24-07-2006, 14:29 | #141 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 04 02 2006
Lokacja: Rybnik
Wiek: 35
Posty: 166
Stan: Aktywny Gracz
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało im się zaimplikować...
PS. Czytajcie co piszą inni, to i się usmiejescie i unikniecie nieporozumień! Ostatnio edytowany przez Vantage - 24-07-2006 o 14:30. |
|
24-07-2006, 14:31 | #142 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
--------------------------------------------------------------------------------
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i...
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 14:32 | #143 | |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 21 07 2006
Lokacja: Toruń
Posty: 95
Stan: Na Emeryturze
Imię: Matthew van Dyk
Świat: Galana
|
--------------------------------------------------------------------------------
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i...nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne...
__________________
Cytuj:
Powód: Karmienie troli Hail Tompior /o/ Pozdrawiam wszystkich kumatych supporterów na tym forum!
Ostatnio edytowany przez MvD - 24-07-2006 o 14:34. |
|
24-07-2006, 14:40 | #144 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie...
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 14:42 | #145 | |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 21 07 2006
Lokacja: Toruń
Posty: 95
Stan: Na Emeryturze
Imię: Matthew van Dyk
Świat: Galana
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting".
__________________
Cytuj:
Powód: Karmienie troli Hail Tompior /o/ Pozdrawiam wszystkich kumatych supporterów na tym forum!
|
|
24-07-2006, 14:52 | #146 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 04 02 2006
Lokacja: Rybnik
Wiek: 35
Posty: 166
Stan: Aktywny Gracz
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze.
__________________
Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. William Shakespeare
|
24-07-2006, 14:54 | #147 | |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 21 07 2006
Lokacja: Toruń
Posty: 95
Stan: Na Emeryturze
Imię: Matthew van Dyk
Świat: Galana
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz...
__________________
Cytuj:
Powód: Karmienie troli Hail Tompior /o/ Pozdrawiam wszystkich kumatych supporterów na tym forum!
|
|
24-07-2006, 15:33 | #148 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 05 07 2006
Posty: 67
Stan: Aktywny gracz
Imię: Astat
Profesja: Paladin
Gildia: Breath of Dying
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras".
__________________
www.gotrpg.prv.pl <-Gothic RPG - Wejdź i pomóż naszej ekipie! |
24-07-2006, 15:49 | #149 |
Zbanowany
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak....
|
24-07-2006, 16:30 | #150 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 25 06 2006
Lokacja: W Polsce
Posty: 37
Stan: Aktywny Gracz
Imię: Thel Heroes
Profesja: Knight
Świat: Obsidia
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse...
ps. Ale sie to rozciągneło
__________________
Omg miałem 6 wyrazów i 6 emotikonów w podpisie i to jest zadużo?! |
24-07-2006, 16:57 | #151 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 04 02 2006
Lokacja: Rybnik
Wiek: 35
Posty: 166
Stan: Aktywny Gracz
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat ...
__________________
Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. William Shakespeare
Ostatnio edytowany przez Vantage - 24-07-2006 o 16:58. |
24-07-2006, 17:21 | #152 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób...
Hahaha! To najlepszy topic na całym Tibijskim forum
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 17:26 | #153 |
Zbanowany
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by
|
24-07-2006, 17:32 | #154 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę.
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 17:33 | #155 |
Użytkownik Forum
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę. Lecz zamiast uzyskać kontrolę nad sklepem, zburzył budynek w dosłownie 2 sekundy...
__________________
I'm in league with satan. Obey his commands. With the goat of Mendes. Sitting at his left hand. I'm in league with satan. I love the dead. No one prayed for Sodom. As the people fled.
Ostatnio edytowany przez Hakuoh - 24-07-2006 o 17:35. |
24-07-2006, 17:34 | #156 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 10 04 2006
Lokacja: Daleko stąd
Posty: 23
Stan: Aktywny gracz
Profesja: Sorcerer
Świat: Elysia
Poziom: 24
Skille: 15/21
Poziom mag.: 22
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by...jego mama sprzedawala tam szarlotke...
|
24-07-2006, 17:38 | #157 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę oraz zarobić na swoją firmę ''Kaczka Sraczka''. Lecz zamiast uzyskać kontrolę nad sklepem, zburzył budynek w dosłownie 2 sekundy. Jedyny z tego pożytek to to że zdobył Święte Wymiociny Toma które...
Ludzie nienadążam łączyć!
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 17:42 | #158 |
Zbanowany
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę oraz zarobić na swoją firmę ''Kaczka Sraczka''. Lecz zamiast uzyskać kontrolę nad sklepem, zburzył budynek w dosłownie 2 sekundy. Jedyny z tego pożytek to to że zdobył Święte Wymiociny Toma które śmierdzą.
|
24-07-2006, 17:53 | #159 |
Użytkownik Forum
Data dołączenia: 15 06 2006
Lokacja: Karton se zrobiłem IQ: 4
Posty: 637
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę oraz zarobić na swoją firmę ''Kaczka Sraczka''. Lecz zamiast uzyskać kontrolę nad sklepem, zburzył budynek w dosłownie 2 sekundy. Jedyny z tego pożytek to to że zdobył Święte Wymiociny Toma które śmierdzą reklamówką z Biedronki i...
__________________
Hasta lá vista, w toku apokalipsa strzał w stylu Giggsa, szybki aż w fotel wciska Ostry zakazany jak ekshibicjonista, który macha swoim fiutem do taktów partytury |
24-07-2006, 17:55 | #160 |
Zbanowany
|
Rookgaard powstał kiedy wojna pochłonęła już cały kontynent tibijski. Jako pierwszy przybył GM Xadam mający na celu zabezpieczyć teren przed żądnymi walki playerami. Zabronił on wszelkich walk tutaj. Gracze byli zawiedzeni, ale w końcu przyzwyczaili się do braku widoku kolegów z katanami w plecach. Na Rookgaardzie pojawili się nowi gracze zwani potocznie noobami, którzy z upodobaniem wnerwiali ludzi, wiedząc że ci ich nie zabiją. Często próbowali rozmawiać z innymi graczami, jednak ich język był tak niezrozumiały i dziwny, że większość graczy nie mogła ich zrozumieć, więc porozumiewali się językiem migowym, lub skrótowym, który dla niektórych był wręcz językiem ojczystym, używanym już nie tylko w Tibii. Pewnego dnia na wyspie pojawili się... Newbie z nowym, tylko dla siebie zrozumiałym językiem... Przez to, żeby dogadać się z kimkolwiek na Rookgaardzie (nawet NPC) należało wpierw zakupić odpowiedni słowniczek, który niestety był za drogi nawet dla NPCów. Cały Rookgaard zamienił się wyspę samotnych ludzi, zwanych Rookstayerami. Z początku mieli oni kłopoty z nawiązaniem nowych znajomości wśród ludzi którym mieli pomagać. Nikt ich nie rozumiał i dlatego przestali oni pomagać ludziom. W końcu ludzie się zmienili i zaczęli myślec nad marzeniem każdej osoby - zdobyciem PD i SoF. Wiele legend krążyło o tych przedmiotach, których pochodzenie nie było znane, dlatego grupa podróżników postanowiła zozwiązać zagadke. Zaczeli przekopywać wyspę w celu odnalezienia klucza, lecz nic nie znaleźli. O pomoc poprosili wielkiego maga o imieniu Chieronim, który umiał doic krowy i zbierać poziomki. Pewnego dnia gdy wyszedl do wychodka zauważył, że jakiś głupek mu rabnął kapustę z grzybami. Zły Farmero-Magik zaczął biec za złodziejem grzybków i kapusty, aż w końcu ich dogonił i złapał. Tymi złodziejami okazali się być początkujący gracze. Ktoś im nagadał, że jak to zrobią, to dostaną Sword of Fury. Farmer-Magik, zwyzywał ich jak szewc, obu zdzielił kowalskim młotkiem, a potem poszedł sprzątać. Po wielu poszukiwaniach początkujacy wpadli na pewien trop. Był to martwy wilk (według większości - bzdurny trop). Wzięli go z miejsca, w którym go znaleźli i dali koledze by wyniósł na Maina i położył na ołtarzu w AB. Wtedy po prostu zniknął, nie pozostawiwszy po sobie nic. Za to po 4 dniach i sześciu godzinach, na Rooku, rozpoczęła się plaga szczurów. Wśród zwłok znaleźli szczura, który był znacznie lżejszy od pozostałych. Uznano to za Znak. Ale gdy znaleźli sie u Toma, szczur niespodziewanie zniknął z plecaka! Niektórzy uznali to za kolejny Znak, niektórzy stwierdzili że po prostu zgnił. Chcieli wtedy ponownie położyć nowo znalezionego wolfa na ołtarzu w AB, jednak nie znaleźli na kamieniu wilka, tylko psa! "Pies tutaj? Wt*?"- powiedział jeden z nich. Po długim namyśle zabrali go. Szli i szli trwało to 3 dni i 17 nocy. W końcu zorientowali się, że Mino Hell nie było po drodze do Oracle. Uznali że się zgubili. Jednak wrócić już nie mogli. Umierający bohaterowie zauważyli Gamemastera, który miał im wskazać drogę do tajemniczego pokoju z Minotaurem Magiem, lecz mieli wybór: HP i zachować dotychczas to co zdobyli, lub szanse na SoF. Wybrali tę drugą, niebezpieczniejszą, niepewną, pełną tajemnicy opcję. Gamemaster podał im zieloną pastylke w kropeczki i przenieśli się do jakiegoś dziwnego, mrocznego miasta Carlin. Na rynku stali ludzie krzyczący Fri itanz plz. Jednak w tych ludziach było coś dziwnego, coś co odróżniało ich od innych ludzi.Gdy bohaterowie spróbowali porozumieć się z nimi, usłyszeli ryk potężnej besti, brzmiący: "Giw mi Jour monej or chunted on Majn!111!!", odpowiedzieli : Pliss No Kill I Paj 27gp Plisss No. Położyli ciężko zarobione 27 gp na ziemi , bestie rzuciły sie niczym wilki na padline. Uciekli czym prędzej do Temple. Zastali tam Cipfried'a wyglądającego jakk szczur. Ostatkiem sił wypowiedział słowa: Rookard zaatakowany! Wszyscy się przestraszyli i zawołali GM.Nasi bohaterowie nie musieli czekać dlugo ponieważ po chwili przybył GM i zabił wszystkie motyle. A naszych bohaterów przeniósł z powrotem na Rook. Gdy zobaczyli to, przerazili się że cały temple na rooku jest oblegany przez masakrycznie masakryczną mase noobów krzyczących Kupie klucz(sell key) im not spek br oi oi i w tym momencie dzielni tibijczycy,postanowili zjesc smakowite kielbaski, ktore dostali od pewnego tajemniczego GMa (GM Kiełbach), po czym wyruszyli na Rabbit Hunt. Huncili 5 godzin, aż tu nagle ni stąd, ni z owont wpadł Rookstayer Rappsta i zablokował im exp ale mieli pewien plan. Rzucili zaklęcie, którego nauczył ich GM, a skutkiem tego stali sie ofiarami i padli na jeleniu. GM zauważył nieżywych tibijczyków postanowił przechować im itemki. W jednym z dedów znalazł 2 marchewki i 3 doublety, gdy dzielni bohaterowie przyszli odebrać swoje itemki, GM postanowił że wypierze w wodzie swoje gumowe majty i przpoconą podkoszulkę na ramiaczkach. Poprawił sobie też łańcuch bo wplątał mu się w sztuczne włosy z klaty i kupił dezodorant u NPC Obi, lecz kiedy sie dowiedział że dezodorant przeniósł go do kanałów gdzie gwałciły go raty szybko przejął inicjatywe, złapał raty do słoika po dezodorancie i zadzwonił do mamy z pytaniem, czy sprzedać je tomowi, czy może przydadzą Ci się do szarlotki? Mama niezwłocznie odpowiedziała, że przydadzą się jej do szarlotki ale jakiś hałas zakłucił rozmowę GM'a z mamą. Yyyyy to były nooby kryczące free items plz. GM sie zdenerwował i zrobił znów plagę motyli lecz wtedy nooby głośniej krzyczały ''Chalp Plax'' GM bez żadnego namysłu zaczął rzucać w nich swoimi brudnymi skarpetkami magazynowanymi od pewnego czasu. Wtedy zauważył że to nie skutkuje więc założył na siebie wyprane gumowe majty i spoconą podkoszulke na ramiączkach. A to spowodowało Boom! Nooby latały we wszystkie strony i jedyne słowa z ich krzyków które udało się odróżnić od bulgotania to jedenjedenjedenjedenjeden nielicząc kilku wykrzykników, które cudem udało mu się zaimplikować. W końcu mógł dokończyć rozmowę z mamą. Włączył głośnik i nagle zauważył orka który miał nogi jak owca, ręce jak minotaur, głowę jak łopata i jego lewe ucho było czarne. GM podbiegł do niego, przewrócił go i krzyknął: NA BRÓD Z UCHA MULTI SANOSTOOOOOOOOL!!! Następnie zaczął go bić z "fiszing roda" (tak to nazywali nooby) i przed jego oczami wyszkoczył napis "You advenced Fishing Rod Fighting". Lecz zauważył, że szczóry, które miał zanieść do mamy zaczynają być no ten tego nie świerze. Więc kupił znowu dezodorant żeby złapać szczury lecz w sklepie był tylko dezodorant: "nagi pitagoras". W takim wypadku, postanowił kupić jednak odświeżacz firmy "Pąchnące pachy", ale okazało sie że ktoś mu ukradł forse. Postanowił sprzedać tajne info na temat sposobu wyciągania owłosionej kupy z gumowych majt. W ten sposób miał uzyskać kontrole nad sklepem z trupami Toma, by zapchać szarlotkami na śmierć swoją mamę oraz zarobić na swoją firmę ''Kaczka Sraczka''. Lecz zamiast uzyskać kontrolę nad sklepem, zburzył budynek w dosłownie 2 sekundy. Jedyny z tego pożytek to to że zdobył Święte Wymiociny Toma które śmierdzą reklamówką z Biedronki i skarpetkami Minotaura Maga.
|