslan w tej samej chwili skierował w ich stronę kij i gdy byli wystarczająco blisko wystrzelił strumieniem gorącej lawy. Ani się obejrzał, został tylko popiół. - Aeacco! – krzyknął mag, a koniec jego kija zapalił się niebieskim nie dymiącym, płomieniem. Po spaleniu kilkunastu Ostrorogów Aslan zaczął powoli cofać się na schody. W połowie krzyknął: - Strzały wypuśćcie ogniste strzały. Gdy mag wszedł na górę sytuacja wyglądała tak: on razem z Xawierem bronili schodów, a elfy wypuszczały salwy palących się strzał. Po chwili w polu widzenia nie było ani jednego Ostroroga. Można było powiedzieć, że to koniec gdyby nie niespodziewane pojawienie się wielkiej włochatej bestii z kłami, a dokładniej dziesiątek takich bestii. Pędziły prosto na skarpę z których wystrzeliwały elfy i samobójczymi uderzeniami miażdżyły broniących się. - Tu jest miej bezpiecznie niż na dole! Schodźcie! – krzyczał Aslan do elfów. - Nie słyszą cię. Ryk potworów wszystko zagłusza! – krzyknął Xawier. - Na dół! Idź i im to powiedz! Aslan zbiegając po stopniach zauważył króla gdzieś po środku bitwy. Kilka razy przeskoczył ciała elfów i ominął miażdżące łapy potworów, aż końcu stał w miejscu gdzie przed chwilą walczył władca elfów. Teraz leżał martwy ze strzaskaną tarczą na piersiach. Czarodziej podniósł wzrok i zobaczył blado-białego kościotrupa z mieczem króla w ręku. Z oczodołów buchał mu czerwony dym, a jego spróchniałe zęby układały się w szyderczy uśmiech. - Nie… mag nie przesądzi losu żadnej wojny. Nawet tej żałosnej bitwy!!! – ryknął trup. Aslan czuł do szkieletowa straszliwą nienawiść i odrazę więc porwał kij i próbował uderzyć przeciwnika. On zaś odskoczył podnosząc miecz. Teraz mag zrobił unik. Można powiedzieć, że walka będzie się ciągnąć w nieskończoność, dwóch wojowników o takich samych (?) atrybutach będą utrzymywać remis w walce, aż któryś z nich padnie z wyczerpania. Jednak czarodziej był sprytniejszy, po chwili przyklęknął obok nieżywego elfa mówiąc: - Nie dam rady, wygrałeś. - Buhahahaha! Przyznaj kto jest silniejszy! Ja! Ty jesteś tylko, nie będziesz podobny do mnie za chwilę. Hahaha! – darł się szkielet przygotowując się do ciosu. Gdy przeciwnik śmiał się z uniesionym do góry mieczem Aslan wyjął zza pazuchy zmiażdżonego elfa łuk i odturlał się aby cios trupa go nie dosięgną. Nie było to jednak potrzebne bo mag błyskawicznie naciągnął cięciwę… i trafił prosto w otwór na oko. Kościotrup przeraźliwe jęknął, a z oczodołów wyleciały kłęby czarnego dymu. Kiedy zaczął się kurczyć i rozlatywać powiedział słabym głosem: - Spotkamy… się… na… Białej Wieży… magu… - po czym z kupki kości buchnął kłąb czarnego dymu uformowanego w czaszkę i poleciał do góry. - Biała Wieża? Nie! Nie mogę pozwolić na więcej śmierci!!! Wież mi bezmózgi trupie, że się tam spotkamy! Zginiesz ponownie! – darł się Aslan do powietrza. Zdenerwowany takim obrotem spraw wycelował w nogi wielkiej rozszalałej bestii miażdżącej elfów i wystrzelił cienkim niebieskim promieniem. Promień oplótł nogi potwora jak lassem i przewrócił go. Następnie „pociągnął” go w lewo czyli inaczej mówiąc machnął kijem w lewo. Wielka bestia przewracała inne łamiąc im kości. Elfy zauważyły co się dzieje i zaczęły uciekać na górę po prawie zniszczonych już schodach. Aslan kręcił kijem wokół siebie tak szybko, że teraz kawałki potwora omotane lassem przebijały inne istoty na wylot. Gdy mag skończył w pobliżu wielu kilometrów nie było ani jednej żywej bestii. Czarodziej natychmiast popędził w stronę zamku. Tam zaczął zbierać się do wyprawy pod Białą Wieżę... ale jeszcze w tym samym tygodniu do zamku przybył posłaniec głoszący że w krajach południa nastąpiła Wielki Krach - Schizma która miała zmienić los świata, los ludzi, los życia. Wiedział że coś ją spowodowało, istnieje we wszystkich wymiarach... jednak nie myślał o tym zbyt długo, po odejściu gońca wpadł w "przepychanki słowne" z elfami, musiał po 2 zamieszaniu w gospodzie, uciekł do miejsca gdzie przegrupowywali się arcymagowie. Przecież jest magiem, jeszcze nie zna sztuki magii wystarczająca dobrze. Jednak kierował go instynkt, chyba było wiadome z góry że ten oto mag niepodda się tak łatwo? Huh? ;>
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury Ostatnio edytowany przez Tom The Tanner - 06-10-2006 o 17:15. |
![]() |
![]() |
![]() |
#30 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 08 2006
Wiek: 31
Posty: 1,359
![]() |
![]() Imie: Ivelian Mos'Kuith
Przezwisko: Srebny lisc Rasa: Elf Klasa: Tropiciel =0 umiejetnosci: Szybkie ataki dwoma zakrzywionymi strzyletami, bieganie, skradanie, maskowanie, hodzenie po drzewach, zwierzeca empatia, potrafi tworzyc luki, leczenie za pomoca ziol, gotowanie, dobry wzrok(jako elf). Wiek: 278 lat Ekwipunek: Lina, kilka nozy, sakiewka z ziolami(przyprawy i lecznicze), troche jedzenia, pamiatka z osady(kawalek tkaniny), Ubranie na zmiane, sztylet do rzucania, maly garnuszek, plecak. Bron: 2 dlugie, zakrzywione sztylety. Miecz przy pasie. Luk cisowy zawieszony na ramieniu + kolczan strzal(30), oraz kilka sztyletow ukrytych(holewka buta/wlosy/zapiecie na nadgastku) Wyglad: Jasno-czarne wlosy z domieszka rudego, ciemnozielona tunika i spodnie, wysoki 179cm, dobrze zbudowany Charakter: Lubi spedzac na lonie natury duzo czasu, nieoglda sie za dziewczynami, nigdy niegada po proznicy. Mocne punkty: Jezeli ktos wejdzie nieostroznie do jego krolestwa jest juz martwy. Slabe punkty: Nieumie sie wtopic w miastach w tlum, denerwuja go ignoranci. Historia: W nocy... kiedy zaden ksiezyc nie swiecil... napadly... smoki. Te prastare bestie zaskoczyly naszych straznikow. Smoczy strach napadl naszych straznikow. Staneli wryci, myslac tylko o tym zeby uciec ale niemogli. Smoczy oddech zaczal palic, mordowac. Wielu elfow zginelo w swoich domach... lozkach. Ja mialem szczescie... pecha... sam niewiem. Szczescie ze niezginol ale musialem ogladac zaglade mojej wioski. Ucieklem... sam do lasu... Poznalem tam pewnego tropiciela... Duteil'a... Nauczyl mnie wszystko co sam umie. OD teraz trzymam sie lasu i palam wyjatkowa nienawiscia do smokow. Inne uwagi: -Nienawidze smokow PS. Jezeli chodzi o mnie, to w systemy RPG czesto gram i znam sie na roznych systemach, ale tego nieznam :> MAm nadzieje ze bedzie fajny.
__________________
Dziesięciu Najlepszych, Dziewięciu można skreślic, Bo jestem Ja, I nie ma reszty! Sprobuj skopiowac... : > Ostatnio edytowany przez Veruis - 07-10-2006 o 13:24. |
![]() |
![]() |
![]() |
#31 | ||
CS Tibia.pl Team
|
![]() @up:
Cytuj:
Drowów nie ma u mnie Sejsa się zacznei gdy wybiorę graczy. Na razie daje czas na złożenie się drużyn @Tom: Nie przeczytałem jeszcze historii, ale z opisu wyciągam wniosek, że psotać jest ciut za słaba. Adept adeptem, ale taka osoba nie przeżyje długo ^^'
__________________
Cytuj:
eerion.blogspot.com - Jak to gaijin Japonię ogarniał, czyli relacja z kraju kwitnącej wiśni. |
||
![]() |
![]() |
![]() |
#32 |
Zbanowany
Data dołączenia: 20 03 2006
Lokacja: Bydgoszcz
Posty: 245
Imię: Tharion Do'Urden
Gildia: Fatal Illusion
|
![]() Imie: Eros Delture
Wiek:111 lat Rasa:Elf Ekwipunek:Łuk,zielono-niebieska szabla,skórzana zbroja Klasa:Łucznik Umiejętności:Zwinny,Szybki,dalekie i celne strzały. Zainteresowania:Czy da się tą strzałe wystrzelić dalej? Wygląd:172cm, bląd włosy, zielono-niebieskie oczy. Historia: Eros pochodzi z wioski Cenriz.Jako młodzik wychowywany był przez znanego łucznika Tosila Vendota. Ten nauczuł go wszystkiego co umiał.W wieku 30 lat na jego wioske napadli barbarzyńcy spalając ją doszczętnie i zabijając wszystkich mieszkańców.Delture był wtedy na polowaniu,gdy zobaczył pogorzeliska wioski poprzysiągł zemste.Wyruszył więc w świat szukając sprawców tego mordu.W czasie podrórzy poważnie zadarł z driadami.Uciekając spotkał starą cywilizację, która zaoferowała mu pomoc. Po dziś dzień walczy pod sztandarem starej cywilizacji, jednocześnie szukając barbarzyńców. Miecz i łuk podarował mu jego mistrz. Jakby co to nigdy w coś takiego niegrałem. ps. Nielubie pisać histori postaci. |
![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 08 2006
Wiek: 31
Posty: 1,359
![]() |
![]() Czyli?? Ze mozemy wlasne druzyny np. Ja, Tom, Exeros taka trojka i to bedzie druzyna? czy moze do 5 osob, mamy sami zrobic druzyny?
Szkoda ze niema drowow... no ale coz, elfy napewno sa. @up Fajnie wymysliles xD @topic Szybko druzyny trzeba zrobic. ja chce graaacc!
__________________
Dziesięciu Najlepszych, Dziewięciu można skreślic, Bo jestem Ja, I nie ma reszty! Sprobuj skopiowac... : > |
![]() |
![]() |
![]() |
#34 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 16 05 2005
Wiek: 34
Posty: 160
Stan: Początkujący
Imię: Morte de'Death
Profesja: Knight
Świat: Berylia
Poziom: 10
Skille: 48/48
Poziom mag.: 2
|
![]() @up
Nie jesteś jedynym który chce grać ![]() ![]()
__________________
_____________________________________ I'm Back ... Slipknot ... \m/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 08 2004
Lokacja: Gdansk
Posty: 780
Stan: Niegrający
Imię: Muminki r0x
Świat: TVP 1
|
![]() Szczerze zaczynam wątpić... Jak to będzie? Raz chwile na pogadanie ma drużyna 1? Potem 2/3? Wszystko zacznie się mieszać... Nie popieram czegoś takiego no ale nie ja tu MG jestem ;x
Może wybierz 5 - 6 graczy, reszta zagra w nastepnej kolejce... Bo tobie zajmować się w tym samym czasie 15 osobami też nie będzie łatwo ;/ Gracz1 Drużyna2 - Ej który z was mnie wspomoże? Gracz2 Drużyna1 - Ja! Gracz3 Druźyna1 - Nie jesteśmy z nim w drużynie... Gracz1 Drużyna2 - Co? Ej ja UMIERAM!!! Gracz2 Drużyna1 - Ej no ja ci pomoge! Gracz3 Drużyna1 - Kretynie nie jesteśmy z nim w drużynie! ;x
__________________
21:00 Auro Dano [13]: buy wand of dwarfenbreath Oddech krasnoluda r0x -Hi -Notka -No? -So Stfu&Bye Nob!1 |
![]() |
![]() |
![]() |
#37 |
Zbanowany
Data dołączenia: 18 08 2005
Posty: 159
|
![]() Imię : Serender
rasa : Człowiek Umiejetnosci :Magia lodu , poslugiwaniu sie nozami i sztyletami , niezwygle zwinny potrafi wtopic sie w otoczenie Wiek: 32 Lata Historia: Serender byl niegdys znany w swoim kraju za bohatera lecz wszystko sie zmienilo gdy odkryl spisek swoich wladców . Zostal wydalony z kraju i upozorowano ogromna kradziez z sladami jego obecnosci. Do dzis chowa sie w zakamarkach ciemnych ulic aby ukrywac sie przed zemsta mieszkanców i czeka na dzien kiedy stanie twarzą w twarz z tymi którzy wszystko to zaplanowali |
![]() |
![]() |
![]() |
#38 | |
CS Tibia.pl Team
|
![]() @Wilux:
Historia wręcz boska </ironia> A teraz weź sie za wsio porządnie @Kulikos: Każdy będzie miał odpowiednie poddziały. A osoby wybiore - nie dostanie się każdy. @Veruis: Nie ty. Ja układam czas na uformowanie się drużyn - może źle napisałem, ale chodzi o osoby które mogły by tworzyć sensowną drużynę, lub ogólnie być w druzynie. Bo nie stworze druzyny z klasyków i elementalistów - to jakby dać do jednej drużyny orka i elfa...
__________________
Cytuj:
eerion.blogspot.com - Jak to gaijin Japonię ogarniał, czyli relacja z kraju kwitnącej wiśni. |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#40 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 08 06 2004
Lokacja: 19°58'E 50°05'N
Wiek: 35
Posty: 3,253
Stan: Na Emeryturze
Imię: Komandor Tarkin
Świat: Secura
|
![]() Mała rada dla Ciebie, Eerion - nie pisz szybciej, niż potrafisz...
|
![]() |
![]() |